Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadorów 10 państw. Nie chodzi jednak ani o kurtuazyjną, ani przyjazną wizytę. Tel-Awiw domaga się wyjaśnień w związku z piątkową rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ. Potępiła ona żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu Jordanu i zażądała wstrzymania budowy osiedli na palestyńskich terenach okupowanych przez Żydów. Działalność Izraela została określona jako pogwałcenie międzynarodowych praw.
W sumie 14 państw głosowało za rezolucją RB ONZ. Izraelska dyplomacja postanowiła porozmawiać z 10 z nich. Chodzi o Chiny, Rosję, Wielką Brytanię, Francję, Egipt, Hiszpanię, Japonię, Nową Zelandię, Ukrainę oraz Urugwaj. Dobrze poinformowana agencja Reuters donosi, że przedstawiciele dyplomatyczni tych państw usłyszą reprymendę.
Wesprzyj nas już teraz!
Rezolucja została przyjęta dzięki wstrzymaniu się od głosu przedstawiciela Stanów Zjednoczonych. USA są uznawane od dekad za najbliższego sojusznika Izraela. Tym razem zawiedli swoich żydowskich przyjaciół. Co ciekawe, decyzję amerykańskiej dyplomacji kierowanej jeszcze przez ludzi Baracka Obamy skrytykował prezydent-elekt Donald Trump.
Wbrew początkowym doniesieniom, Izrael nie pozostanie obojętny wobec zachowania Stanów Zjednoczonych. Sam premier Benjamin Netanjahu chce spotkać się z Danielem Shapiro, ambasadorem USA w Izraelu.
Międzynarodowe media zwracają uwagę, że Izrael z niezwykłą powagą podchodzi do rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wskazuje na to szybka reakcja. O wezwaniu ambasadorów poinformowano jeszcze w trakcie świąt Bożego Narodzenia.
Głosowanie w RB ONZ odbiło się również na relacjach żydowsko-ukraińskich. Postawa kijowskiej dyplomacji zaowocowała… odwołaniem wizyty premiera Wołodymyra Hrojsmana w Izraelu. W związku z tym ambasador tego kraju w Kijowie został wezwany „na dywanik” do ukraińskiego MSZ.
Źródło: wp.pl, onet.pl, niezalezna.pl
MWł