Władza rosyjska najczęściej pod wpływem przegranej wojny traci „mandat niebios”, używając chińskiej terminologii. I co wtedy? Panowie na Kremlu mogą sobie w związku z tym wyinterpretować, że przegrana w Donbasie jest zagrożeniem egzystencjonalnym państwa rosyjskiego – powiedział dr Jacek Bartosiak, szef think-tanku Strategy & Future.
Analityk udzielił obszernego wywiadu Piotrowi Zychowiczowi prowadzącemu na You Tube kanał Historia Realna.
– Rosjanie nas straszą, ale ryzyko istnieje – tak w telegraficzny sposób Jacek Bartosiak streścił swą odpowiedź na pytanie o obecne zagrożenie wojną nuklearną. – Ryzyko trudno oceniać – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
Podkreślił, że kolejne tygodnie, które upłynęły już od rozpoczęcia wojny, ujawniły interesy poszczególnych państw, nie tylko bezpośrednio zaangażowanych w konflikt. – Gra nuklearna też dotyczy tych interesów. Szczerze powiedziawszy, ryzyko jest największe od kiedy myślimy o tym w ostatnich 30 latach. Zwiększa się ono wraz z przegrywaniem przez Rosję wojny. Obawa niektórych Anglosasów, a za nimi ludzi na Zachodzie jest taka, że jeżeli Ukraińcy za bardzo będą wygrywać, pozbawiając Rosję statusu wielkiego mocarstwa wojskowego, to Rosjanie mogą chcieć przerwać tę kaskadę niepowodzeń przez zademonstrowanie, że nie mogą przegrać, bo mają broń jądrową, i nie dadzą się pozbawić statusu mocarstwa – wyjaśniał.
Według szefa Strategy & Future, ewentualne uderzenie nuklearne Rosji na Ukrainie otworzyłoby pytanie o reakcję eskalacyjną Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, ale także również np. Chin. Państwa zachodnie mogłyby na przykład, nie chcąc dopuścić fazy konfliktu atomowego, działać na rzecz ukrócenia determinacji Kijowa do prowadzenia walki pomimo wszystko.
Jackowi Bartosiakowi w niedawnym warszawskim przemówieniu prezydenta Joe Bidena zabrakło jasnej deklaracji o stanięciu wraz z Polską do walki przeciwko Rosji w razie jej uderzenia jądrowego na nasze państwo. Obecnie już Warszawa i inne państwa przyznają się otwarcie do wysyłania np. czołgów na pomoc Ukrainie, nie obawiając się rewanżu w postaci „opcji atomowej”, co determinowało ich poczynania we wcześniejszej fazie wojny. Teraz ciężki sprzęt z Zachodu przesyłany jest już za naszą wschodnią granicę bez ukrywania tego faktu, na ogromną skalę.
Dr Bartosiak podkreślił że nuklearne zasoby Rosji nie są dokładnie znane. Przytaczane są tu różniące się od siebie dane. Moskwa dysponuje jednak rozmaitymi możliwościami przenoszenia głowic i atakowania na różne sposoby: z lądu, morza, powietrza czy za pomocą artylerii. Według szefa think-tanku Strategy & Future, Amerykanie i NATO nie mają w Europie takich możliwości, czemu zaprzeczyli w komentarzach na Twitterze inni analitycy, m.in. Jarosław Wolski.
W jego ramach a latach 2008-2010 modernizowano AGM-86B z głowicami "A" tak aby mogły służyć do 2030. Niemniej informacje tutaj są niejasne o tyle że planowano zarzucić w 2020 utrzymanie AGM-86B po SLEP na rzecz nowego crusie LRSO ale 2/3
— Jarosław Wolski (@wolski_jaros) April 28, 2022
– Mając słabe wojska konwencjonalne, co widzimy teraz na Ukrainie, Rosjanie doktrynalnie od lat 90. myślą o użyciu broni jądrowej na polu walki i zastanawiają się, jak wpisać to w strategię swojego państwa. Na przykład: rozpoczynamy wojną z NATO, np. zajmujemy przesmyk suwalski, zajmujemy Kijów, ale potem używamy broni jądrowej, żeby zniechęcić przeciwnika – demonstracyjnie, nawet nie po to, żeby zabić wiele osób – wyjaśniał dalej dr Bartosiak.
Według eksperta, w ostatnich latach w wojskowym piśmiennictwie rosyjskim pojawiły się tezy, które mogą świadczyć o chęci zdjęcia tabu z kwestii użycia broni jądrowej i przygotowaniu świata na jej użycie.
Doktryna wojenna Federacji Rosyjskiej zakłada, że aby zostały przez nią wykorzystane pociski nuklearne, musi zaistnieć egzystencjonalne zagrożenie dla państwa. Takie sformułowanie pozostawia jednak spore pole interpretacyjne. – Historycznie rzecz biorąc, państwo rosyjskie zdradzało tendencje do upadku kiedy władza na Kremlu czy w Petersburgu padała w wyniku przegrywania wojny albo utraty dużych związków taktycznych, co powodowało kaskadowy efekt dezercji, upadku morale i tak dalej. Tak było podczas I wojny światowej, właściwie też w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej, której przebieg nieomal nie doprowadził do obalenia cara już w 1905 roku – przypomniał Bartosiak.
Zatem, w jego opinii, dalsze przedłużanie się inwazji czy też niepowodzenia na froncie, skuteczne kontrataki Ukraińców wspieranych coraz mocniej militarnie przez Zachód, doprowadzić mogą do wzburzenia rosyjskiej ulicy i buntu oligarchów. – Można sobie wyobrazić kaskadowy efekt upadku. Władza rosyjska jest zawsze bardzo krucha. Najczęściej pod wpływem przegranej wojny traci „mandat niebios”, używając chińskiej terminologii. I co wtedy? Panowie na Kremlu mogą sobie w związku z tym wyinterpretować, że przegrana w Donbasie jest zagrożeniem egzystencjonalnym państwa rosyjskiego – wyjaśniał.
W opinii eksperta, broń nuklearna może być użyta przez Rosję zarówno przeciwko Ukrainie, jak i przeciwko Polsce, dzięki której różnorodnemu wsparciu wciąż trwa opór Kijowa wobec agresji. – Niemcy tak naprawdę są funkcjonalnym sojusznikiem Rosji w tej wojnie, to trzeba jasno powiedzieć. Ze względu na to, jak próbują ograniczyć pomoc, a przede wszystkim, jak próbują – choć mają małe pole manewru ze względu na sukcesy armii ukraińskiej – zmusić do rozejmu. Żeby było znowu po staremu, żeby mogli znowu wystawiać te faktury, i żeby gaz płynął – ocenił analityk.
Jak podkreślił dr Bartosiak, przyjęcie Szwecji i Finlandii do NATO wzmacnia wpływy amerykańskie w Europie, a także wschodnią flankę paktu. Osłabia natomiast wpływy rosyjskie, wywiera na Niemcy presję surowcową (w kierunku rezygnacji z dostaw od Putina), przez co Berlin straci wiele zysków z nakładania marż na surowce sprowadzane od agresora.
Źródło: Historia Realna / You Tube, Twitter
Not. RoM