30 lipca 2021

Jacek Majchrowski w kolorach „tęczy”. Upadek mitu samorządowca zdystansowanego [OPINIA]

(Fotograf:Lidia Niziol/Archiwum:ArtService/FORUM)

Profesor Jacek Majchrowski przez lata pracował na wizerunek samorządowca odległego od jakichkolwiek sporów ideologicznych, a jeśli już zabierał głos w sprawach rozpalających opinię publiczną, to unikał radykalizmu typowego dla ludzi lewicy, do których się przecież zalicza. Owa aura upadła jednak w sposób brutalny – i to na finiszu kariery, bo w trakcie piątej kadencji! – w wyniku decyzji o objęciu honorowym patronatem prezydenta miasta Krakowa homoseksualnego marszu „równości”.

Choć przed wprowadzeniem stanu wojennego należał do PZPR (w 1981 „rzucił” legitymację), to w III RP, jako wojewoda krakowski, doprowadził do przeniesienia ze ścisłego centrum miasta grobów sowieckich sołdatów. Mimo eseldowskiej przeszłości rządząc grodem pod Wawelem nie widział problemu w uczestnictwie w Mszach świętych i koncertach organizowanych w kościołach. Chociaż bez wątpienia swoje polityczne życie związał z lewicą, to na jego książkach historycznych wychowywały się pokolenia narodowców, konserwatystów i monarchistów, gdyż takie zagadnienia leżały w jego polu naukowego zainteresowania. Krytykował ponadto mówienie o Józefie Piłsudskim jako jedynym ojcu niepodległości, gdyż – jak zauważał – w ten sposób pomija się chociażby Romana Dmowskiego.

To wszystko w połączeniu z dystansem wobec spraw światopoglądowych powodowało, że ktoś mógłby powiedzieć, iż lewicowiec Majchrowski na tle innych prezydentów wielkich polskich miast – w tym włodarzy wywodzących się z centro-prawicowej przecież niegdyś PO – wypada całkiem nieźle. I w takim poglądzie byłoby nawet sporo prawdy gdyby nie ostatnie lata w wykonaniu najdłużej urzędującego pod Wawelem prezydent.

Wesprzyj nas już teraz!

Od jakiegoś czasu bowiem profesor Majchrowski zaczął „puszczać oko” do sił postępu. Owszem, cały czas było mu do największych radykałów wielkomiejskiej lewicy daleko, niestety jednak ów dystans powoli, acz konsekwentnie, ulega skróceniu.

Przykładowo: jesienią roku 2020 prezydent pozwolił urzędniczkom na udział w strajku przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ochrony życia. Ponadto w chwili furiackich ataków na kościoły napisał, że „krakowscy strażnicy mają zakaz ochraniania na polecenie policji obiektów, także tych będących siedzibami partii czy urzędów, obiektów sakralnych oraz uczestniczenia w ochranianiu demonstracji, jeżeli ich tematyka nie jest bezpośrednio związana z pandemią”.

Od kilku lat widać też coraz wyraźniejsze sprzyjanie Majchrowskiego postulatom politycznego ruchu LGBT. Dotąd jednak swoiste poparcie ograniczało się do słów i mianowania znanej ze skrajnie lewicowych przekonań ówczesnej radnej Niny Gabryś na funkcję pełnomocnika prezydenta ds. polityki równościowej. Teraz przyszedł czas na konkrety – udzielenie honorowego patronatu krakowskiemu marszowi homoseksualistów – i aż strach pomyśleć jaki może być następny krok sędziwego włodarza papieskiego, królewskiego i uniwersyteckiego miasta Krakowa. Czy za rok zdecyduje się – wzorem Rafała Trzaskowskiego – na udział w „tęczowym” wiecu? Dziś taki scenariusz jawi się jako absurdalny, jednak jeszcze przecież kilka lat temu Jacek Majchrowski zdawał się być jednoznacznie sceptyczny wobec ideologizacji funkcji samorządowej. Tak więc… kto wie, niestety wszystko przed nim.

Fatalne przyznanie honorowego patronatu wiecowi ruchu LGBT jest tym bardziej dotkliwe, że tegoroczny marsz wyznawców doktryny homoseksualizmu politycznego odbędzie się pod Wawelem 14 sierpnia – a więc w przeddzień wielkiego święta Maryjnego oraz narodowego. Tymczasem ostatnie lata pokazały, że po paradach „równości” spodziewać można się wszystkiego – z drwinami z Pana Boga oraz Najświętszej Maryi Panny i profanacjami katolickich świętości włącznie – tylko nie równości dla katolików, zaś owe skandaliczne procedery stają się nie tylko coraz częstsze, ale i przybierają na radykalizmie. I zdaje się oczywistym, że profesor Majchrowski – stary polityczny wyga – ma pełną świadomość zagrożeń związanych z homoseksualnym przemarszem. Mimo tego jednak zdecydował się podjąć skandaliczną decyzję o udzieleniu honorowego patronatu.

Powód takiej decyzji jest jednak trudny do odgadnięcia. Gdyby bowiem prezydent Krakowa rzeczywiście uważał za stosowne popieranie postulatów ruchu LGBT, to mógłby wspierać homoaktywistów już od wielu lat. Zmiany poglądów oczywiście wykluczyć nie można – szczególnie gdy w bliskim otoczeniu Majchrowskiego znajdziemy także osoby o fundamentalnie lewicowych przekonaniach, które bez wątpienia suflują mu do ucha rozmaite nowinki światopoglądowe. Być może także rządzący Krakowem od roku 2002 samorządowiec uznał, że nadszedł czas na zakończenie kariery i nie ma już sensu dbać o aurę zdystansowania wobec ideologicznych problemów, można odkryć karty i powiedzieć co się myśli. Jest jednak jeszcze także trzecie wyjaśnienie dziwnej decyzji: nie da się bowiem wykluczyć, że dryfowanie Majchrowskiego w stronę poparcia dla ruchu LGBT to efekt polityczno-ekonomicznych nacisków. W roku 2021 z łatwością możemy bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której małopolskiej metropolii jakiś wielki ośrodek z postępowego Zachodu zagroził zerwaniem układu o partnerstwie w sytuacji zwlekania z entuzjazmem dla politycznego homoseksualizmu. W takiej sytuacji Jacek Majchrowski, człowiek do bólu pragmatyczny – w najlepszym, a zarazem coraz częściej najgorszym tego słowa znaczeniu – mógł wybrać tylko uległość.

Choć to spekulacje, to każdy z powyższych scenariuszy jest w pewnym stopniu możliwy. Pewne natomiast pozostaje to, że prezydent Krakowa swoją decyzją o honorowym patronacie okrył „tęczową” hańbą siebie oraz cały gród pod Wawelem, traktując przy okazji wyborców w sposób absolutnie skandaliczny. Jacek Majchrowski bowiem – mimo silnie lewicowej przeszłości – nigdy nie był kojarzony ze sprawami światopoglądowymi i w żadnej kampanii (w tym także podczas tej ostatniej, z roku 2018) nie jawił się jako stronnik ruchu LGBT. Patronując homoseksualnej imprezie dopuszcza się więc działań, jakich nikt się po nim nie spodziewał. Jego elektorat – większość głosujących w II turze – ma prawo czuć się oszukanym nawet jeśli w sporej części swojej masy (a tak w praktyce jest, mówimy bowiem o wielkim mieście) akceptuje „tęczową” agendę polityczną. Majchrowski bowiem na tego typu działania nie uzyskał społecznego mandatu, nie pod takimi hasłami wygrał wybory, więc w pewien pośredni, ale niezwykle wymowny sposób, dopuszcza się symbolicznej uzurpacji i – co najgorsze – ciężko spodziewać się, by poniósł z tego powodu polityczne konsekwencje, gdyż jego walka o szóstą kadencję w roku 2023 brzmi jako kiepski żart. Niczym kiepski żart jawi się jednak i honorowy patronat nad homoseksualną paradą „równości”. W tym przypadku jednak ideologiczna aberracja została przekuta w doktrynalną decyzję.

Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij