Jeszcze przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie władze Białorusi podjęły próbę destabilizacji Polski przez zorganizowany przerzut obcych kulturowo migrantów na wschodnią granicę. Choć państwowe służby włożyły znaczny wysiłek w zabezpieczenie terytorium kraju, nie wszystkim wydaje on się potrzebny… Ta hybrydowa agresja niestraszna jest m.in. Jackowi Żakowskiemu – publicyście „Gazety Wyborczej” i „Polityki”. Zdaniem „dzielnego” dziennikarza, wszystkich cudzoziemców jakich Mińsk ściągnie na wschodnie rubieże kraju, powinniśmy przyjąć…
– O czym mówimy na granicy białoruskiej? O tysiącach możliwych migrantów, którzy przyjadą do Polsk i tu będą chcieli mieszkać – mówił w wywiadzie udzielonym Tomaszowi Lisowi publicysta. – To jest pryszcz! Ile ten Łukaszenka może przywieźć? 100 tysięcy rocznie? No i nie wiem, czy jest w stanie przywieźć 100 tysięcy rocznie i wypchnąć na granicę. Co to jest za problem dla nas? – dodawał współpracownik „Polityki”.
Zdaniem Żakowskiego działania służb, mające zabezpieczyć granicę przed wtargnięciem na terytorium kraju cudzoziemców, zasługują na naganę. Przez nie „niszczymy swoją tożsamość, w imię której przeciwstawiamy się Łukaszence”, mówił rozmówca Lisa. – Na tej granicy polsko- białoruskiej my kwestionujemy fundamenty naszych wartości – dodawał Żakowski, krytykując słynne „pushbacki”, czyli wyprowadzenie z Polski tych migrantów, którzy siłą przedarli się na teren państwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem rozmówcy Tomasza Lisa obawa przed możliwą infiltracją kraju przez służby białoruskie wraz z wpuszczeniem cudzoziemców to nieprzekonujący argument. Co z tego, że nie wiemy, kim są migranci przebywający na wschodniej granicy i jakie ryzyko wiąże się z ich przyjęciem, skoro do szeroko otwartej na migrację Polski stale napływają niepoddani kontroli przybysze z Gruzji, Indii czy Pakistanu… Wpuśćmy wszystkich tak samo lekkomyślnie – rekomendował publicysta.
Poza zachętą do otwarcia wschodniej granicy dla przerzucanych na nią migrantów, rozmowa kipiała od ostrzeżeń przed rzekomo „faszyzującą” prawicą, rosnącą w siłę w Unii Europejskiej. Szczególnie w Polsce „protofaszyści” cieszą się ponoć wysokim poparciem, które niepokoi zarówno Lisa, jak i Żakowskiego…
Z dyskusji przedstawicieli liberalnego salonu słuchacze mogli dowiedzieć się także, że częstsze używanie w polskiej debacie publicznej określenia „Polki i Polacy”, zamiast na przykład „obywatele” to element „miękkiego, nacjonalistycznego populizmu”. Żakowski ubolewał również nad tym, że rząd Tuska wstrzymuje się przed radykalnymi posunięciami w zakresie prawodawstwa, czy polityki klimatycznej.
Źródło: youtube/ Tomasz LIS- kanał oficjalny
FA