Drożdżówki, napoje w opakowaniach większych niż 0,33l, kawa, to tylko część produktów, które od 1 września stały się towarami nielegalnymi w szkolnych sklepikach. Wszystko ponoć dla zdrowia uczniów. Sęk w tym, że rządowy pomysł na zdrowie wykańcza ajentów, napędza klientów marketom i ogranicza prawa, szczególnie tych pełnoletnich uczniów.
O ile troska o dietę milusińskich z najmłodszych klas szkoły podstawowej może i ma swoje uzasadnienie, to już wprowadzanie restrykcji żywieniowych w sklepikach w szkołach ponadgimnazjalnych przekroczyło granice absurdu. Przede wszystkim z takich punktów sprzedaży korzystają często już osoby pełnoletnie. Ponadto dobiegająca do pełnoletności młodzież ma sporą świadomość na temat prawidłowego odżywiania i zdrowego trybu życia. Tymczasem dochodzi do takich absurdów, że w szkołach ponadgimnazjalnych, w miejsce sklepików szkolnych pojawiają się sklepiki nauczycielskie, które sprzedają np. zakazane ustawą jagodzianki „na dowód”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia weszła w życie 1 września godząc w ajentów, a także uczniów, nie tylko szkół ponadgimnazjalnych, poprzez ograniczenie ich prawa do wolności. Zostaliśmy zmuszeni do walki o naszą godność – podkreśliła Aleksandra Dębicka, przedstawicielka grupy licealistów, którzy podjęli akcję protestacyjną przeciwko ułomnym rozwiązaniom prawnym. Młodzież mogła nagłośnić swoje stanowisko w Sejmie dzięki gościnności posła Przemysława Wiplera, który jako jedyny zagłosował przeciwko ustawie.
Jak dodała Aleksandra Koper, młodzież sprzeciwia się absurdalnym restrykcjom, w myśl których towarem nielegalnym w szkołach jest np. sok warzywny w zbyt dużym opakowaniu oraz protestuje wobec sposobu w jaki wprowadzono ustawę.
– Nie zostało to poprzedzone żadną kampanią edukacyjną. Czy w taki sposób należy traktować obywateli w Polsce, – wyborców i przyszłych wyborców? Sprzeciwiamy się temu, że osoby ze szkół ponadgimnazjalnych, osoby 17, 18-letnie, które już w nadchodzących wyborach będą mogły oddać swój głos, zostały zrównane z dziećmi ze szkół podstawowych i przedszkoli. Nie chcemy być tak traktowani – dodała.
Jak zauważyła Koper, młodzież jest zachęcana do zabierania głosu w sprawach państwowych, uczestniczenia w życiu społecznym, do kreowania otaczającej rzeczywistości i ta sprawa będzie najlepszym testem na to, czy rzeczywiście ktoś liczy się z głosem młodych.
W ocenie Marcina Walczyńskiego, ustawa godzi w polskich przedsiębiorców, a nowe regulacje zagroziły bytowi około 30 tys. sklepików szkolnych, bo nie w nich czym handlować. W niektórych placówkach, gdzie ajenci zrezygnowali z działalności, ich miejsce zajęły automaty, w których dostępnych jest kilka dozwolonych produktów spożywczych.
Faktem jest jednak to, że uczniowie zostawiają pieniądze w marketach, gdzie się zaopatrują do szkoły. Takie sklepy, zwykle zagranicznych właścicieli, często znajdują się w sąsiedztwie szkół. Tam nie ma towarów uczniom zabronionych. No może poza alkoholem i papierosami.
– Mamy wieści z całej Polski, ze sklepików w większych i mniejszych miastach, w których sklepiki zostały zamknięte. To nie jest już kwestia kupienia chipsów, napojów gazowanych, drożdżówki, bo uczniowie nie mają już nawet gdzie kupić wody, owoców – dodała Koper.
Jej zdaniem młodzież szkół ponadgimnazjalnych zwraca większą uwagę na dietę i potrafi podejmować właściwe decyzje żywieniowe, zatem zasługuje na poważne traktowanie. Jak dodała, troska rządu o zdrowie dzieci nie powinna zaczynać się od wprowadzania restrykcji, ale od szerokiej edukacji.
Jak zauważyli licealiści, obowiązujący zakaz jest tak absurdalny, że pełnoletni uczeń nie może kupić w szkole drożdżówki, ale poza nią może już bez przeszkód nabyć leki przeciwbólowe, które ogólnodostępne, może „szprycować się chemią nachalnie promowaną w środkach przekazu”, albo otwiera mu się drogę do tabletek „dzień po” jak i aborcji. Takie traktowanie budzi sprzeciw.
Młodzież zapewniła w Sejmie, że ma za sobą tysiące uczniów z polskich szkół ponadgimnazjalnych, które wspierają ich protest oraz zwróciła się do polityków o ponowne pochylenie się nad wprowadzoną ustawą i refleksję, czy na pewno podjęto dobre decyzje.
Marcin Austyn