Niektórzy czytelnicy portalu PCh24 pod tekstem red. Michała Wałacha pt. „Homorewolucja 2030. Tak się skończy bierność PiS?” pytali o konkretne rozwiązania, jakie powinna zastosować partia rządząca, by ochronić nasz kraj przed „tęczową” rewolucją. Odpowiadając na te wezwania przypominamy tekst z marca roku 2019, w którym red. Michał Wałach wskazywał działania, jakich podjęcie umożliwiłoby powstrzymanie marszu LGBT+.
***
Wesprzyj nas już teraz!
Wara od naszych dzieci – powiedział podczas katowickiej konwencji Prawa i Sprawiedliwości prezes partii Jarosław Kaczyński. Słuszne słowa i opowiedzenie się po właściwej stronie to jednak dopiero początek boju o bezpieczeństwo dzieci i przyszłość polskich rodzin, boju ze sprawnie zorganizowanym i wspieranym przez zagraniczne ośrodki politycznym lobby środowisk homoseksualnych. Za wypowiedziami muszą pójść także czyny. Jakie? Oto krótka instrukcja dla lidera PiS.
1. Konwencja stambulska musi zostać wypowiedziana
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam. Takimi słowy pewien starożytny rzymski polityk miał kończyć każde przemówienie – nawet niedotyczące Kartaginy, do zniszczenia której nawoływał. Dziś słowa Marka Porcjusza Katona (Starszego) uważa się za synonim wojny totalnej. Brzmi groźnie i tak też było. I jest.
Nie ma się bowiem co oszukiwać – wojna totalna trwa na naszych oczach. Taka wojna została już dawno wypowiedziana nam – katolikom. Widzimy totalną wojnę ze światem, jaki znamy, totalną wojnę z małżeństwem rozumianym zdrowo, jako związek mężczyzny i kobiety, widzimy wojnę z rodziną, w której jest matka, ojciec i dzieci. Wojna jest totalna, gdyż totalność stanowi naturę antychrześcijańskiej rewolucji, o czym pisał badacz zagadnienia – Plinio Corrêa de Oliveira.
Nie łudźmy się więc, że środowiska homoseksualne zatrzymają się na podpisanej przez Rafała Trzaskowskiego „Karcie LGBT+”. Nie! Bez wątpienia pójdą dalej. Najpierw zadekretowana, przymusowa „tolerancja”, potem związki partnerskie, w końcu „małżeństwa” z prawem do adopcji (co zresztą w niekontrolowanym przypływie szczerości wyznał wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej). Jednak i to nie będzie końcem ich marszu!
By nie doszło do najgorszego, już dziś musimy powiedzieć „tęczowemu” totalitaryzmowi „stop”. Jeśli więc prezes Jarosław Kaczyński na serio – a nie z przyczyn koniunkturalnych – opowiada się po stronie normalności, czym prędzej musi nakazać partii i rządowi wypowiedzenie groźnej genderowej konwencji stambulskiej.
Dość kalkulowania, dość szantażowania wyborców słowami, że dopóki rządzi PiS, dopóty homoseksualne „małżeństwa” nie zostaną w Polsce wprowadzone, bowiem „tęczowa” rewolucja nieustannie postępuje. Postępuje także (a może szczególnie!) w trakcie owych rządów, szykując dla rodzin i dzieci tragiczny los. Rewolucyjny walec nie oszczędzi nikogo, także polityków PiS-u.
Póki Konwencja pozostaje w mocy, póty – w oparciu o jej zapisy – trwa desant „tęczowej” ideologii, atak na umysły Polaków – także tych najmłodszych. Rządy „prawicy” pozbawionej prawicowych cech i dalekiej od prawicowej praktyki ani o włos nie przybliżają nas do zahamowania homoseksualnego pochodu oraz cofnięcia efektów moralnego spustoszenia, jakie już zostało dokonane w niejedynym umyśle. Dlatego najwyższy czas na konkretne działania – pierwszym z nich musi być wypowiedzenie Konwencji stambulskiej. W przeciwnym wypadku PiS swoimi czynami zapisze się do obozu, w którym dziś znajdują się Rafał Trzaskowski i Paweł Rabiej.
Co ważne, lepszej okazji do wypowiedzenia groźnego dokumentu prawdopodobnie nie będzie – to dziś trwa mobilizacja rodziców w obronie dzieci, sprawą zajęły się media głównego nurtu, protest przeciwko Konwencji podpisało w serwisie zatrzymajgender.pl ponad 35 tys. osób, a gdy wprowadzano dokument PiS jednoznacznie sprzeciwiał się jego treści, co nie stanowiło przeszkody w wygraniu wyborów w roku 2015. Dlatego trzeba należy zapytać prezesa Kaczyńskiego: jak nie teraz, to kiedy?
2. Dość wzmacniania „lewej nogi”
Zamiast walczyć z groźnymi ideologiami PiS obrał sobie za główny cel Platformę Obywatelską. Walka z partią centrową o wyraźnie lewicowych ciągotach ma uzasadnienie, jednak traci sens, gdy w ramach podkopywania potencjału ekipy Grzegorza Schetyny wspiera się lewicę. A właśnie taki proces ma miejsce w mediach „dobrej zmiany”!
Biedroń, Zandberg, Czarzasty i ich ludzie na stałe zagościli w ramówce TVP. Tymczasem w mediach publicznych ciągle brakuje obrońców rodziny, środowisk pro-life czy polityków na poważnie traktujących swoją prawicowość. To zrozumiałe, jeśli kierujemy się wyłącznie logiką polityki – prawicowcy są najpoważniejszym zagrożeniem dla PiS-u, tak jak zagrożeniem dla PO jest właśnie lewica.
Problem w tym, że lansowani w publicznych mediach „czerwoni” głoszą konkretne postulaty – bardzo często zgodne z oczekiwaniami aktywistów homoseksualnych. Wiosna, Razem czy SLD popierają legalizację jednopłciowych związków, ułatwienie dostępu do aborcji czy inne elementy antychrześcijańskiej rewolucji. Jeśli więc Jarosław Kaczyński na serio mówił „wara od naszych dzieci”, niech broni najmłodszych przed „tęczową” propagandą zawsze, a nie tylko wtedy, gdy za rewolucyjnymi rozwiązaniami stoi Rafał Trzaskowski z PO.
A poza tym uważam, że konwencję stambulską należy wypowiedzieć.
3. Brońmy swoich!
Zaprzestanie lansowania popierających „tęczowe” postulaty lewaków to jedna strona medalu. Drugą jest obrona sprzymierzeńców. W przypadku „Karty LGBT+” stanowisko wszystkich kierujących się zdrowym rozsądkiem, a nie ideologią, w najklarowniejszy sposób zaprezentowała małopolska kurator oświaty.
Na Barbarę Nowak za stanowczą obronę dzieci – wbrew politycznej poprawności – spadły ze strony postępowych mediów gromy. Swoisty terror lewicowych redakcji nie wystraszył jednak dzielnej kobiety, która konsekwentnie zauważa, że standardy WHO dotyczące edukacji seksualnej są sprzeczne z polskim prawem, zaś tego rodzaju lekcje w psychice naprawdę małych dzieci wyrządzą nieodwracalne szkody.
Niestety, ze strony rządzących nie słychać głosów jednoznacznego poparcia dla Barbary Nowak. Minister edukacji narodowej Anna Zalewska pytana o małopolską kurator oświaty powiedziała jedynie, że „kuratorzy oświaty zawsze reagują, gdy rodzice zgłaszają się z problemami. Jesteśmy ze wszystkimi kuratorami. Jeśli coś jest niewłaściwie interpretowane, to im pomagamy”.
Powiedzmy sobie szczerze, że to dość słabe „wsparcie” w obliczu furiackiego ataku postępowców, szczególnie, że działa przeciw Barbarze Nowak wytoczył także inny sojusznik środowisk homoseksualnych – Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar skierował nawet do szefowej MEN list, w którym domaga się zdyscyplinowania małopolskiej kurator. Przeciwko niej wystąpił także Paweł Rabiej.
Ciężko jednocześnie mówić „wara od naszych dzieci” i wręcz nie dostrzegać osoby, która powiedziała to – choć innymi słowy – znacznie wcześniej. Jak na razie jednak PiS nie chce jednoznacznie wesprzeć (przynajmniej słowem) ludzi i środowisk, które w walce z antychrześcijańską rewolucją mogą okazać się cennym sojusznikiem. Taka praktyka ma miejsce zarówno w kwestii obrony dzieci przed homoseksualną propagandą, jak i w ochrony najmniejszych przed aborcyjnymi rzeźnikami.
A poza tym uważam, że konwencję stambulską należy wypowiedzieć.
4. Ani grosza na lewaków!
Już samo finansowanie organizacji pozarządowych i instytucji kultury z budżetu państwa wzbudza mieszane uczucia u osób o prawicowych przekonaniach. Gdy jednak strumień publicznego grosza w czasach rządów partii określającej się jako „katolicka” i „patriotyczna” płynie do sprzyjających homoseksualnej rewolucji środowisk lewicowych, to mówić możemy o prawdziwym skandalu.
Oczywiście na plus „dobrej zmianie” należy zaliczyć fakt, że po roku 2015 dotację straciła m.in. skrajnie lewicowa „Krytyka Polityczna”. Niestety co chwilę docierają do nas informacje o skandalach lub wręcz profanacjach dokonywanych w finansowanych z pieniędzy publicznych instytucjach kultury. Na rozwiązanie tego problemu ewidentnie brakuje pomysłów, a rożnego rodzaju placówki związane ze sztuką ciągle znajdują się w rękach radykalnej lewicy. W wielu przypadkach to zadeklarowani wrogowie cywilizacji chrześcijańskiej decydują o wydawaniu publicznych pieniędzy. Blisko 4 lata rządów Prawa i Sprawiedliwości nie wystarczyło, by dokonać systemowej zmiany i albo wyrzucić rewolucjonistów z teatrów i muzeów, albo zakręcić im kurek z pieniędzmi.
Pytanie tylko, czy brak środków z polskiego budżetu byłby dla wielu tego typu instytucji problemem. Nie stanowi bowiem żadnej tajemnicy, że liczne organizacje pozarządowe utrzymują się dzięki wsparciu z zagranicy. W tej materii nie zanotowaliśmy żadnej zmiany, dzięki czemu Sławomir Sierakowski – guru środowiska „Krytyki Politycznej” – mógł powiedzieć: „Kaczyński nam może skoczyć dzisiaj”. Chwilę wcześniej wyznał, że w jego „organizacji pracuje kilkadziesiąt osób i ogromna większość – 90 proc. dotacji, zawsze tak było – pochodzi z zagranicy”.
Olbrzymie pieniądze w rękach stronników homoseksualnej agendy politycznej to poważne zagrożenie dla ładu moralnego w Polsce, to ryzyko zainfekowania młodych ludzi wirusem „tęczowej” (a właściwie „tęczowo-czerwonej”) rewolucji. Bez wątpienia warto więc coś z tym zrobić!
A poza tym uważam, że konwencję stambulską należy wypowiedzieć.
5. Ofensywa – nie odwrót!
Nie można jednak poprzestawać na obronie Polski przed ofensywą homoseksualnej ideologii. Trzeba prowadzić działania ofensywne, aby lewica utraciła to, co zyskała w przeszłości. PiS ma w materii dekomunizacji (szczególnie sądów) swoje doświadczenia. Podobne działania – tyle, że tym razem skuteczne – są potrzebne także w ramach praw dotyczących rodziny. Co więcej, zakres kontrrewolucji nie powinien ograniczać się tylko do Rzeczypospolitej.
Polska na forum Unii Europejskiej i innych organizacji międzynarodowych musi sprzeciwiać się wszelkim próbom prawnego zadekretowania przywilejów dla homoseksualistów (co – zgodnie z lewicową strategią – może kryć się pod pięknymi i niekontrowersyjnymi hasłami). Nasze władze powinny także dążyć do obalenia kłamliwej lewicowej narracji, zgodnie z którą siedliskiem przemocy i krzywdy jest rodzina, gdy tymczasem – jak wmawia nam popkultura – związki osób tej samej płci to bastiony pogodności i radości. Należy ponadto chronić polskie dzieci przez rozmaitymi zagranicznymi urzędami, które odbierają pociechy żyjącym na emigracji rodzicom i niekiedy przekazują je pod opiekę homoseksualistów. W materii obrony dzieci na forum międzynarodowym warta uwagi jest propozycja Ordo Iuris – Konwencja o Prawach Rodziny, która mogłaby zastąpić Konwencję stambulską.
Sukces na polu międzynarodowym będzie jednak niemożliwy, jeśli nie dokonamy realnej zmiany w kraju. A jest tu przecież bardzo wiele do zrobienia! Należy przerwać promocję kłamstwa krzywdzącego normalne rodziny, a promującego homoseksualne układy, co niestety ma miejsce nie tylko w serialach stacji komercyjnych, ale również w telewizji państwowej. Bez wątpienia musimy uniemożliwić wszelką propagandę homoseksualizmu w przestrzeni publicznej – nie tylko w szkołach. Dzieci należy również chronić przed pornografią, która za sprawą swojego destrukcyjnego wpływu na psychikę otwiera najmłodszych na „eksperymentowanie” z seksualnością, co prowadzić może do czynów homoseksualnych.
Zadań jest więc bardzo wiele. Czy prezes Kaczyński zechce podjąć wyzwanie? Niestety przez ostatnie 3,5 roku w materii obrony dzieci przed homoseksualną ofensywą zrobiono niewiele. Pytanie tylko, czy bierność jest efektem zaniedbań, braków w formacji ideowej, czy może elementem makiawelicznej strategii, aby „tęczowe” zagrożenie zostawić niejako na okres przed kampanią wyborczą i w ten sposób zmobilizować do głosowania większość Polaków, którzy nie podzielają pomysłów Pawła Rabieja? Każdy z tych mniej lub bardziej prawdopodobnych scenariuszy rzuca się cieniem na Prawo i Sprawiedliwość. Karty są jednak ciągle w grze, a Jarosław Kaczyński nadal ma szansę zapisać się złotymi zgłoskami w polskiej historii. Musi tylko chcieć.
A poza tym uważam, że konwencję stambulską należy wypowiedzieć.
Michał Wałach
Zobacz także: