1 sierpnia 2022

– W niemieckiej optyce Powstanie Warszawskie jest rozumiane w ten sposób, że to krwawe stłumienie rewolty na granicy linii frontu, który zbliża się od wschodu. W domyśle: zamordowanie 200 tysięcy warszawiaków nastąpiło w związku z tym „usprawiedliwionym działaniem”. Tego żaden ważny, liczący się przedstawiciel niemieckiego świata polityki czy nauki nie powie na głos, ale takie są realia. Druga sprawa: Niemcy podkreślają rzekomo ludzkie i humanitarne traktowanie po zakończeniu zrywu 2 października 1944 roku. Tu może i nawet można by przyznać im rację, bo mogli przecież wymordować wszystkich warszawiaków, ale gdybyśmy tak zrobili, to uwiarygadnialibyśmy niemieckie zbrodnie i przedstawiali ich jako „zbrodniarzy z ludzką twarzą”, którzy mogli zabić, ale tego nie zrobili. Taka narracja jest jednak podnoszona w niemieckich dyskursach o Polsce – mówi w rozmowie z PCh24 TV prof. Marek Kornat, historyk, sowietolog, autor książki „Niższość cywilizacyjna wrogiego narodu”.

 

Gość programu „Rozmowa PCh24” był pytany o niemiecką antypolską propagandę, która w decydującym stopniu przyczyniła się do zbrodni dokonanych na Polakach w czasie II Wojny Światowej, w tym Powstania Warszawskiego.

Wesprzyj nas już teraz!

Pamiętam dobrze pierwszą, historyczną wizytę niemieckiego kanclerza Helmuta Kohla w Warszawie tuż po ustanowieniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Powiedział on, że wbrew temu, co się mówi o tysiącletnim antagonizmie polsko-niemieckim prawda jest taka, że od połowy XII wieku do 1939 roku, kiedy „naziści najechali Polskę” panował między naszymi narodami długotrwały pokój. Teraz jest pytanie, co o tym sądzić? Moim zdaniem nie była to wypowiedź prowokacyjna, antypolska, mająca nas ośmieszyć. Kohl po prostu przedstawił typowy niemiecki punkt widzenia. To, że jest on totalnym fałszem chyba nie muszę nikomu z Polaków tłumaczyć. Jest to fałsz nie przez stworzenie czegoś nowego, czegoś, czego wcześniej nie było, tylko przez przemilczenie. Przemilczenie chociażby katastrofalnego dla nas – Polaków antagonizmu polsko-pruskiego i to, że Prusy w rozstrzygający sposób przyczyniły się do zamordowania I Rzeczypospolitej. Bez uwzględnienia antagonizmu polsko-pruskiego nie da się zrozumieć tego wszystkiego, co zaszło między Polakami a Niemcami – podkreślił historyk.

W ocenie prof. Kornata Niemcy, chcąc utrzymać zdobycze rozbiorów, życzyli nam jak najgorzej. – Cały czas Niemcy głosili narrację o polskim barbarzyństwie, o polskiej niższości cywilizacyjnej, braku zdolności państwowych i polskim bankructwie gospodarczym – wyjaśnił. – Po zakończeniu I Wojny Światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości Rzeczpospolita zaczyna upominać się o dostęp do morza, o Poznań, o Górny Śląsk etc., co dla Niemców jest czymś nieprawdopodobnym. Według nich polscy barbarzyńcy, ludzie stojący cywilizacyjnie niżej wyciągają rękę po niemieckie ziemie. Zrodziło to tzw. ideę 1919 roku, ideę odwetu. Negatywne emocje niemieckie zostały jeszcze mocniej skierowane przeciwko Polsce i zaczęły zbierać bogate żniwo – dodał.

Zdaniem gościa „Rozmowy PCh24” nie jest tak, iż niemiecki przekaz o niesłuszności wytyczenia granicy w Traktacie Wersalskim był tylko narracją polityczną, propagowaną po to by przekonać świat o niesprawiedliwości. – Była to również narracja antypolska, silnie negatywna i pokazująca Polaków jako barbarzyńców. Podam przykład: w roku 1925 nieopodal Starogardu Gdańskiego wykoleił się pociąg. Była to straszna katastrofa, w której zginęło 25 osób. Prasa niemiecka przez dłuższy czas nadawała jeden przekaz: polscy barbarzyńcy nie potrafią konstruować torów, przez co wykoleił się pociąg, którym jechali Niemcy. Inny przykład: kiedy Polska dostała uchwałą konferencji ambasadorów w Paryżu część Górnego Śląska, trzeba było przejąć zakłady azotowe w Chorzowie. Niemieccy inżynierowie wyjechali zostawiając wszystko. Prasa niemiecka porównała wówczas Polskę do małpy, której dało się zegarek. Twierdzili bowiem, że nasi rodacy są tak zacofani i prymitywni, że nie będą w stanie ponownie uruchomić tych zakładów. Nam jednak udało się to zrobić, co wywołało jeszcze większą furię w niemieckiej prasie – relacjonował.

Ogólnie charakteryzując niemieckie dyskursy o Polsce i Polakach powiedziałbym tak: narracja propagandowa doby weimarskiej, czyli do 1933 roku miała przekaz antysłowiański, aczkolwiek wątków rasowych nie poruszano tak często i tak mocno jak w czasie hitleryzmu. Podtrzymywano tezę o sezonowości państwa polskiego. Twierdzono, że Polacy są pozbawieni jakiejkolwiek zdolności do urządzenia się we własnym państwie. Mocny przekaz miała narracja o bankructwie polskiej gospodarki. Do tego dochodziła teza o geopolityce, że w Europie Środkowej nie ma miejsca dla silnych Niemiec i silnej Polski – silniejszy musi pokonać słabszego, a od tego wyroku historii już nie ma apelacji – mówił prof. Kornat.

Ostatnia rzecz: narracja niemiecka miała dwa przeznaczenia. Do własnego narodu, który miała umocnić i pokazać Polaków jako wrogów, z którymi kompromis nie będzie możliwy. Do międzynarodowych kół: pokazać, że to Niemcy mają rację w sporze z Polską, aby społeczność międzynarodową nakłonić do współczucia skrzywdzonym wyrokiem historii Niemcom – mówił dalej.

Zmiana w niemieckiej propagandzie antypolskiej miała miejsce, jak wyjaśnił prof. Marek Kornat, 26 stycznia 1934 roku, kiedy to nad Renem nastąpiło 5-letnie zamrożenie antagonizmu polsko-niemieckiego w formie oficjalnej, urzędowej. – Społeczeństwa natomiast nadal były do siebie ustosunkowane negatywnie. Przyjazdy Goeringa, Goebbelsa, Franka, Ribbentropa etc. robiły zewnętrzne wrażenie, że rządy się przyjaźnią. Niemcy próbowali nas zjednać stosując taktykę straszenia Sowietami i opowiadając o podboju Rosji. Polska na to nie poszła, jeśli ktoś mówi inaczej, ten kłamie totalnie – ocenił.

W niemieckim społeczeństwie nadal drzemała bardzo silna nienawiść do Polaków, ale w centralnych gazetach nie podgrzewano w sposób oficjalny i systematyczny antypolskich nastrojów. Z kolei w prasie lokalnej atakowano Polskę dalej. Były organizowane tzw. wieczory graniczne, gdzie przy ognisku i piwie rozmawiano o historii, frontalnie atakując przy tym Polskę. Ci, którzy prowadzili te spotkania, starannie pilnowali tego, że to nie może się przedostać do opinii publicznej, bo Fuehrer będzie niezadowolony. „Przyjdzie czas na rozrachunek z Polską, ale na razie Hitler potrzebuje ugody”, powtarzano w latach 1937-1938 – zaznaczył gość PCh24 TV.

W ocenie prof. Kornata, to antypolska propaganda, jaką codziennie po Wielkiej Wojnie serwowano „zwykłym Niemcom” doprowadziła do wymordowania 6 milionów Polaków, w tym 200 tys. warszawiaków w czasie Powstania. – To jest warunek sine qua non. Społeczeństwo niemieckie było wychowane w nienawiści do Polaków. Propaganda hitlerowska mówiła niemieckiemu społeczeństwu bez przerwy hasło: „Albo my, albo oni. Albo oni nas wykończą, albo my ich, takie są prawa natury”. Gdyby nie ta propaganda, to moim zdaniem Niemcom nie udałoby się dokonać takich zbrodni i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – podkreślił.

Teoria podludzi to koronny przykład propagandy odczłowieczającej wroga. Tak jak totalitaryzm sowiecki mówi o „obiektywnych wrogach komunizmu”, czyli burżuazji, kapitalistach, Kościele Katolickim etc. tak dla Niemców wrogami numer jeden są Polacy i Żydzi. Kiedy mówimy o teorii podludzi, to warto wiedzieć, że nie wymyślono tego w Niemczech, tylko wymyślił to jak się przyjmuje trochę ekscentryczny amerykański pisarz przed I Wojną Światową Lothrop Stoddard. Tylko, że z tego nic nie wynikało. Szatańskie idee o podczłowieczeństwie napisał bowiem człowiek w książce, którą jedni przeczytali, a inni nie. W Niemczech stało się to – idea podczłowieka narzędziem publicznego dyskursu sterowanego przez państwo. Dyskursu systematycznego, konsekwentnego i zdecydowanego. Trzeba to rozróżnić i pamiętać, że wychowanie w nienawiści daje takie owoce jak rzeź Woli czy niemieckie ludobójstwo dokonane na warszawiakach w 1944 roku – wyjaśnił naukowiec.

Prof. Marek Kornat zwrócił również uwagę na antychrześcijański wymiar niemieckiego totalitaryzmu. – Właśnie ten wymiar niemieckiego nazizmu umożliwił mobilizację niemieckiego społeczeństwa wokół wszystkich celów, jakie stawiał Hitler. Bez antychrześcijańskiego oblicza niemieckiego totalitaryzmu nie sposób sobie wyobrazić tej polityki, jaką Niemcy prowadzili. Celowo ten antychrześcijański wymiar hitleryzmu trzeba podkreślać, ponieważ nie ustają próby takiego napisania historii, jakby Kościół Katolicki był najwierniejszym sojusznikiem niemieckich nazistów, i jakby to Kościół Katolicki wychował tych ludzi w zabijaniu. Jest to kłamstwo totalne i trzeba je zwalczać – tłumaczył.

Zapytany czy Powstanie Warszawskie było niemieckim ludobójstwem na Polakach, gość Tomasza Kolanka odpowiedział: – Nie ma sensu rozmowa na ten temat, jeśli nie wprowadzimy lemkinowskiego pojęcia ludobójstwa. Rafał Lemkin wyobrażał sobie, że mamy do czynienia z potrzebą zdefiniowania zbrodni nad zbrodniami, jaką jest ludobójstwo, a ta zbrodnia nad zbrodniami to zabijanie ludzi ze względu na przynależność narodową, rasową, religijną etc. Z tego punktu widzenia jak najbardziej trzeba nazywać zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego ludobójstwem.

Prof. Kornat przypomniał również, że nie jesteśmy związani definicją Rafała Lemkina. – Historia prawa międzynarodowego zna również pojęcie zbrodni przeciwko ludzkości, dające się prosto określić w ten sposób, że opisują one masakry ludności czy samo zbrodnicze wykonywanie okupacji. Nie ma mowy o tym, żeby uwolnić Niemców od odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w czasie Powstania Warszawskiego. Nie muszę chyba dodawać, jak słabe były działania wymiaru sprawiedliwości po II Wojnie Światowej z tego tytułu. Na tym położyły się też cieniem stosunki polityczne. Pamiętajmy o tym, że władze PRL dążyły do uzyskania kilku ekstradycji niemieckich zbrodniarzy, czego Niemcy odmówili. Dla Niemców było niezwykle wygodne powiedzenie, że proces byłby niesprawiedliwy, bo w Polsce jest komunizm – zaznaczył.

W rozmowie poruszono również kwestię tego, jak Niemcy patrzyli i patrzą na Powstanie Warszawskie. – W niemieckiej optyce jest ono rozumiane w ten sposób, że to krwawe stłumienie rewolty na granicy linii frontu, który zbliża się od wschodu. W domyśle: zamordowanie 200 tysięcy warszawiaków nastąpiło w związku z tym „usprawiedliwionym działaniem”. Tego żaden ważny, liczący się przedstawiciel niemieckiego świata polityki czy nauki nie powie na głos, ale takie są realia. Druga sprawa: Niemcy podkreślają rzekomo ludzkie i humanitarne traktowanie po zakończeniu zrywu 2 października 1944 roku. Tu może i nawet można by przyznać im rację, bo mogli przecież wymordować wszystkich warszawiaków, ale gdybyśmy tak zrobili, to uwiarygadnialibyśmy niemieckie zbrodnie i przedstawiali ich jako „zbrodniarzy z ludzką twarzą”, którzy mogli zabić, ale tego nie zrobili. Taka narracja jest jednak podnoszona w niemieckich dyskursach o Polsce – wyjaśnił.

Na koniec tego wątku prof. Kornat przytoczył pewną sytuację, jaka miała miejsce w Niemczech. – Kilka lat temu brałem tam udział w jednej konferencji. Po moim wykładzie podszedł do mnie człowiek, który zadał mi pytanie: „czy to prawda, że Luftwaffe bombardowało Polskę?”. Bo on słyszał, że kilka bomb spadło na Warszawę, a my robimy z tego wielkie halo. To też pokazuje pewien punkt widzenia. Nie wiem, czy ten człowiek był prowokatorem, czy reprezentantem skrajnych uczuć antypolskich. Takie pytanie jednak padło i pokazuje ono, mimo wszystko, moim zdaniem niemiecki punkt widzenia – podsumował gość PCh24 TV.

 

Źródło: PCh24 TV

TK

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij