Na pytanie, jak należy się dobrze modlić, najpożyteczniejszą odpowiedź dam tylko wtenczas, kiedy szczegółowo opowiem, jak pożyteczną rzeczą jest ranna i wieczorna modlitwa. Bo dobrze odprawiona modlitwa ranna i wieczorna ujmuje w święte ramy wydarzenia całego dnia i przyczynia się do uporządkowania naszego życia duchowego.
Przypatrzmy się wpierw samej modlitwie porannej. Jak wygląda dobra modlitwa poranna?
a) Jesteś małym dzieckiem? Co ci przyniesie nowy dzień? Mało trosk, dużo radości; matka, ojciec opiekują się tobą, ty tylko módl się, żeby anioł stróż nie odstępował od ciebie i bądź posłusznym rodzicom. Patrz, ilu twoich kolegów i koleżanek nie ma tatusia ani mamusi! Ilu z nich jest kalekami, nie widzą, chorują, kuleją, głodują!… Dziękuj Bozi, że ty jesteś szczęśliwym. A jeśli i ty jesteś biedna, opuszczona sierota, módl się do Bozi, On ci zastępuje tatusia, mamusię.
Wesprzyj nas już teraz!
b) Jesteś dorastającą panną, młodzieńcem? Nowy dzień przyniesie ci coś, czego nikt nie może uniknąć: trudy i walki. Walkę o czystość duszy, o wiarę, trudności w spełnianiu obowiązków. Módl się, żebyś była silna, kiedy napadnie na ciebie pokusa i zło. Z pewnością cię nie minie! Nie myśl, że będzie miała ognisty język, końskie kopyta, buńczuczny ogon! Przeciwnie. Przyjdzie bardzo elegancka, ubrana szykownie, wytworna! Będzie ci pochlebstwa szeptać do ucha, to znowu ostro nacierać. Kiedy wzburzy się twoja młoda, gorąca krew, szepnie zwodniczo: „Co to? Boisz się? Krępujesz się Bogiem? Daj spokój, przecież nie jesteś już dzieckiem!”
O, Bracie, Siostro, uważajcie, żebyście w tych chwilach słabości nie poddawali się autosugestii i namowom złych popędów. Módlcie się z rana, proście Boga, żebyście mogli przez cały dzień zachować umysł krytyczny, żebyście jasno rozróżniali dobro od złego, panowali nad zmysłami, namiętnościami, żebyście byli chlubą ojca i nie zasmucali swojej kochanej matki. Módl się kochany Bracie młody, kochana Siostro!
c) A jak się mają modlić dorośli? Jesteś mężczyzną? Minęła noc; wyobraź sobie program całego dnia: ludzi, z którymi będziesz pracować, swoje obowiązki, możliwe pokusy, których się spodziewasz. Zażegnaj to wszystko krótką, serdeczną modlitwą, oddaj się pod opiekę bożą, swoją rodzinę, troski, zmartwienia i swoje słabe strony.
Jesteś kobieta? Matką? Czekają cię trudne obowiązki w rodzinie: masz się zająć wychowaniem dzieci, karcić je, jeśli zasłużyły na naganę, uspokajać je, kiedy się kłócą. Masz starać się o wygodę innych, a ciebie czeka ustawiczny trud; czekają cię cierpienia, a ty nie możesz zasmucać nimi swego otoczenia; musisz ciężko pracować nie spodziewając się uznania; masz zająć się kuchnią, przebywać w oparach, być prawdziwą bohaterką, cichym zwycięzcą tysiąca trosk i kłopotów życia codziennego… Proś Boga o pomoc. Módl się za swego męża, który w biurze czy w fabryce zarabia ciężko na wasze wspólne, codzienne utrzymanie. Módl się za swoje dzieci, które są w szkole, w przedszkolu, na ulicy, w towarzystwie, bo wszędzie czyha na nie stugłowe niebezpieczeństwo.
Tak, to wszystko możemy wpleść w ranną modlitwę. Odmówmy „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario”, „Wierzę w Boga”, ale oprócz tego spędźmy parę chwil na serdecznej rozmowie z Bogiem. Tak odprawiona modlitwa ranna będzie nam siłą na cały dzień. Zupełnie inaczej będzie wyglądać nasza praca, nastrój, całe otoczenie! Jeżeli tak zaczniemy dzień, będziemy mieli większą ochotę do pracy, radości; wierzcie mi, że przeczytanie gazety, wykąpanie się, spożycie gorącej kawy, pogawędka, czy wykłócenie się z żoną, z mężem, z domownikami, to za mało, żeby się dobrze przygotować do całodziennej pracy.
Modlitwą rozpoczęliśmy dzień; modlitwą go zakończmy. Jak wygląda dobrze odmówiona modlitwa wieczorna?
Przychodzi wieczór. Powoli ściemnia się, następuje noc, która pokrywa swoim całunem dobro i zło jednakowo. Zabierasz się na spoczynek. Poświęć parę chwil na rozmowę z Bogiem.
Ale nie w łóżku! Wpierw zanim się położysz! Przede wszystkim podziękuj Bogu za to wszystko, co ci dał. Za dobrodziejstwa ciała i duszy. Za cierpienia, doświadczenia, bo jeśli jesteś głęboko myślącym katolikiem, to największe trudy będziesz uważał za największe dobrodziejstwa boże, bo w cierpieniach dojrzewa dusza i zdobywa największe zasługi u Boga i u ludzi.
Potem zrób króciutki rachunek sumienia. Co zrobiłeś dobrego, a co złego? Czy tym, z którymi się stykałeś, z dziećmi, z żoną, z mężem, z krewnymi, podwładnymi, przyjaciółmi – dałeś dobry przykład, a może zgorszyłeś ich? Może byłeś brutalny, surowy, bezwzględny wobec swoich bliskich? Czy spełniłeś swoje obowiązki? I jak? Kim byłeś dzisiaj? Może Kainem? Dawidem? Judaszem? Piotrem? Piłatem? Tomaszem? Żałuj, jeśli byłeś słabym, opłakuj, jeśli upadłeś – a dopiero potem skłoń głowę na spoczynek.
Prawda, jak zupełnie inaczej wygląda życie, którego dnie rozpoczynamy i kończymy z Bogiem?
Bp Tihamér Tóth, „Ojcze Nasz”, Kraków 1939, s. 261-263.