Niewiele brakowało a doszłoby do tragedii, w której zginąć mógł prezydent Serbii. Samolot z prezydentem Tomislavem Nikoliciem lecący do Rzymu musiał zawrócić nad Adriatykiem i wylądować tam, skąd wyleciał – na lotnisku Nikoli Tesli w Belgradzie. Powód: II pilot Bojan Zorić w kabinie pilotów rozlał filiżankę z gorącą kawę… na przyrządy i przyciski „Falcona-50”.
W rezultacie niektóre wskaźniki i liczniki przestały działać, a jeden z silników odmówił posłuszeństwa. Dodatkowo próba wytarcia kawy doprowadziła do przypadkowego wyłączenia autopilota i włączenia slotów czyli tzw. skrzeli. Mają one za zadanie poprawienie własności aerodynamicznych lotu, gdy maszyna leci na niezbyt dużych wysokościach. Błaha wydawałoby się sprawa spowodowała, że prezydencki samolot w dość krótkim czasie obniżył się o… dwa kilometry! „ – Na szczęście, dzięki wyjątkowemu refleksowi i sporym umiejętnościom pilota udało się wyjść z opresji i bezpiecznie wylądować w Serbii. Życie naszego prezydenta przez kilka minut znalazło się w poważnym niebezpieczeństwie” – powiedziała doradczyni prezydenta, która także leciała samolotem .
Wesprzyj nas już teraz!
Pilot na drugi dzień został zawieszony. Prawdopodobnie straci licencję. „Falcon-50” tym razem zareagował na niechlujstwo II pilota. Ale maszyna, która wozi najważniejszych serbskich polityków w przeszłości odmawiała już posłuszeństwa (w 2012 ówczesny premier Dačić nie doleciał na czas na Cypr).
Wizyta prezydenta Nikolicia w Watykanie miała być potwierdzeniem szybko poprawiających się stosunków pomiędzy Stolicą Apostolską a Belgradem. Warto podkreślić, że ponad 80 proc. Serbów wyznaje prawosławie. Sam Tomislav Nikolić uczestniczył wiosną 2013 roku w inauguracji pontyfikatu Ojca Św. Franciszka.
Źródło: rts.rs
ChS