10 lipca 2015

Jak rozwodnić naukę Chrystusa – przepis a la kardynał Kasper

(Kardynał Kasper w towarzystwie kardynała Ravasi fot. MAXPPP / FOUM)

Recepturę rozmycia szóstego przykazania Dekalogu, którego ostateczną wykładnię podał Jezus Chrystus w przekazanej na kartach Ewangelii nauce o nierozerwalności małżeństwa, znajdujemy w obszernym artykule opublikowanym przez kardynała Kaspera na łamach wydawanego w Niemczech przez jezuitów miesięcznika „Stimmen der Zeit”. Niedawno tekst ten na swoich łamach przedrukował „Tygodnik Powszechny”, podający się za „katolickie pismo społeczno-kulturalne”. Na potrzeby niniejszego artykułu korzystam z wersji oryginalnej.

 

Jezuickie „Głosy czasu” (tak brzmi polskie tłumaczenie tytułu pisma) od niemal pół wieku jest w awangardzie otwierania Kościoła na wszystko – „dialog”, „reformy soborowe”, „Ducha soboru”, etc. Pismo ma za sobą długą historię walki z Rzymem, ot, taki „koloryt niemieckiego katolicyzmu” jak stwierdził kiedyś papież Benedykt XVI.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zanim Bismarck w 1872 roku wygnał z Rzeszy jezuitów i zamknął wszystkie ich pisma wydawane w Niemczech, ukazujące się od 1870 roku „Stimmen der Zeit” już zdążyły zaznaczyć swój dystans do nauczania bł. Piusa IX zawartego w „Sylabusie errorum” z 1864 roku. Prześladowania z czasów Kulturkampfu, paradoksalnie, uchroniły pismo od znalezienie się na rzymskim „Indeksie”.

 

Dzisiaj otwarto-dialogiczna linia pisma to mainstream, zwłaszcza w Kościele niemieckim. W tym sensie można powiedzieć, że łamy tego miesięcznika są naturalnym miejscem dla takich tekstów, jak wspomniany wcześniej artykuł kardynała Kaspera, opublikowany w lipcowym zeszycie „Stimmen der Zeit”. W wersji oryginalnej tytuł tego tekstu brzmi: „Raz jeszcze: dopuszczenie osób rozwiedzionych żyjących w nowym związku do sakramentów? Trudny i skomplikowany problem”. Intencja jego publikacji jest jasna: przygotowanie gruntu pod październikową sesję Synodu biskupów o rodzinie.

 

Zanim przejdę do omówienia receptury kard. Kaspera na rozwadnianie nauki Chrystusa, należy zauważyć, że zaraz na początku swojego tekstu niemiecki purpurat powtarza swoją (i przejętą przez jego zwolenników) z gruntu błędną tezę, jakoby duża ilość rozwodów była przyczyną kryzysu wiary, zwłaszcza na Zachodzie. Błąd polega na pomyleniu skutku z przyczyną. Plaga rozwodów jest przecież skutkiem, a nie przyczyną kryzysu wiary. Nie dajmy sobie wmówić, że miliony osób, które w Europie Zachodniej i w USA rozwodzą się, to ludzie przed rozwodem zanurzeni w życie sakramentalne (coniedzielna Msza Święta i komunia), zagłębiający się w Słowo Boże codziennie, zaangażowani w sprawy Kościoła.

 

Ale ad rem. Stadium wstępne rozwadniania nauki polega na stwierdzeniu, że słowa Chrystusa o nierozerwalności małżeńskiej są jednoznaczne i „nie możemy dzisiaj Słowa Jezusa pozbawiać ostrości poprzez dopasowywanie do sytuacji [bieżącej]”. Zaraz potem pojawia się jednak całkiem spore „ale”. To zresztą podstawowy składnik całego przepisu – nie należy pozbawiać ostrości słów Chrystusa, ale „Słowa Jezusa nie można fundamentalistycznie wykładać”. Trzeba „rozpoznać jego granice i zasięg, należy je rozumieć w świetle całości przesłania Jezusa”.

 

Po dużej szczypcie takiego „ale” należy – jak uczy kard. Kasper – dorzucić trochę, niczym nieuzasadnionych (by użyć eufemizmu) teorii głoszących występowanie „elastycznej pastoralnej praktyki w wielu lokalnych wspólnotach wczesnego Kościoła”. Na tym etapie wszystko należy zaprawić sporą dozą sztucznych barwników, sprawiających, że produkt finalny wygląda atrakcyjnie, ale smakuje jak zwietrzała sól.

 

Rozwadniania nauki Chrystusa zabarwia więc kard. Kasper na „ujęcie ortodoksyjne”. Oto bowiem czytając artykuł niemieckiego kardynała dowiadujemy się, że właściwie tak jak on myśleli Ojcowie Soboru Trydenckiego. Nauczali co prawda „o nierozerwalności ważnie zawartego małżeństwa, ale nie zdefiniowali go formalnie”. Wydawać by się mogło, że nieprecyzyjna terminologia zostawiająca wiele otwartych furtek (albo bomb z opóźnionym zapłonem) to była specjalność innego zupełnie soboru, ale dzięki kard. Kasperowi wiemy, że jest inaczej.

 

Obok barwnika ważny w tej recepturze jest jeszcze stabilizator smaku. Rzecz całą (ujętą w tytule) należy ustabilizować przez użycie właściwej analogii. Kardynał Kasper zauważa, że przez wieki porównywano w Kościele sakramentalny związek małżeński ze związkiem Chrystusa z Jego Oblubienicą – Kościołem, akcentując w ten sposób nierozerwalność małżeństwa. Jednak według niemieckiego purpurata, choć „jest to wspaniała i przekonywująca koncepcja”, to „nie może ona prowadzić do nieżyciowej idealizacji”.

 

Zamiast tego opiera (stabilizuje) kard. Kasper swój przepis na rozmycie nauki Chrystusa na pojęciu „znaku wielokrotnie złamanego przymierza”: „małżeństwo w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła jest wielką tajemnicą. Jednak tą tajemnicę w życiu jest ono [małżeństwo] w stanie urzeczywistniać tylko łamliwie. W tym sensie jest ono znakiem wielokrotnie złamanego przymierza”.

 

Ważne dla powodzenia całego przepisu jest ciągłe mieszanie. Mieszanie pojęć i słów, tak by (vide małżeństwo teraz, po „zmianie paradygmatu”, ma się kojarzyć ze zrywaniem przymierza, a nie wezwaniem do wierności) straciły całkiem swoje pierwotne znaczenie. Szczególnie mocno należy rozmieszać znaczenie słowa „miłosierdzie”.

 

Kardynał Kasper nazywa swoją teorię „realistyczną teologią małżeństwa” (czyt. przez dwa tysiące lat Kościół – jego sobory, jego Ojcowie i Doktorzy bujali w tej sprawie w obłokach), która „stawia Kościół przed pytaniem: jak może on, który sam siebie rozumie jako sakrament Bożego miłosierdzia, wprowadzić na nową drogę ludzi, których małżeństwo boleśnie nie powiodło się i jak może udzielić im nowej nadziei?”.

 

Znowu dużo mieszania. Teraz – wedle przepisu kard. Kaspera – należy rozmiksować pojęcie „Komunii duchowej”. Chodzi bowiem o nadanie temu pojęciu „nowego sensu”. „W tym nowym ujęciu nie oznacza ona już pragnienie sakramentalnej komunii, płynące z bycie jednym z Chrystusem w wierze, ale pragnienie, w którym chrześcijanin żyjący w nieuregulowanej sytuacji uświadamia sobie i wewnętrznie przeżywa oddzielenie od Chrystusa i jest świadomy, że tak długo, jak jego obecna sytuacja zasadniczo nie zmieni się, jego pragnienie nie może być spełnione”.

 

Przyznajmy, rzecz mało strawna. A nie każdy przecież przeszedł kurs teologii według Karla Rahnera (jak autor przepisu), by sprawnie poruszać się w tak kreślonych meandrach logiki i semantyki. Niemiecki kardynał sięga więc ponownie po barwnik „na ortodoksję”.

 

Okazuje się wszak, że nie tylko Trydent, ale i średniowieczna scholastyka przygotowywała Kościół pod nadejście „realistycznej teologii małżeństwa” czyli „realistycznego traktowania szóstego przykazania”. Kardynał Kasper odwołuje się bowiem do zaczerpniętego ze średniowiecznej kanonistyki pojęcia iustitia dulcore misericordiae temperata (sprawiedliwość złagodzona przez delikatność miłosierdzia) i wyjaśnia, że „w tym sensie w trudnych po ludzku sytuacjach mógł Kościół kierując się miłosierdziem czynić użytek ze swojej władzy związywania i rozwiązywania. Chodzi tutaj nie o wyjątki od prawa, ale o umiarkowane i miłosierne stosowanie prawa”.

 

Ciągle mieszając, należy dodać nowy składnik (pojęciowy) – via poenitentialis (droga pokutna). Składnik znowu jest wzmocniony barwnikiem „na ortodoksję”, bo oto okazuje się, że za koncepcją kard. Kaspera stoi nie tylko Trydent, ale i „sposób rozumienia małżeństwa prezentowany przez Tomasza z Akwinu”. W ten sposób niemiecki kardynał powraca do swojego postulatu dopuszczenia rozwodników żyjących w nowych związkach do Komunii świętej po odbyciu „indywidualnej pokuty”, pod „kierunkiem doświadczonego duszpasterza”.

 

I na tym właściwie przepis się kończy. Dzieło rozmycia nauki Chrystusa jest gotowe. Przekonują o tym słowa kardynała Kaspera, że „podczas rozgrzeszenia nie jest usprawiedliwiany grzech, ale gotowy do nawrócenia grzesznik. Sakramentalna komunia, do której uprawnia rozgrzeszenie, powinna dać człowiekowi znajdującemu się w trudnej sytuacji siłę wytrwania w na nowej drodze”.

 

Szkopuł polega jednak na tym, że ta „nowa droga” nie jest drogą dobrą, skoro grzech jest grzechem, bo przecież małżeństwo sakramentalne nadal trwa, nie jest unieważnione przez cywilny rozwód. No, chyba, że zmieni się pojmowanie sensu sakramentu spowiedzi. W. Kasper: „Rzecz jasna sakrament pokuty obejmuje po stronie penitenta skruchę i wolę, by w nowej sytuacji żyć wedle swoich najlepszych sił według Ewangelii”. A przecież właśnie chodzi o to, by tej „nowej sytuacji” (czyli niesakramentalnego związku) nie było. Jest nowa, ale nie jest dobra. Jak można żyjąc świadomie w grzechu ciężkim, żyć wedle swoich najlepszych sił według Ewangelii?

 

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij