Były już szef Rady Europejskiej, Herman Van Rompuy w ciągu trzech lat otrzyma z kasy unijnej ponad 700 tys. euro. Jest to równowartość 55 proc. trzech rocznych pensji przewodniczącego Rady Europejskiej. Odprawa ma pomóc w aklimatyzacji polityka w społeczeństwie z dala od brukselskiej biurokracji.
Były szef Rady Europejskiej, a wcześnie premier Belgii, po ukończeniu 67 lat będzie miał prawo do dożywotniej renty w wysokości prawie 66 tys. euro rocznie. Van Rompuy nie musi wykonywać żadnej dodatkowej pracy dla struktur unijnych, by otrzymać uposażenie. Nie będzie także musiał odprowadzać wysokich podatków, jakie obowiązują w kraju jego pochodzenia, tj. w Belgii. Będzie płacił obniżoną stawkę „podatku wspólnotowego” (podatek ten dotyczący wyłącznie urzędników unijnych wynosi od 8 do 45 proc. w zależności od wysokości uposażenia).
Wesprzyj nas już teraz!
Tak hojne wynagrodzenie, które otrzyma brukselski polityk to – zdaniem biurokratów unijnych „cena za całkowitą niezależność” wyższych urzędników Unii Europejskiej.
Van Rompuy zapowiedział, że nie zamierza się już angażować w politykę. Będzie pisał wiersze haiku i dawał okazjonalne wykłady w College of Europe w Brugii, gdzie kształcą się biurokraci unijni.
Belgijski polityk cztery lata temu był ostro krytykowany za wykorzystanie do celów prywatnych pięciu limuzyn służbowych, które zawiozły członków jego rodziny na lotnisko w Paryżu, skąd udali się oni na wakacje na Karaiby.
Nowym przewodniczącym Rady Europejskiej został Donald Tusk. Brytyjska gazeta „The Daily Telegraph” zauważyła, że polski premier był niechętny opuszczeniu krajowej polityki, ale skusiła go wysoka pensja i liczne bonusy.
Tusk „był początkowo niechętny opuścić politykę krajową, dopóki nie został przekonany w lipcu przez żonę Małgorzatę, by wybrał prestiż, lepsze pieniądze i mniej problemów w pracy” – pisze gazeta.
Źródło: thetelegraph.co.uk.,
AS.