Jeszcze w okresie kampanii wyborczej we Francji pojawiła się duża porcja wykradzionych w okresie od 20 marca 2009 roku do 24 kwietnia 2017 roku dokumentów związanych z Emmanuelem Macronem. Jego sztab wyborczy informował wówczas, że prawdziwe dokumenty zostały pomieszane z fałszywymi i jest to próba wpłynięcia na demokratyczne wybory. Do tego zdania przychyliła się komisja wyborcza, która wydała mediom zakaz komentowania treści e-maili i innych dokumentów.
5 maja do publicznej wiadomości przeniknęła właściwie tylko informacja o tym, że Macron miałby rzekomo posiadać konto w raju podatkowym na Bahamach. Zbytnio mu to nie zaszkodziło i jak wiadomo łatwo pokonał w II turze kandydatkę Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie sprawa wróciła. Portal WikiLeaks umieścił w swojej bazie 21 tys. podobno zweryfikowanych już dokumentów. Prezydencka partia LREM w odwecie zawiadomiła prokuraturę. Media głównego nurtu jak na razie zajmują się tematem treści bardzo ogólnikowo. Tymczasem jest tam sporo ciekawostek, które pośrednio dotyczą także i naszego kraju. Interesujące jest zwłaszcza stanowisko Macrona i jego partii wobec zjawiska migracji. Kolejny raz okazuje się, że nie chodzi tu bynajmniej o pomoc uchodźcom, ale przede wszystkim o wykorzystanie migracji do zmieniania Europy.
Pewną weryfikacją treści dokumentów pochodzących sprzed kwietnia 2017 roku są ujawnione już działania ekipy rządowej. Dużo zamieszania narobiła np. ostatnio propozycja zmniejszenia zasiłków mieszkaniowych (APL). Tymczasem okazuje się, że taki pomysł zgłaszano jeszcze w majlach z czasów kampanii wyborczej. Ciekawy jest też wątek finansowania samej kampanii. Sztab Macrona „organizował” niezbyt legalne zbiórki funduszy wśród kadry zarządzającej wielu przedsiębiorstw. Teraz dodatkowo okazuje się, że rozmaite organizacje powiązane z Georgesem Sorosem miały wspierać kandydaturę obecnego prezydenta nawet sumą 2,5 mln euro miesięcznie.
Ciekawe informacje dotyczą zjawiska migracji. Proponuje się m.in. „rehumanizację” polityki migracyjnej na poziomie całej Europy. Według prezydenckiego ruchu „W drodze!” powinno rozszerzyć się przyjmowanie migrantów, co ma być „grą o Europę jutra”. Padają tu konkretne propozycje – legalizacja pobytu dla wszystkich, zamknięcie centrów, w których umieszcza się migrantów podlegających wydaleniu z kraju, stworzenie wspólnego statusu „uchodźcy” dla całej Unii i harmonizacja na poziomie europejskim prawa azylowego, tzw. łączenia rodzin, itd.
Wśród dokumentów Macronleaks znajdujemy też propozycję tworzenia jak najszerzej możliwości nauki języka arabskiego w szkołach publicznych. Pada też pomysł tworzenia klas dwujęzycznych. Ma to zapewnić ureligijnienie nauki, która odbywa się na ogół w szkółkach przy meczetach i zapewnić kontrolę nauczanych treści. Minusem mają być możliwe negatywne echa medialne i idące za nimi skutki polityczne.
Ujawnione dokumenty mówią także m.in. o pomocy w tworzeniu „lokalnego islamu”, który dzięki temu pozwoli na lepszą integrację jego wyznawców. Przewiduje się tu pomoc publiczną, także finansową dla np. lokalnych meczetów.
LREM proponował także rewizję podręczników do nauki historii. Ma ona iść w kierunku zaszczepiania uczniom wielokulturowości. Wśród konkretnych propozycji jest powołanie komisji historycznej do opracowania wspólnej wizji dziejów basenu Morza Śródziemnego. Europę miałaby reprezentować Francja, Hiszpania i Włochy, a południe – Maroko, Algieria i Tunezja. Postuluje się tu zakaz jakichkolwiek porównań cywilizacyjnych i eliminację „sentymentów neokolonialnych”. Korzyścią dla francuskich uczniów ma być za to głębsza znajomość cywilizacji Maghrebu.
Dokumenty ze zbioru MacronLeaks okazują się dość sensacyjne, a pierwsze działania ekipy prezydenckiej raczej zdają się potwierdzać ich treść. Wśród różnych ciekawostek jest i informacja o tym, że sztab Macrona posiadał w czasie kampanii wyborczej donosicieli, którzy przekazywali informacje z działań sztabu reprezentującego konkurenta Francois Fillona. Jeśli potraktować te dane poważnie to wygrana Macrona jawi się w zupełnie innym świetle, nawet jako wynik pewnego spisku różnych środowisk.
Na razie działania administracyjne i przychylność większości mediów zapewniają Macronowi nietykalność. Ujawnione dane są lekceważone i relatywizowane. Podchodząc jednak do ujawnionych treści nawet z dużą ostrożnością, widać tu jednak wyraźnie pewne aksjologiczne i historiozoficzne przesłanie prezydentury Emmanuela Macrona, które jawi się dość niebezpiecznie, zwłaszcza w kontekście polityki UE.
Bogdan Dobosz