Co ma robić ojciec? Wiadomo. Utrzymywać rodzinę, chronić ją, walczyć do upadłego -choćby samotnie, a nawet zginąć w jej obronie. Jak łatwo nam o tym mówić, w tych spokojnych czasach, gdy sprawa jest dla nas czysto teoretyczna. Tak bardzo teoretyczna, że czujemy, iż możemy zadeklarować gotowość na wszystko, bo sprawdzianu i tak nie będzie… A gdyby jednak?
Wzorców heroicznego ojcostwa nie brakuje, zaczynając od świętego Józefa. Podziwiamy, jak wyrywa swą rodzinę ze snu w środku nocy i wyrusza do obcego kraju. Z drugiej strony myślimy: jemu ukazał się anioł z instrukcjami… Szczerze? Czyż nie kusi, żeby powiedzieć, że z takim wsparciem, to właściwie on miał łatwo!? Zresztą, to były inne czasy! Kto by dziś wymagał takich rzeczy!?
Wesprzyj nas już teraz!
Podziwiamy też rozmaitych bohaterów czasu wojny. Ludzi, którzy z bronią w ręku walczyli i umierali w obronie swej rodziny. Ale znowu – wojna to coś z przeszłości, było i minęło. Niby wiemy, że trwają wojny na bliskim wschodzie, czy nawet na sąsiedniej Ukrainie – ale mimo to, takie przykłady do nas nie przemawiają, bo chcemy wierzyć, że to nigdy nas nie dotknie. Oby tak było! Ale przecież ojciec powinien być gotów nie tylko na zwykłą codzienność. Ojciec ma być jak dobra polisa ubezpieczeniowa – uwzględniająca każde okoliczności.
To się mogło zdarzyć wszędzie
W okresie świąt Bożego Narodzenia, miałem okazję obejrzeć film, który właśnie o tym mówi, i to bardzo dobitnie. Godziny (2013) tudzież Godziny: Wyścig z czasem to film o świeżo upieczonym ojcu walczącym o życie swojej przedwcześnie urodzonej córeczki. Rzecz się dzieje w Nowym Orleanie, pośród słynnego huraganu „Katrina”, który doprowadził do zalania całego miasta, a w następującym potem chaosie przez dłuższy czas po mieście bezkarnie grasowali bandyci i szabrownicy. W środku tej właśnie sytuacji młody ojciec – Nolan, musi samotnie ratować swoje dziecko.
Godziny są trudno dostępne w Polsce. Nie ma płyty DVD, ale czasami pojawiają się na tej czy innej platformie streamingowej. Mimo to, warto porozmawiać o ojcostwie właśnie przez pryzmat tego filmu. Z góry uprzejmie ostrzegam, iż zdradzę przy tej okazji nieco więcej fabuły niż zwykle wypada w recenzjach. Nie powinno to zepsuć odbioru, ale jeśli ktoś woli, można spróbować odszukać film przed dalszą lekturą. Aby sprawdzić na jakich platformach jest dostępny, wystarczy wpisać do wyszukiwarki Godziny: Wyścig z czasem – podtytuł po dwukropku konieczny, aby nie pomylić z innymi Godzinami z 2002 r, bo pomyłka będzie bolesna.
Gdy Godziny ukazały się w 2013 r., nie wygrały żadnego Oskara. Pomimo świetnej kreacji głównego bohatera (nieżyjący już Paul Walker), przeszły właściwie bez echa. Jako thriller, Godziny nie szokowały wystarczająco, aby poruszyć współczesną, zmanierowaną publiczność – wielu mówiło, że film jest zbyt jednostajny, a momentami nudny. Z kolei jako dramat, fabuła filmu nie pozostawiała zbyt szerokiego pola do głębokich dialogów czy pamiętnych wymian zdań, a przemiana głównego bohatera jest raczej subtelna. To wszystko było celowe, przemyślane, i skuteczne – ale końcowy efekt to film, który wielu widzom nie przypada do gustu. Trudno. Ich strata, bo na swój cichy sposób, film jest rewelacyjny.
Wiele zależy właśnie od tego, czy zechcemy spojrzeć na film jako swoistą lekcję dla nas samych – czy potrafimy sobie wyobrazić samych siebie w roli Nolana? Bo klęska żywiołowa to już coś bliższego naszej rzeczywistości. One bywają w Polsce i mogą dotknąć każdego. Przedwczesny poród z komplikacjami też nie jest rzadkością, nawet jeśli śmierć matki na skutek tych komplikacji to już coś wyjątkowego… chyba, że w trudnych warunkach, jak tutaj. Krótko mówiąc: historia Nolana mogła równie dobrze wydarzyć się w jakimś wrocławskim szpitalu w 1997 r., czy gdzieś na Podkarpaciu w 2010 r., czy wreszcie… podobne okoliczności mogą się przydarzyć w przyszłości dowolnemu polskiemu ojcu. I właśnie dlatego warto się przejrzeć w tym filmie jak w lustrze i zastanowić czy sami byśmy podołali.
Ojciec w osamotnieniu
Pierwszą próbą, którą musi przejść Nolan to właśnie śmierć żony. Rzecz charakterystyczna – w filmie bardzo niewiele dowiadujemy się o samym Nolanie, natomiast wiele o jego żonie. Wynika to z jego miłości i rozpaczy, która wylewa się, gdy stopniowo dociera do niego to, co się stało. Sam z dzieckiem. Już w momencie porodu ojciec może potencjalnie zostać sam z dzieckiem, które przecież nie jest mu tak bliskie jak żona. Niektórzy już w tym momencie oblewają próbę, odcinając się emocjonalnie od dziecka na długie lata lub w ogóle je opuszczając. Czy my, ojcowie, możemy być pewni naszej własnej reakcji w takiej sytuacji, jeżeli zawczasu nie przyznamy, że taka możliwość w ogóle istnieje?
Wydaje nam się, że w takim momencie zawsze będzie ktoś bliski kto nam doradzi, pomoże, pocieszy. Przecież zawsze jest ktoś „pod telefonem”! A tu huragan – i brak sygnału. Absolutna samotność. Nie ma rad, nie ma wsparcia – i trzeba „robić swoje”. Biada temu, kto w takiej sytuacji pomyślałby, że najgorsze już ma za sobą. Godziny dają nam do myślenia właśnie pokazując scenariusz, gdzie najgorsze dopiero się zaczyna. Córeczka Nolana nie potrafi jeszcze samodzielnie oddychać i prawdopodobnie tak będzie jeszcze przez czterdzieści godzin – musi być podłączona do respiratora w inkubatorze. A tu ewakuacja szpitala. Szereg niefortunnych wydarzeń i decyzji doprowadza do tego, że gdy szpital jest już prawie pusty, nagle ewakuacja Nolana i jego córki staje się niemożliwa – wezbrane wody przerywają wały, miasto błyskawicznie zostaje zalane, a ulice stają się rzekami. Co gorsza, wkrótce potem zalane zostają też awaryjne generatory prądu w szpitalu – a inkubator ma popsutą baterię, którą co parę minut trzeba na nowo ładować starym przenośnym generatorem na korbkę.
Od tego momentu, życie córeczki jest wyłącznie w rękach Nolana – i to dosłownie. Rozpoczyna się wyczerpujący maraton – kręcenie korbką, doładowanie baterii, a następnie rozpaczliwe próby znalezienia ratunku dla dziecka. Tu wycieczka na dach, aby spróbować zwrócić uwagę przelatującego śmigłowca, tu szperanie po magazynie szpitalnym, aby znaleźć kolejny wkład do kroplówki – za każdym razem, w parę tylko minut, tak aby wrócić zanim stara bateria znów się wyczerpie.
Takie wyzwanie wydaje się być stosunkowo najprostsze, bo wymaga zaledwie wysiłku fizycznego – wytężonego, długotrwałego i z biegiem czasu coraz bardziej wyczerpującego, ale jednak nieskomplikowanego. Tylko jeśli wcześniej nie uświadomimy sobie, że musimy być gotowi na każdy wysiłek, to możemy nie podołać w chwili próby. A trzeba być gotowym na nieoczywiste rozwiązania. Być może ratując dziecko przyjdzie komuś – jak filmowemu Nolanowi – włamać się po niezbędne leki do szpitalnego magazynu… Jak będąc w takiej sytuacji byśmy postąpili?
Być gotowym na ojcostwo
Nolan musi poradzić sobie emocjonalnie i fizycznie, aby podtrzymać przy życiu córkę. Ale to jeszcze nie wszystko. Przychodzi bowiem moment, gdy w szpitalu pojawiają się szabrownicy. Uzbrojeni i gotowi strzelać do każdego – bo skoro i tak nie ma świadków, to łatwiej rabować trupa niż żywego. Przychodzi moment, gdy Nolan musi ochronić córkę – zabijając. Krytyczna chwila, gdy moment wahania przesądzi sprawę. A przecież nie dzieje się to na początku, gdy jest jeszcze pełen sił, ale właśnie wtedy, gdy jest już u kresu…
Tymczasem, większość z nas przecież nawet nie trzymała broni w ręku. Może Nolan też nie – ale on jednak jest bohaterem filmowym. A gdyby nas to spotkało? Musimy zatem uzbroić się w duchu, przyjąć, że pomimo wszechotaczającego nas pacyfizmu są chwile, gdy odebranie życia oprawcy pozostaje jedynym sposobem na ratowanie życia własnego lub bliskich. Jak wielu z nas wiedząc, że od tego zależy życie córki, potrafiłoby strzelić do człowieka bez ułamka sekundy wahania? Warto to przemyśleć zawczasu – a idealnym miejscem do takich medytacji będzie strzelnica.
Więc co ma robić ojciec? Utrzymywać i chronić rodzinę. Walczyć do upadłego, choćby samotnie. Nawet zginąć, jeśli trzeba. Łatwo to powiedzieć, ale czasem brakuje wyobraźni, aby zrozumieć – aby autentycznie do nas dotarło, że to naprawdę nie chodzi tylko o codzienną rutynę pracy na chleb. Że nawet w naszej wygodnej rzeczywistości, każdy ojciec może nagle być dla bliskich ostatnią linią obrony w sensie dosłownym – i że gdy ten moment przyjdzie, może być zmuszony do podejmowania bezwzględnych działań, nie tylko bez pomocy, ale bez jakiejkolwiek rady i czasu na zastanowienie. Właśnie Godziny mogą przemówić do naszej wyobraźni, abyśmy to zrozumieli. Stąd też każdy mężczyzna, chłopak, ojciec – niezależnie od wieku, powinien odszukać ten film, obejrzeć go i przemyśleć. A potem podjąć mocne postanowienie, aby uzbroić się, duchowo i fizycznie na wyzwania jakich obyśmy nigdy nie napotkali. Bo jeśli one już przyjdą – to z pewnością bez ostrzeżenia.
Jakub Majewski
„Godziny: Wyścig z czasem”. Stany Zjednoczone 2013.
Reżyseria: Eric Heisserer. Scenariusz: Eric Heisserer. W rolach głównych: Paul Walker, Genesis Rodriguez.
Czas trwania: 97 min.