14 czerwca 2024

Oj, nauczył nas Disney ostrożności w ostatnich latach. Niemal każdy film dla dzieci z tej wytwórni zawierał mniej lub bardziej jawny przekaz rynsztokowej propagandy, a na dodatek z każdym kolejnym filmem widać spadek również technicznej jakości. Toteż szedłem na W głowie się nie mieści 2 sam, aby sprawdzić, czy film jest bezpieczny dla dzieci i spodziewając się absolutnie najgorszego. Bo jakże, miałoby nie być genderowej propagandy w disneyowskim filmie o dojrzewaniu? A tu niespodzianka i to pozytywna!

Pierwszy W głowie się nie mieści (2015) pochodził z tych nostalgicznych czasów przed zaledwie dekadą, gdy filmy z wytwórni Disneya wciąż jeszcze były „obowiązkową” rozrywką dla rodziców z dziećmi, i był naprawdę bardzo udanym dziełem. Filmem zabawnym, pouczającym i wciągającym w równym stopniu dla dzieci jak dla ich rodziców, o tak ponadczasowym przekazie, że trudno wyobrazić sobie, żeby ten mógł się zestarzeć w odbiorze choćby i za pół wieku. Zrobić kontynuację takiego filmu to naprawdę wielkie wyzwanie, które nie miało szans na sukces. Biorąc jednak pod uwagę co udało się osiągnąć, chyba nie mam pretensji do reżysera i scenarzystów że nie do końca temu wyzwaniu podołali – choć jednak, całkiem nieźle się bawiąc, mimo wszystko zastanawiam się czy ten film był w ogóle komukolwiek potrzebny. Poza Disneyem, oczywiście, tak wygłodzonym zysku, że gotowym (szczęśliwie) porzucić swoje „postępowe” wartości aby po raz pierwszy od lat dać nam film bezpieczny dla dzieci…

Emocja też człowiek

Fundamentem zarówno pierwszego, jak i nowego filmu, jest pomysł pokazania dzieciom kawałka psychologii ludzkiej, używając sympatycznej alegorii – oto w głowie młodej Riley poznajemy personifikacje emocji, które „zarządzają” działaniami swojej dziewczynki. W pierwszym filmie poznajemy Radość, Smutek, Złość, Strach i Odrazę, zaś sercem fabuły jest próba dominacji przez Radość, która nie potrafi zrozumieć wartości mniej pozytywnych towarzyszy, a zwłaszcza Smutku. Kończy się to niemal katastrofą w życiu Riley, która bez dostępu do pełnej gamy emocji nie potrafi sobie poradzić ze zmianami związanymi z przeprowadzką do innego stanu. Można oczywiście protestować że taka personifikacja wydaje się sugerować dzieciom, iż to emocje kontrolują człowieka, a nie na odwrót. Ale alegoria rządzi się swymi prawami, i Radość i inni nie są przecież naprawdę oddzielnymi osobami, ale częścią samej Riley. Tu jednak widzimy zalążki problemu drugiej części filmu, bowiem malutkie ludziki w głowie to świetna zabawa dla dzieci, świetnie bawi też ich rodziców, jednak dla nastolatków, istot bardzo skorych do podkreślania swego rozwoju względem dzieci, to jest już nieco zbyt dziecinne. A W głowie się nie mieści 2 to film już nie o dziecku-Riley, ale o Riley-nastolatce, która właśnie zaczyna dojrzewać, przy okazji przechodząc przez ważną życiową zmianę jaką jest przejście z podstawówki do szkoły średniej.

Wesprzyj nas już teraz!

Aby opisać tę metamorfozę, film wprowadza cztery nowe złożone stany emocjonalne – Niepewność, Zazdrość, Nudę, i Żenadę, które mają pomóc Riley radzić sobie lepiej w nowej sytuacji. Niestety, trzeba tu stwierdzić że alegoryczna personifikacja emocji, która naprawdę świetnie działała przy pięciu podstawowych stanach emocjonalnych w pierwszym filmie, mocno szwankuje przy tych bardziej złożonych stanach. Dla dziecka nie będzie żadnym problemem pojawienie się czterech nowych postaci-emocji – ale jego rodzice będą sobie zadawać takie pytania jak, „od kiedy to właściwie nuda jest emocją?” albo, co ważniejsze, „czy to w ogóle jest niepokój – czy jakaś chora nerwica?” Co, swoją drogą, jest o tyle istotnym pytaniem, iż zachowanie Niepokoju i jego wpływ na życie Riley niejednokrotnie ociera się właśnie o stan chorobowy.

Co dziecku w głowie siedzi

No bo właśnie: gdzie w pierwszej części dominowała Radość, teraz pałeczkę przejmuje Niepewność, której działania wydają się nieuchronnie prowadzić do problemów. Przede wszystki, Niepewność wyrzuca dawne emocje z centrali – Riley zostaje więc od nich odcięta. Wypchnięte do najgłębszych czeluści mózgu, Radość i spółka muszą teraz przedostać się z powrotem do centrali zanim cztery nowe emocje trwale zmienią osobowość dziewczyny.

Podobnie więc jak pierwsza część, ten film również koncentruje się na podróży emocji przez umysł, prezentowany zawsze jak skarbiec i śmietnik zarazem, zawierający rzeczy stare i nowe, gdzie emocje rozpoznają miejsca już widziane, ale jakoś inne, wspomnienia miłe i nieprzyjemne, hołubione lub spychane do najdalszych czeluści. Krajobraz ten ulega nieraz dramatycznym zmianom, odzwierciedlającym działania samej Riley – nigdy jednak nie jest tak ciekawy i pomysłowy jak w pierwszym filmie. Nie tyle nawet dlatego że jest gorszy, ale dlatego że jest po prostu wtórny. Wielkie półki ze wspomnieniami, czy sterty zapomnianych wspomnień nie robią na nas już takiego wrażenia jak niegdyś, a wąwóz sarkazmu nijak się nie może porównywać do strefy abstrakcji. Nawet wyspa wyobraźni jest jakaś taka… mniej bogata. Nic dziwnego zresztą, bo jak na bajkę dla dzieci przystało, film nie jest długi. To jest zaletą, bo akacja jest wartka, ale oznacza to że dzielimy akcję między dwa zestawy emocji oraz na wydarzenia wokół samej Riley, i przez to dla nikogo tego czasu nie starcza. Najbardziej jednak poszkodowana na tym podziale jest właśnie Riley, która w całym filmie wydaje się najmniej ciekawa.

Emocje ciekawsze niż człowiek

I tu mam dylemat. Przyznam, że autentycznie nie wiem jak odbierać fabułę dziejącą się w prawdziwym świecie wokół Riley, a co gorsza, jak w ogóle to wytłumaczyć bez zdradzenia szczegółów. Problem tkwi w tym, że film wydaje się opierać na założeniu, po części słusznym, a po części stereotypowym, że dla nastolatka nawet błahe problemy ze znajomymi wydają się zwiastować koniec świata. Przyjmując takie założenie, możemy stwierdzić że wątek Riley – który przecież jest główną osią filmu, bo emocje zaledwie zamieszkują jej głowę, a tu dopiero jest rzeczywistość – jest dramatyczny. Ale realnie nie jest. W pierwszym filmie, punktem kulminacyjnym akcji była ucieczka Riley z domu, a więc wydarzenie które mogło skończyć się dramatem nie na poziomie emocji dziecka, ale dramatem prawdziwym, wydarzenie które rodzice mogli na równi z dziećmi przeżywać. Tu – nie zdradzając szczegółów – nie ma niczego porównywalnego w skali. Film buduje fabułę wokół wątku który może i byłby dramatyczny – chociaż i tu, bez przesady – dla osobiście przeżywającego te wydarzenia nastolatka, ale dla widzów, zwłaszcza tych dorosłych, wydaje się po prostu śmiesznie błahy. Co więcej, rozdzieliwszy Riley od jej emocji, które są wszak oddzielnymi postaciami, film nie potrafi tak jak pierwowzór sprawić że sama Riley jest dla nas ciekawą postacią. Jak może być, skoro to nie ona, a jej emocje są tak naprawdę głównymi bohaterami?

Czytając tę recenzję, można by dojść do wniosku, iż w gruncie rzeczy, W głowie się nie mieści 2 to – wbrew zapowiedziom na samym początku – niezbyt udany film. Nic z tych rzeczy. Jest to film przyjemny, dla dzieci wciągający, a przy tym bezpieczny, który po prostu nie jest w stanie poradzić sobie z ekstremalnie trudnym zadaniem, jakim jest przewyższenie poprzednika. Przy czym, bez poprzednika, film ten byłby dużo gorszy w odbiorze, gdyż fabuła tu polega na pierwszej części jako na swego rodzaju podporze emocjonalnej – dużo łatwiej jest nam wciągnąć się w historię której główną bohaterkę już znamy. Oto więc cały problem: dla widzów którzy nie widzieli pierwszej części, ten film nie będzie dostatecznie ciekawy i satysfakcjonujący, ale dla widzów którzy tę pierwszą część widzieli, ten film z kolei traci przez powtarzalność. Najmniej przeszkadzać to będzie dzieciom, i sądzę że największą popularnością ten film będzie się cieszył w grupie wiekowej 9-10 lat, które dopiero będą wchodziły w wiek nastoletni. Trudno mi natomiast wyobrazić sobie żeby ten film miał poruszyć nastolatków w wieku bohaterki lub starszych, mimo że pozornie dla tej grupy wiekowej film został stworzony. Ale może się mylę.

Na koniec jeszcze jedna smutna refleksja. Chwalimy Disneya za to, że zrobili film który jest autentycznie zdatny dla dzieci. A przecież to powinna być oczywistość, poziom minimalny od którego startujemy. Zresztą, tu też nie jest tak różowo: pewne ideologiczne wtręty są tutaj wszyte, i jeśli nam nie przeszkadzają, to chyba tylko przez kontrast ze znacznie gorszymi produkcjami z ostatnich lat. Oczywiste jest więc, że ojciec Riley jest prawie nieobecną postacią – wiadomo, że jadąc za miasto na obóz, będzie prowadzić matka, a ojciec będzie pasażerem, bo przecież tak to zwykle wygląda, czyż nie? Oczywiste jest więc, że wśród innych dziewczyn, będą prominentnie eksponowane muzułmanki zawinięte w chusty oraz w ostrym kontraście do nich, „nowoczesne” dziewczyny z farbowanymi włosami i kilkoma kolczykami w uszu – ale choćby nawet krzyżyka na szyi to już nigdzie nie uświadczymy. Oczywiste jest też, że przecież film o nastoletniej dziewczynie będzie się kręcił wokół agresywnego hokeja na lodzie, bo przecież nie wokół jakiejkolwiek aktywności którą bardziej tradycyjnie kojarzylibyśmy z dziewczynami. Ale czym to jest w porównaniu z jawną, nachalną propagandą w innych filmach ostatnich lat? Ten film naprawdę można z przyjemnością oglądać, i naprawdę można się tym wszystkim nie przejmować. Choć żadnej wielkiej mądrości w tym filmie nie ma, choć w gruncie rzeczy można równie dobrze obejrzeć raz jeszcze pierwszą część, to jednak – można na ten film wziąć dzieci, które będą się dobrze bawić zwłaszcza jeśli lubiły ten pierwszy, a fabuła być może będzie przyczynkiem do wartościowych rozmów z rodzicami. Więc to jest naprawdę pozytywna niespodzianka – ale jednak koniec końców, to po prostu nie jest nasza bajka. Bo z naszych bajek nikt filmów nie robi.

„W głowie się nie mieści 2.” USA 2024.

Reżyseria: Kelsey Mann. Scenariusz: Meg LeFauve, Dave Holstein. W rolach głównych: Amy Poehler, Maya Hawke.

Czas trwania: 96 min.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij