Przyjęcie Ukrainy do Unii Europejskiej zwyczajnie się Polsce nie opłaca. Stanowiąc dla ukraińskiej gospodarki okno na świat, więcej korzyści uzyskamy na przyznaniu Ukrainie statusu kraju stowarzyszonego z UE – pisze Jakub Wozinski na łamach tygodnika „Do Rzeczy”.
Jak wskazuje publicysta, najbardziej zdumiewająca jest postawa premiera Mateusza Morawieckiego, który zamiast dbać o polskich przewoźników „wybrał bierność w imię utrzymywania poprawnych relacji z Kijowem za wszelką cenę”. Pomimo skandalu z niekontrolowanym importem ukraińskiego zboża oraz kolejnymi przejawami ukraińskiej hucpy względem Polski i Polaków, rząd w Warszawie pozostaje, jak twierdzi Wozinski, największym orędownikiem przyłączenia Ukrainy do Unii Europejskiej.
Zarówno Mateusz Morawiecki, jak i prezydent Andrzej Duda stali się po 24 lutego 2022 r. niemal apostołami sprawy ukraińskiej, stopniowo przełamując niechęć wielu przywódców do idei przyłączenia do wspólnoty kraju, który obecnie zmaga się z rosyjską agresją – czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Ta polityka ślepego poparcia dla Kijowa, jak uważa autor artykułu w „Do Rzeczy”, przez chwilę zyskała dla Polski poklask na salonach, ale we wrześniu 2023 roku przyszło „otrzeźwienie”, gdy „rzekoma przyjaźń łącząca Kijów z Warszawą okazała się jedną wielką iluzją”.
Po trwającym ponad półtora roku festiwalu marzycielstwa i naiwności konieczne jest dzisiaj nazwanie rzeczy imieniu – podkreśla Jakub Wozinski, oceniając, że praktycznym skutkiem pomocy udzielonej Ukrainie na arenie międzynarodowej jest zacieśnienie jej więzów handlowych z Niemcami, a w konsekwencji „utrata suwerenności na rzecz Niemiec, które rozszerzają Unię na wschód”.
„Mówiąc najbardziej jasno, jak się da, Ukraina chce się odwdzięczyć, przyczyniając się do odebrania nam niepodległości”, natomiast rząd Mateusza Morawieckiego „wyłożył Niemcom na tacy wręcz idealny sposób na ogranie samego siebie” – twierdzi Wozinski.
Autor za „niedorzeczną” uważa wiarę w to, że po akcesji do Unii Europejskiej zmieni swoje podejście do Polski, skoro obecnie dogaduje się z Niemcami naszym kosztem.
Z finansowego punktu widzenia oznaczałoby to wypłacanie na rzecz Ukrainy nawet do 26 miliardów euro rocznie. Tymczasem już teraz Komisja Europejska zabezpieczyła kwotę 50 miliardów euro na lata 2024-2027. W przypadku przyjęcia Ukrainy do UE oznaczałoby to większe nakłady dla Polski.
Z racji na to, że spora część tych środków zostanie przekazana na potrzeby rolnictwa, to staje się oczywiste, że lwia część pieniędzy trafi do kieszeni oligarchów ukraińskich i międzynarodowego kapitału, którzy są jego właścicielami, a którzy – jak zauważa publicysta – „nie występują nigdy jako nasi sojusznicy”.
Przyjęcie Ukrainy do UE, jak twierdzi autor, oznaczałoby również utratę uprzywilejowanej pozycji Polski, która obecnie jest jedynym krajem sąsiadującym z Ukrainą, który jest zdolny do pośredniczenia w handlu pomiędzy nią a Niemcami i innymi państwami UE. W tym momencie jest to nasza karta przetargowa, dzięki której powinniśmy stawiać „twarde warunki”, natomiast gdy Ukraina stanie się członkiem UE, to benefity przejdą na całą wspólnotę.
Dlatego pisarz i publicysta uznaje, że lepszą alternatywą byłoby przyznanie Ukrainie kraju stowarzyszonego z UE z możliwością przyjęcia do strefy Schengen. Taki status posiadają Islandia, Norwegia, Szwajcaria i Liechtenstein. To pozwoliłoby wciągnąć Ukrainę w strefę wpływów Zachodu bez szkodliwych skutków dla polskich interesów.
Jednocześnie, jak zwraca uwagę Wozinski, im więcej nowych krajów przystąpi do Unii Europejskiej, tym mniejsza zostaje dla nas alternatywa na wypadek Polexitu.
Niestety, rząd w Warszawie nie kalkuluje w tej sprawie podobnie jak rząd Victora Orbana – czytamy w „Do Rzeczy”, a jego „idealistyczna” polityka bynajmniej nie spotyka się z wdzięcznością strony Ukraińskiej, która we wrześniu uznała, że pomoc z Polski nie jest aż tak ważna i należy dbać o własne interesy w porozumieniu z mocniejszymi graczami z UE.
Przyjmowanie tak skrajnie wyrachowanego partnera do UE to dla Polski zbyt wielkie ryzyko. Rząd Morawieckiego wyraził już wprawdzie zgodę in blanco, ale w obliczu warunków stawianych przy tej okazji przez Niemcy jest wciąż pora, by się wycofać. Dla całej Europy oczywiste jest, że Ukraina zadała Polsce cios poniżej pasa, i nikt nie zdziwiłby się, gdyby Polska nagle zmieniła zdanie. Ale czy zmieni? – podsumowuje Jakub Wozinski.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
FO
Nadchodzi totalne zniewolenie?! Ta publikacja rozwieje wątpliwości – zapraszamy na konferencję