Amerykański jezuita o. James Martin jest zaniepokojony przebiegiem Synodu o Synodalności. Zwolennik wielkiego otwarcia Kościoła na homoseksualizm i ruch LGBT obawia się, że synod nie doprowadzi do oczekiwanych zmian.
Duchowny napisał o tym w artykule opublikowanym w poniedziałek na łamach jezuickiego magazynu „America”. „Niebezpieczeństwem procesu, w którym uczestniczą katolicy z całego świata, jest to, że wszystko co prowadzi do konsensusu, jest z natury ogólnikowe” – stwierdził.
W jego ocenie największym wyzwaniem jest doprowadzenie do tego, by zamieścić w dokumencie końcowym konkretne propozycje.
Wesprzyj nas już teraz!
Jezuita przyznał, że choć papież Franciszek powołał specjalne komisje okołosynodalne, które mają do czerwca 2025 roku opracować wiele zagadnień szczegółowych, to na rzymskim synodzie i tak się o tym dyskutuje.
„Kiedy mówi się o urzędach w Kościele, pojawia się kwestia na kierowniczych stanowiskach oraz ich ordynacji. Kiedy mówi się o wsłuchiwaniu się w głos ludzi czujących, że są na marginesie Kościoła, pojawia się kwestia katolików LGBTQ (a w Afryce tych, którzy żyją w związkach poligamicznych)” – stwierdził.
Jak można wnosić z refleksji o. Martina, głównym problemem dla środowisk progresywnych może być nasączenie dokumentu finalnego takimi terminami, które da się różnie interpretować, po to, by później wykorzystać go jako podglebie do zmian.
Podobną strategię zastosowano po części w przypadku adhortacji Amoris laetitia – sam w sobie niejasny i dwuznaczny przypis 351 został przez progresistów uznany za zgodę na udzielanie Komunii św. rozwodnikom w powtórnych związkach.
Źródło: america.org
Pach