16 października 2013

Jan Kanty – poświęcenie prawdzie i ubogim

(Grób św. Jana z Kęt, By Zygmunt Put Zetpe0202 (Own work) [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html) or CC-BY-SA-3.0-2.5-2.0-1.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons)

Wokół św. Jana Kantego krąży wiele legend. Według jednej z nich święty miał podczas napadu, jakiego doświadczył w trakcie pielgrzymki, złożyć złodziejom obietnicę, że odda im wszystkie pieniądze, dzięki czemu ujdzie z życiem. Rabusie puścili go wolno, a gdy Jan przypomniał sobie, że ma jeszcze zaszytą walutę w płaszczu – zawrócił, by nie złamać danego słowa.

 

Inna legenda traktuje o cudownym rozmnażaniu się jedzenia na talerzu Jana, dzielącego się z biednymi swoimi posiłkami. Ponoć te części wiktuałów, które oddał ubogiemu bliźniemu, nieraz pojawiały się z powrotem przed darczyńcą. Jan był niesłychanie wyczulony na ubogich. Za każdym razem, gdy z okna jadalni uniwersytetu, gdzie pracował jako wykładowca, dostrzegł żebraka, wstawał z okrzykiem „Jezus przychodzi” i przekazywał mu swój posiłek, chętnie sadzając biednego na swoim miejscu za stołem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dzięki takiej postawie na Akademii Krakowskiej utrwalił się wśród wykładowców zwyczaj oddawania jednego posiłku ubogim. Jak głoszą podania, kiedy podawano obiad wicedyrektor wołał po łacinie „biedak idzie”, na co rektor miał odpowiadać właśnie janowym zawołaniem.

Święty słynął ze skromności i wyjątkowej troski o los najbiedniejszych. Jeśli widział, że ktoś jest w tym momencie potrzebujący, oddawał mu, co miał. Którejś zimy ofiarował własne buty kobiecie, która była bosa, okrywając swoje stopy sutanną. Nie czekał, aż znajdzie inne dla siebie.

 

Miał też poczucie humoru, czym jednał sobie zarówno swoich studentów, jak i szlachtę. Gdy któregoś razu służba nie wpuściła go na salony, bo miał zbyt zniszczoną i znoszoną sutannę, przebrał się, nowe ubranie od razu pobrudzi, na co powiedział: „To nic, mojemu ubraniu też należy się posiłek, ponieważ dzięki niemu mam przyjemność przebywania tu”.

 

Po pierwsze: prawda

Jan krzewił kult Eucharystii, zachęcając do częstego przyjmowania Komunii świętej. Wiele godzin spędzał w konfesjonale, dużo czasu poświęcał kazuistyce. Przy rozwiązywaniu konkretnych problemów teologiczno-moralnych, z jakimi zwracali się do niego spowiednicy, prezentował twarde stanowisko. Do dziś zachowały się niektóre orzeczenia pisane jego ręką, stąd wiemy, że wyjątkowo surowo traktował grzechy przeciwko prawdzie, do których zaliczał np. zdradę małżeńską. Cudzołożnikom, wykazywał wówczas, trzeba nakładać „nie pięć czy siedem, czy nawet pięćdziesiąt dni, ale siedmioletnią pokutę”; jednak jeśli grzesznik jest szczerze skruszony, należy, zdaniem Jana, postępować „bardziej miłosiernie ze względu na kruchość natury ludzkiej”.

 

Prawda była zresztą dla Jana jedną z najbardziej istotnych kwestii w życiu. Nie pozwalał, by w jego obecności ktokolwiek obmawiał bliźniego, walczył zawsze o zachowanie jego czci, słynął z wierności tej właśnie cnocie. Prawdomówność, która dziś może się wielu wydawać naiwną, była jego cechą charakterystyczną. Wspomniana legenda o złodziejach jest jej najlepszym przykładem.

 

Na uniwersytecie otaczany był ogromnym szacunkiem. Jego togi przez lata używano podczas nadawania stopni doktorskich. Święty Jan był ponadto niesłychanie pracowity. Zapisał się jako opiekun biednych znany z wielkich uczynków miłosierdzia oraz uczynności i hojności wobec ubogich studentów, o których troszczył się z ogromnym poświęceniem. Zawsze pomagał najbiedniejszym z nich, dziś zresztą patronuje właśnie im oraz wszystkim.

Jednocześnie sam żył bardzo ubogo, za co nieraz spadały na jego głowę kalumnie ze strony bliskich. Na obronę wykazywał im, że ascetyczni ojcowie pustyni dożywali ostatecznie sędziwego wieku. I miał rację, sam w zdrowiu przeżył 83 lata.

 

„Walcz przeciw nieprawdziwym opiniom”

Święty Jan był człowiekiem niezmiernie pracowitym. W okresie kierowania przez niego (na prośbę kanoników regularnych) szkołą klasztorną w Miechowie (1421-1429), „dla uniknięcia nudy i próżnowania”, jak mówił, zajął się przepisywaniem ksiąg teologicznych. Manuskrypty robił również w późniejszym okresie życia, a łącznie rękopisy świętego liczą ponad 18 tys. stron, w tym 28 kodeksów. Współcześnie przechowuje je Biblioteka Jagiellońska w 15 grubych tomach i na mikrofilmach, część zaś z nich znajduje się w Bibliotece Watykańskiej. Niemal każdy zaczynał Jan inwokacją: W imię Boże!”, a kończył: „Bogu dzięki i Matce Bożej, chwalebnej Dziewicy wraz z całym zastępem niebieskim aż po wszystkie wieki. Amen. Ku chwale Boga”.

 

Nastawiony w głównej mierze na rozwój duchowy, nie wdawał się w spory doktrynalne, stawiając naukę Kościoła na pierwszym miejscu. Jak pisał o nim Adam Ostrowski: „Ten święty Profesor jest dla wszystkich pedagogów, nauczycieli, profesorów wzorem wykładowcy całkowicie zaangażowanego w służbie Kościołowi Chrystusowemu i na tej drodze realizującego swoje powołanie życiowe”. Wpisuje się również w słowa Ojca Świętego bł. Jana Pawła II, który w swojej konstytucji apostolskiej o uniwersytetach katolickich przypomniał o tym nauczycielom akademickim, mówiąc: „Powołaniem chrześcijańskich wykładowców jest być świadkami i pedagogami autentycznego życia chrześcijańskiego, którego przejawem winna być osiągnięta już przez nich integracja wiary z kulturą, kompetencji zawodowej z chrześcijańską mądrością”.

 

Znana jest anegdota o św. Janie, zapisana w starych kronikach, idealnie podsumowująca dobro, jakie wzniecał u innych. Dostał mianowicie od pewnego ogrodnika pełny kosz jabłek. A że nie był człowiekiem, który gromadził cokolwiek dla siebie, lecz zawsze miał na uwadze ubogich, przesłał je szewcowi w Krakowie. Szewc rozdzielił parę jabłek pomiędzy swoje dzieci, resztę oddał zaś znajomemu krawcowi, który zapadł na zdrowiu. Krawiec, chcąc zadbać o swoją sąsiadkę staruszkę, ofiarował jabłka kobiecie, a ta – uważając, że jej wystarczy mleko i chleb, a witaminy powinny trawić do kogoś, kto spala się przy pracy, dba o biednych, opiekuje się nimi, zapominając o sobie –  przesłała je… św. Janowi.

 

Święty Jan uczył swoich studentów: „walcz przeciw nieprawdziwym opiniom, ale niech twoją bronią będzie cierpliwość, pogodne usposobienie i miłość. Przemoc jest szkodliwa dla twojej duszy i rujnuje najlepszą sprawę”.

 

Święty, ukochany przez społeczność Krakowa, nawet na łożu śmierci myślał o innych, pocieszając ich słowami: „Nie zważajcie na to więzienie, które ulega zepsuciu ale myślcie o duszy, która je opuszcza”.

 

Zmarł 24 grudnia 1473 roku. Już wówczas został pochowany w aurze świętości pod amboną  w kościele Św. Anny w Krakowie.

 

***

 

Jan Kanty, znany również jako Jan z Kęt, urodził się 24 czerwca 1390 roku w Kętach. Jego ojciec, Stanisław Wacięga, był zamożnym mieszkańcem i burmistrzem miasta Żywiec. W 1418 roku został magistrem atrium (doktorem nauk wyzwolonych) Wydziału Filozoficznego Akademii Krakowskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał pomiędzy 1418 a 1421 rokiem. W 1421 r. objął szkołę klasztorną w Miechowie, pełnił tam również obowiązek kaznodziei. W 1429 r. zaczął wykładać na Wydziale Filozoficznym Akademii Krakowskiej, gdzie dwukrotnie pełnił funkcję dziekana. Wykładał logikę, fizykę, ekonomię Arystotelesa.

 

W wieku 40 lat rozpoczął studia na Wydziale Teologicznym. Po uzyskaniu bakalaureatu z teologii, otrzymał kantorię przy kościele św. Floriana w Krakowie i probostwo w Olkuszu (1439), zaś po zdobyciu stopnia magistra z teologii do końca życia wykładał na Wydziale Teologicznym.

 

Jak wykazują badacze życia świętego, przyjmując współczesną nomenklaturę „musimy uznać św. Jana Kantego za najbardziej wykształconego wśród świętych i błogosławionych polskich – miał bowiem dwa doktoraty: z filozofii i teologii. Po nim dopiero św. Maksymilian Kolbe osiągnął podobny sukces”.

 

Wiele lat po śmierci Jana, w 1549 r., Jakub Ferdel, rektor Akademii, wystawił mu okazały grobowiec, obecnie znajdujący się w Kolegium Większym kościoła św. Anny w Krakowie. W bulli kanonizacyjnej papież Klemens XIII pisał o Janie: „Codziennie po ukończeniu swoich zajęć udawał się z Akademii prosto do kościoła, gdzie długo się modlił i adorował Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie”. Jan Kanty został beatyfikowany 27 września 1680 przez bł. Innocentego XI, a kanonizowany 16 lipca 1767 przez Klemensa XIII.

 

W ikonografii przedstawiany jest w stroju profesorskim – toga i biret – z krzyżem i różańcem w ręku. Kościół katolicki wspomina świętego Jana 20 października.

 

Magdalena Żuraw

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 308 886 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram