„Nasza historia to rachunki krzywd. Nasza wspólnota to zmarli i polegli. Katastrofalnie smutne” – mówi Jan Klata w rozmowie z Newsweekiem. Krakowski prowokator piastujący stanowisko dyrektora Narodowego Teatru Starego podzielił się z gazetą Tomasza Lisa swoimi żalami i obawami dotyczącymi „kibolskiego” patriotyzmu i artystycznej cenzury, jaka szykuje się za rządów PiS.
Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie wyznał w rozmowie z Newsweekiem, iż czuje się „okradziony z patriotyzmu”, ponieważ nie należy do „wyznawców kultu zmarłych”, którzy jego zdaniem zawłaszczyli polski patriotyzm. – Wiem, że mówiąc to, skazuję się na wykluczenie, bo kto ośmiela się mówić inaczej, myśleć inaczej, czuć inaczej, kto nie wyznaje patriotyzmu trupiej czaszki, stawia siebie poza wspólnotą wyznawców wielkiej masakry – oświadcza prześladowany przez czcicieli grobów reżyser.
Wesprzyj nas już teraz!
Dyrektor Starego żali się, iż każda dyskusja, której ton nadają w Polsce wyznawcy trupiej czaszki, jest z góry nieuczciwa – „dogmatyzowana”. Mało tego, ten rodzaj dyskusji ma swoich obrońców w postaci „kiboli”, takich jak osoby, które protestowały przeciwko teatralnym „masakrom”, w których Klata „uczciwie” zaniżał repertuar narodowej sceny do poziomu rynsztoku. – W cywilizowanych krajach kibolskie zachowania są napiętnowane. U nas kibolstwo wynosi się na ołtarze – poucza rozmówca Newsweeka.
Takim kibolstwem jest nie tylko wygwizdywanie scenicznych profanacji, ale również „nieustający syndrom 11 listopada” i podpalanie homo-tęczy w Warszawie. – Dominuje patriotyzm pochodni, podpalania tęczy. Tęczę dyskretnie sprzątną, to podpalą palmę – ostrzega dyrektor. – W Polsce nie można sobie pozwolić na zniuansowaną rozmowę na temat zbiorowości, pamięci, na temat tego, co warto pamiętać, co trzeba pamiętać, co należałoby pamiętać inaczej, niż się dotychczas pamiętało, nie narażając się na fangę fanatycznego sługi pisiorów – tłumaczy.
Wśród wielu rozsądnych zdań wypowiadanych przez Jana Klatę (jak te o Powstaniu Warszawskim, czy o złych skłonnościach do mesjanizmu, podziałów i do czczenia klęsk, stanowiących polskie wady narodowe) buńczuczny dyrektor Teatru Starego przemyca tak wiele pogardy, bezinteresownej nienawiści i niewybrednego szufladkowania osób myślących inaczej niż on i nierozumiejących – jak zapewne mniema – jego „wyrafinowanych” artystycznych prowokacji, że trudno byłoby podejrzewać go o szczere zatroskanie stanem polskiego społeczeństwa.
Jan Klata podziela obawy osoby przeprowadzającej wywiad, iż po przejęciu rządów przez PiS nastanie okres „triumfalizmu Kościoła”. Obawia się również o to, że Polska pójdzie w ślady Węgier rządzonych przez Victora Orbana. – Marzenie o Budapeszcie w Warszawie jest na ustach prezesa Kaczyńskiego od dawna – przypomina reżyser, wyrażając lęk, iż pisowska cenzura ograniczy swobodę artystyczną, podobnie jak na Węgrzech, gdzie – zdaniem Klaty – można wystawiać już tylko sztuki o św. Stefanie.
FO