Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek poinformował w czwartek o ukończeniu prac nad poszerzeniem kanonu lektur szkolnych. Znajdą się w nim między innymi encykliki Jana Pawła II. Ponadto fragmenty tekstów polskiego papieża trafią do podręczników. Co ciekawe, Przemysław Czarnek mówił tu o podręczniku do przedsiębiorczości.
Minister podkreślił, że za pontyfikatu polskiego papieża powstały encykliki ukazujące sprawiedliwe podejście do rynku, jak również czasu pracy i wynagrodzenia. Jego zdaniem warto to pokazać uczniom na lekcjach przedsiębiorczości, gdyż ta musi wiązać się z etyką – podaje Bankier.pl.
Miejmy nadzieję, że fragmenty nauczania Jana Pawła II rzeczywiście znajdą się w szkolnych książkach. Oraz że nie zostaną potraktowane po macoszemu, jak często do tej pory działo się z tekstami polskiego papieża. Jednak bądźmy realistami – w wielu przypadkach tak się stanie. Mimo wszystko jednak jeśli w przynajmniej niektórych przypadkach coś z nauki Jana Pawła II zostanie w głowach uczniów na resztę życia, to zmianę tę warto wprowadzać.
Wesprzyj nas już teraz!
Tu zapewne podniosą się głosy dotyczące budowaniu państwa wyznaniowego. Bo jak to tak?! Miejsce papieża jest w salce katechetycznej, a nie w szkolnej ławie (czy przed aplikacją MS Teams), gdzie zasiadają także dzieci agnostyków, ateistów, żydów a może i współczesnych wyznawców Peruna. Tymczasem czyjś związek z religią nie musi oznaczać nieprzydatności jego przesłania dla ogółu obywateli. Często jest wręcz przeciwnie, a wiedzą o tym Amerykanie czerpiący z życia i przekonań pastora Martina Luthera Kinga.
Ktoś inny wyrazi może i pobożne zdumienie. Jan Paweł II i przedsiębiorczość?! Jak to tak?! Miejsce papieża jest na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, a przedsiębiorczość wiąże się z cwaniactwem i papieża do tego nie mieszajmy. W końcu pierwszy milion trzeba ukraść. Jednak choć łączenie Jana Pawła II z przedsiębiorczością może dziwić, to jednak taka intuicja jest chybiona. To właśnie papież-Polak zawarł w swej – najbardziej chyba prorynkowej encyklice w dziejach Kościoła – aspekty takie jak wolna przedsiębiorczość, etyka dążenia do zysku, własność intelektualna et cetera. Jego spojrzenie wykracza poza zmatematyzowaną perspektywę niektórych ekonomistów, a jednocześnie opiera się na głębokim zrozumieniu fundamentów współczesnej gospodarki. Jeśli przedsiębiorczość kojarzy się z nieuchronnym cwaniactwem, to tym bardziej pora to zmienić.
Jan Paweł II i etyka w gospodarce
Wśród wielu encyklik, na których kartach Jan Paweł II przedstawił prawdy dotyczące poszanowania ludzkiej godności, wartości pracy, solidarności i pomocniczości, uwagę przyciąga zwłaszcza „Centesimus annus” – dokument wyjątkowo pro-wolnorynkowy. Jak pisał w nim Jan Paweł II, „głównym bogactwem człowieka jest wraz z ziemią sam człowiek. To właśnie jego inteligencja pozwala odkryć możliwości produkcyjne ziemi i różnorakie sposoby zaspokojenia ludzkich potrzeb. To jego zdyscyplinowana praca i solidarne współdziałanie z innymi umożliwia tworzenie coraz szerszych i coraz bardziej godnych zaufania wspólnot pracy, mających dokonywać przekształceń środowiska naturalnego i środowiska społecznego. Proces ten wymaga zaangażowania tak ważnych cnót, jak rzetelność, pracowitość, roztropność w podejmowaniu uzasadnionego ryzyka, wiarygodność i wierność w relacjach międzyosobowych, męstwo we wprowadzaniu w życie decyzji trudnych i bolesnych, lecz koniecznych dla wspólnej pracy przedsiębiorstwa i dla zapobieżenia ewentualnym katastrofom”.
Rola zysku
Papież w „Centesimus annus” krytykuje wykorzystywanie pracowników i odzieranie ich z godności. Jednocześnie zauważa, że możliwe jest uczciwe dążenie do zysku. Jan Paweł II podkreślił, że „Kościół uznaje pozytywną rolę zysku jako wskaźnika dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa: gdy przedsiębiorstwo wytwarza zysk, oznacza to, że czynniki produkcyjne zostały właściwie zastosowane a odpowiadające im potrzeby ludzkie — zaspokojone”. Jak często dziś zapominają o tym zwolennicy państwowego interwencjonizmu rozdzielający pieniądze na prawo i lewo bez względu na efektywność lub jej brak. W Stanach Zjednoczonych przejawem tego typu działań jest polityka banku centralnego związana z wykupem obligacji korporacyjnych na masową skalę – bez względu na rentowność czy wiarygodność firmy.
Podobnym przykładem w Polsce są elementy planowanego Nowego Polskiego Ładu, takie jak choćby stworzenie statusu zawodowego artysty finansowanego przez państwo. W tym świetle brak dochodów, zysków z działalności artystycznej, uznawany jest za argument na rzecz ich wsparcia ze środków z opłaty reprograficznej.
Tymczasem brutalna prawda jest taka, że jeśli działalność przedsiębiorcza, podobnie jak działalność artystyczna przynosi długofalowo straty, to oznaczają one brak zapotrzebowania na nią. Nie musi to oznaczać braku artystycznego talentu czy wewnętrznej (np. etycznej) wartości danych produktów, usług czy dzieł. Oznacza jednak, że ludzie nie potrzebują ich – a w każdym razie w mniejszym stopniu niż posiadanych przez nich pieniędzy. Dlatego też nie chcą dobrowolnie wydawać ich na zakup danego produktu. Wszelkie sztuczne finansowanie ich prowadzi do zakłócenia bodźców. Zamiast zmienić branżę, zawód, a przynajmniej sposób prowadzenia biznesu czy działalności artystycznej, w sztuczny sposób podtrzymuje się działalność niewydajną.
Przeciw kultowi państwa
Oczywiście Jan Paweł II byłby ostatnim, który opowiedziałby się za pozostawieniem osób nieradzących sobie na rynku na pastwę losu. W ostateczności opowiedziałby się zapewne za pomocą ze strony państwa. Jednak za najlepsze rozwiązanie uznawał pomoc dobrowolną i prywatną. Zwracał uwagę, że częściej wiąże się ona ze spojrzeniem na inne – a nie tylko materialne – potrzeby bliźniego. Odrzucał kierowanie się przy tej formie pomocy logiką biurokratyczną. Tymczasem państwo polskie lubuje się w różnego rodzaju „plusach” „tarczach” i innych formach masowego i anonimowego rozdawnictwa. Choć wiążą się z nimi pewne korzyści (w szczególności jeśli chodzi o pomoc rodzinom), to jednak stoi za nimi logika biurokratyczna. Ich wspólnym mianownikiem jest uzależnienie od państwa.
Tymczasem Jan Paweł II, na którego powoływał się minister Czarnek, nie był zwolennikiem kultu państwa. Przeciwnie. Podkreślał, że „według Rerum novarum i całej nauki społecznej Kościoła, wyrazem społecznej natury człowieka nie jest jedynie Państwo, ale także różne grupy pośrednie, poczynając od rodziny, a kończąc na wspólnotach gospodarczych, społecznych, politycznych i kulturalnych, które jako przejaw tejże ludzkiej natury posiadają – zawsze w ramach dobra wspólnego – swą własną autonomię. To właśnie nazwałem podmiotowością społeczeństwa, która wraz z podmiotowością jednostki, została unicestwiona przez socjalizm realny”.
Również to jest cenna lekcja dla uczniów przedmiotu „podstawy przedsiębiorczości”, podobnie jak i dla rządzących naszym krajem. Wielu z tych ostatnich szczyci się opozycyjną przeszłością i pokonaniem realnego socjalizmu. Sami jednak powielają jeden z czołowych jego błędów – statolatrię, czyli kult państwa i kult partii.
Nie chodzi tu o mieszanie Jana Pawła II w bieżące rozgrywki polityczne. Mógłby on wiele złego powiedzieć o wadach każdej z partii, jak również o naszych wadach narodowych w ogólności. Wdrożenie nauki polskiego papieża do szkół, szczególnie na lekcje przedsiębiorczości to doskonały pomysł. Teraz jednak czas, by za nim poszły kolejne działania – zastosowanie się do papieskich wskazań etycznych przez polityków kształtujących nasz kraj.
Marcin Jendrzejczak