„Popisy członków Rady Medycznej przy Premierze RP dowodzą, że sprawa szczepień nie jest już sporem na argumenty, lecz dzieje się w sferze emocji”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Jan Pospieszalski.
Publicysta przypomina dwa najbardziej porażające w ostatnich tygodniach pomysły doradców premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie przeciwdziałania tzw. pandemii. Pierwszy przedstawiła prof. Anna Piekarska i brzmiał on: „Ludzie uchylający się od szczepień, jeżeli zachorują na covid, powinni płacić 100 procent kosztów leczenia. Autorem drugiego jest prof. Miłosz Parczewski, który postulował wprowadzenie godziny policyjnej dla niezaszczepionych.
Według Jana Pospieszalskiego tego typu wypowiedzi są dowodem na to, że „komuś puszczają nerwy”, ponieważ mimo miażdżącej przewagi promotorów szczepień, korzystających z aparatu państwa, administracji i opłacanych mediów, wielu Polaków nadal ma wątpliwości czy przyjąć preparat przeciw covid.
Wesprzyj nas już teraz!
Twórca i gospodarz programu „Warto Rozmawiać” przypomina, jaki los spotkał m.in. lekarzy, którzy ośmielili się zgłosić wątpliwości i zadawać pytania w sprawie tzw. pandemii i „dywanowych” szczepień. Część z nich została wezwana na przesłuchanie do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Izby Lekarskiej (m.in. dr Basiukiewicz i dr Martyka), a profesorowie na uczelniach zostali poddani administracyjnym szykanom (m.in. prof. Rutkowski).
„Nerwowe reakcje, mimo tak wielkiej przewagi, są raczej dowodem słabości i lęku. Gdy człowiek działa w panice, wtedy łatwiej o błąd. Nie można traktować inaczej niż błąd pomysłu szczepienia dzieci albo szczepienia ozdrowieńców po 30 dniach od przebytej choroby. Medycznie te pomysły są bezzasadne, wręcz groźne, a mimo to szczepionkowa karawana jedzie dalej”, podsumowuje Pospieszalski.
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TK