Prezes PiS uważa rozszerzenie prawnej ochrony życia za jedną z przyczyn wyborczej porażki. Nazywa też dzisiaj neokomunistyczny projekt Zielonego Ładu „aktem ideologicznego szaleństwa”, choć w rozstrzygającym momencie decydował o jego poparciu przez Polskę, strasząc sceptyków „marginalizacją” naszego kraju.
Jarosław Kaczyński udzielił obszernego wywiadu tygodnikowi „Sieci”. Był wypytywany przez Jacka i Michała Karnowskich między innymi o szereg kwestii związanych ze zmianą sytuacji politycznej w Polsce. Indagowany o ewentualność rozpadu środowisk tworzących poprzednią koalicję rządową, odparł: – Nasz obóz polityczny potrzebuje teraz jedności, zdecydowanego przywództwa, szybkiego przejścia do ofensywy. Dlatego zmieniłem swoje polityczne plany. Wcześniej oceniałem, że kierowanie partią do 2025 r. wystarczy – odpowiedział, potwierdzając zamiar pozostania przy sterach partii.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jestem też przekonany, że jeszcze przez jakiś czas mogę skutecznie działać. Mam siły, mam plan polityczny. Nie chcę też, by ktoś mi zarzucał, że jestem dezerterem, że zostawiam partię i całe nasze środowisko w tak trudnym momencie, w starciu z tak brutalnym, nieliczącym się z niczym przeciwnikiem. Zostaję, walczymy dalej – podkreślił.
W dalszej części rozmowy były wicepremier udowodnił, że po jesiennych wyborach o 180 stopni zmieniło się jego postrzeganie, a przynajmniej formułowanie deklaracji na temat unijnej polityki klimatycznej. Utrata władzy wpłynęła na znaczną radykalizację opinii prezesa PiS na tę kwestię, jak zresztą wiele innych, co wynika z wywiadu. W maju 2021 roku, gdy kwestia rewolucyjnego i horrendalnego pod względem kosztów Zielonego Ładu była jeszcze nierozstrzygnięta, mówił on w wywiadzie dla Polskiego Radia:
– (…) Musimy przyjmować pewne realia i dzisiaj ta tendencja do tego, co można określić jako budowa nowego ładu jest taka, że odrzucanie jej oznaczałoby ustawienie się na marginesie i innego rodzaju różne kłopoty.
– Ale też ta druga strona, uczestniczenie w tym projekcie (…) popchnięcia Europy do przodu, a w szczególności takich państw jak Polska, to ten plan jest czymś, w czym warto uczestniczyć nawet za pewną cenę – dodał wówczas.
W najnowszym wywiadzie dla „Sieci” Jarosław Kaczyński skomentował obecne protesty rolników w następujący sposób:
– Od kiedy zostało to poparte przez Solidarność, potencjał stawienia skutecznego oporu znacząco wzrósł. Ale trudno dziś przewidzieć, jak się to potoczy. Na pewno chwieje się Zielony Ład, ten akt ideologicznego szaleństwa, duszący, degradujący europejską i polską gospodarkę. Gdyby podliczyć wszystko, co dostaliśmy od Unii Europejskiej, odliczając nasze składki, byłoby to za mało do sfinansowania tych projektów – podkreślił, niestety poniewczasie.
Interesująco mówił też na temat Krajowego Planu Odbudowy, czyli wielkiej pożyczko-dotacji z Unii Europejskiej, obarczonej jednak de facto wymogiem pełnego posłuszeństwa wobec Brukseli.
– Może i lepiej, żeby tego nie było. Tylko trzeba uwzględnić kontekst – istotą sprawy nie był KPO, lecz przypisana do niego warunkowość związana z oceną „stanu praworządności”. Jedyną możliwością zablokowania tego było zawetowanie całego budżetu UE. A wtedy stracilibyśmy władzę, częścią koalicji był jeszcze Jarosław Gowin. Tego nie mogliśmy zrobić. Wywalczyliśmy mocne gwarancje polityczne, problem w tym, że nie były one przestrzegane przez Komisję Europejską. Zresztą od pewnego czasu w UE prawo już w praktyce nie obowiązuje. Obowiązuje tzw. projekt europejski, czyli faktycznie to, co jest w interesie Niemiec i Francji.
Bracia Karnowscy spytali prezesa PiS o przyczyny wyborczej porażki i ewentualne błędy. Jego zdaniem, problemy rozpoczęły się od… wyroku Trybunału Konstytucyjnego w kwestii zagwarantowania prawa do życia nienarodzonym dzieciom obciążonym wadami i chorobami. Powiedział bowiem:
– (…) kampania wyborcza to zawsze są decyzje obarczone ryzykiem. Ale musimy pamiętać o kontekście. Rok 2019 to podwójne zwycięstwo – wybory europejskie i 45 proc. Poparcia, rekord Polski. Potem parlamentarne, ponad 43 proc. I rekord Polski w wyborach krajowych. Potem wiosna 2020 r. i przeciętna poparcia sondażowego na poziomie 47 proc., najwyższa w naszej historii. Przychodzi jesień i spada nam o 10 proc. Po jakim wydarzeniu – wszyscy wiemy. A później pandemia i ograniczenia, nieakceptowane przez część społeczeństwa, następnie wojna i jej skutki, putinflacja.
Owo wspomniane „wydarzenie” to oczywiście wyrok TK z 22 października 2020 r. Siłą rzeczy, kolejna kwestia dotyczyła tej właśnie decyzji:
– Czy z dzisiejszej perspektywy warto było podważać tzw. kompromis aborcyjny? – pytali redaktorzy „Sieci”.
– Długo uważaliśmy, że nie. Wybór był zupełnie inny: czy Trybunał Konstytucyjny, bo to tam zapadły te decyzje, mógł się uchylić od rozpatrzenia tej sprawy? Długo zwlekał, ale wiem, że były na niego wywierane potężne naciski. Sam werdykt na gruncie prawa, konstytucji i wcześniejszych linii orzecznictwa, jeszcze za poprzednich składów TK, nie mógł być inny. Przyznawał to nawet były prezes Trybunału Andrzej Rzepliński. To trudna kwestia, ale nie mogę jej pominąć, chcąc uczciwie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny porażki – odparł Jarosław Kaczyński.
A zatem, wyrok TK miał być przeciągany w nieokreśloną przyszłość, lecz pod wpływem opinii społecznej został jednak ogłoszony, choć było to i wciąż jest, niewygodne dla Prawa i Sprawiedliwości.
Źródło: wPolityce.pl
RoM