Jeffrey Epstein, miliarder posądzony o udział w przemycie seksualnym i kontakty z przedstawicielami części amerykańskich elit został znaleziony martwy w swej więziennej celi w sobotni ranek. Nie pomógł specjalny nadzór służący właśnie zapobieganiu samobójstwu. Doniesienia mówią, że Jeffrey’a Epstein zmarł wskutek powieszenia. Zawieziono go do szpitala, gdzie jednak stwierdzono zgon.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że niespełna trzy tygodnie wcześniej mężczyznę znaleziono w jego celi nieprzytomnego. Umieszczono go w miejscu obserwacji pod kątem samobójstw. Nie zapobiegło to jednak śmierci mężczyzny, co wzbudza poważne wątpliwości. Naukowiec i prawnik Robert P. George napisał na Facebooku, że twierdzenia, jakoby samobójczej śmierci mężczyzny nie dało się zapobiec, brzmią niewiarygodnie. Podkreślił on również, że sprawa wymaga dokładnego śledztwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Life Site News zmarły miał znajomości we wpływowych kręgach amerykańskich „elit”. Wspierał on Partię Demokratyczną dotacjami w wysokości ponad 140 tysięcy dolarów od lat 90. XX wieku. Posiadał też kilka luksusowych rezydencji w tym prywatną wyspę na Karaibach. Oskarża się go, że przebywały na niej osoby nieletnie w roli seksualnych niewolników odwiedzających ją bogaczy. Ponadto krążą pogłoski, jakoby w samolocie Jeffrey’a Epsteina odbywały się seksualne „przyjęcia”.
Według Life Site News wśród wpływowych ludzi, którzy albo lecieli samolotem Episteina, albo przebywali na jego wyspie znajdują się Tony Blair i Bill Clinton. Ten ostatni stwierdził, że jedynie 4 razy leciał samolotem Epsteina i nie wiedział o jego „obrzydliwych przestępstwach”. Tymczasem według reportażu Fox News z 2016 były prezydent Stanów Zjednoczonych leciał samolotem przynajmniej 26 razy.
Pojawiają się także nieudowodnione twierdzenia, jakoby przynajmniej raz na pokładzie znalazł się Donald Trump.
Źródło: lifesitenews.com
mjend