8 kwietnia 2015

Jemen: nowa odsłona islamskiej rewolucji

(fot. REUTERS/Khaled Abdullah/FORUM)

Obserwowany rozpad Jemenu jest gwałtowniejszym podmuchem procesu, który trwa od dwóch dekad, ale od co najmniej jesieni ubiegłego roku znacząco przyspieszył.


We wrześniu, pomimo rozejmu osiągniętego dzięki pomocy ONZ, szyiccy rebelianci z plemienia Huti opanowywali Sanę, stolicę Jemenu, odrzucili propozycję utworzenia rządu jedności narodowej z prezydentem Abd ar-Rabie Mansur al-Hadim na czele, by po kliku miesiącach, a więc na początku stycznia br. przeprowadzić szturm na pałac prezydencki. Atak został uznany przez władze sunnickie za zamach stanu, szyici odpowiedzieli, że prezydent stracił prawo do rządzenia krajem. Ich oddziały przejęły wówczas państwowe media, ostrzelały konwój z premierem Chalidem Bahaha i otoczyły siedzibę szefa rządu. W lutym szyici, którzy nie wycofali się ze stolicy rozwiązali parlament, wymusili podanie się premiera do dymisji i aresztowali prezydenta Hadiego. Jego ucieczka, najpierw do Adenu, potem do Rijadu jest już tylko przypieczętowaniem końca kolejnego rozdziału w historii Jemenu. Tej fali przemocy, moim zdaniem, negocjacjami przy wsparciu bezradnej ONZ już się nie powstrzyma. Dotarliśmy do momentu pełnej konfrontacji, a szyici chcą zagrać o wszystko. Oni również chcą pokazać, że istnieją i są liczącą się siłą islamu, udowodnić, że nie ciągną się w ogonie rewolucji.

Wesprzyj nas już teraz!

Nihil novi

Za fasadą islamskiej ideologii, jak zawsze kryje się źródło przemocy i wojny: Jemen stanowi ostatni punkt transportu ropy naftowej z Arabii Saudyjskiej, która jest największym producentem tego surowca na świecie. A zatem wydarzenia w Jemenie, chociaż nieznacznie naświetlane i nagłaśniane w mediach zachodnich, dotyczą także i nas.

Oczywiście wojna Huti nie jest żadną nowiną. Jak trwała od dekad, tak trwa nadal, ale w ostatnim tygodniu sytuacja jest napięta. Na tyle mocno, że po wypędzeniu do Rijadu prezydenta Hadiego do akcji wkroczyła Arabia Saudyjska oraz Egipt. Akcji, czyli zbrojnej interwencji z użyciem flotylli, wojsk lądowych oraz nalotów bombowców i myśliwców. A gra toczy się o wszystko. Jemen wprawdzie nie został poważnie dotknięty przed kilku laty rewolucją islamską, zwaną arabską wiosną, ale dyktator Saleh został wówczas obalony, a od 2011 roku wojna domowa się nasila. Rebelianci Huti, czyli szyicka grupa reprezentująca mniejszość szyicką w Jemenie, uznając się za grupą prześladowaną obaliła kolejnego dyktatora, który tymczasem udał się na emigrację do Arabii Saudyjskiej prosząc wahabitów o bardziej zdecydowaną interwencję.

Kto się czai za rebeliantami Huti? To dosyć proste, przynajmniej, jeżeli chodzi o wskazanie kraju importu funduszy i broni na tę świętą wojnę szyitów. To Iran. Jemen jest swoistym poligonem starć pomiędzy Arabią Saudyjską i jej dziewięcioma sprzymierzeńcami z regionu a szyickim Iranem, Syrią oraz libańskim Hezbollahem. To wojna religijna w ramach islamu i poszerzanie sfery wpływów. Chociaż Iran oficjalnie tego nie potwierdza, a nawet gwałtownie zaprzecza, bez dostaw broni i czołgów z Teheranu Huti nigdy nie zdołaliby ogłosić niepodległości na południu Jemenu, a teraz przejmować kolejnych przyczółków.

Oprócz przejęcia władzy Huti chcą równocześnie zagrodzić drogę innemu wrogowi, Al Kaidzie, która jest tu wciąż ważnym graczem, a która widząc swój zmierzch i pozostawanie w cieniu Państwa Islamskiego w sensie globalnym, postanowiła także przypomnieć o sobie (zresztą nie tylko w Jemenie, ale w Kenii i Somalii). AQAP, czyli bardzo aktywne i niebezpieczne skrzydło siatki terrorystów działające na Półwyspie Arabskim (wielki wróg władz w Rijadzie i Adenie) wykorzystując destabilizację polityczną przeprowadziło szturm na więzienie w Al-Mukalli i oswobodziło swojego lidera Chaleda Batarfiego. Niezależnie od zmian politycznych i od tego, kto będzie teraz dzierżyć władzę, los chrześcijan był, jest i będzie nadal bardzo trudny.

Chrześcijaństwo na indeksie

Jemen opuścił ostatnio pierwszą dziesiątkę państw, w których najbardziej prześladuje się chrześcijan. Aktualnie na liście hańby Open Doors zajmuje i tak wysokie czternaste miejsce, a najnowsze wydarzenia nie napawają optymizmem. Kraj od długich lat targany jest wojną domową i terroryzmem. Ponieważ chrześcijaństwo jest jako takie zakazane, a muzułmanom pod karą śmierci zabrania się nawet czytania Pisma Świętego, jedynymi tolerowanymi przez państwo wyznawcami Chrystusa są obcokrajowcy, i to wyłącznie imigranci zarobkowi lub turyści, którzy nie mają jednak prawa demonstrować publicznie swojej wiary, nie wspominając o ewangelizacji.

Dodam tylko, że zmiana pozycji tego państwa na Światowym Indeksie Prześladowań nie oznacza wcale lepszej sytuacji w Jemenie, ale wzrost nietolerancji i przemocy antychrześcijańskiej w innych państwach, takich jak Somalia, Pakistan, Nigeria, Sudan, Libia czy Irak.

Jeżeli uwzględnimy fakt, że w 24-milionowym Jemenie żyje zaledwie tysiąc chrześcijan, głównie imigrantów, to zrozumiemy, że wojna ta nie dotknie ich tak „masowo”, jak działania militarne w Syrii czy Iraku. Niemniej niearabska i nieislamska społeczność obcokrajowców jest dla agresorów łatwiej osiągalna. Tym bardziej, że dotychczasowy los niemuzułmanów leżał dotąd w rękach dyktatora, który czmychnął, pozostawiając za sobą chaos. W państwie, gdzie islam jest religią państwową, szariat prawem podstawowym, zaś apostazję karze się śmiercią, gdzie przywódcy duchowi nawołują do stosowania wobec chrześcijan przemocy, gdzie do 26 marca dyktatura prezydenta Hadiego ścigała się na zmianę z plemionami arabskimi, terrorystami i bandami kryminalistów o pozycję lidera w ich atakowaniu, życie prześladowanych zawsze wisiało na włosku. Przekonali się o tym m.in. uprowadzeni w Jemenie pracownicy szpitala w Sada.

Przypomnę, że w czerwcu 2009  roku sunniccy terroryści z jemeńskiej odnogi Al-Kaidy porwali zachodnich wolontariuszy, Johannesa i Sabine Hentschel (małżeństwo z Niemiec) razem z trojgiem dzieci: Simonem, Lydią i Anną. Uprowadzili także brytyjskiego inżyniera Tony’ego oraz trzy młode kobiety: Ritę Stumpp, Anitę Grünwald i Eom Young-sun. Osoby te pracowały dla holenderskiej fundacji World Wide Services, która wysyła personel medyczny do szpitali w krajach rozwijających się.

Kilka dni po porwaniu w Dolinie Noszur, znanej jako matecznik Al-Kaidy, znaleziono ciała Rity, Anity i Eom. Rok później, w maju 2010 r. uwolniono dwie dziewczynki Lydię i Annę, które od tego czasu mieszkają z rodziną w Niemczech. Od tamtej pory nie było już jednak żadnych informacji na temat pozostałych przetrzymywanych osób: rodziców i brata dziewczynek oraz inżyniera Tony’ego. W październiku ub. r. niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych przekazało tragiczną informację, pochodzącą z zaufanego źródła, że Johannes, Sabina i Simon nie żyją. Los Tony’ego pozostaje nieznany. Oficjalnie, ale można przypuszczać, że także został zabity.

Proces rewolucji w Jemenie przyspieszył, więc trudno prognozować, jak się potoczą dalsze losy wojny domowej, która staje się tymczasem konfliktem międzynarodowym. Czy wojna wybuchnie z wielką gwałtownością wyłącznie tam, czy przeniesie się na obszar Arabii Saudyjskiej i Egiptu, jak zachowa się Państwo Islamskie, o tym wszystkim jeszcze trudno wyrokować. Jedno jest pewne, chrześcijanie jak byli prześladowani, tak nadal będą. To ich niezmienny los pod mieczem Allaha, zarówno pod jego ostrzem szyickim, jak i sunnickim.

Tomasz M. Korczyński



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij