Żywoty świętych autorstwa Piotra Skargi to wspaniały zabytek szesnastowiecznej polszczyzny – taką opinię możemy usłyszeć z ust niejednego polonisty. Warto jednak zauważyć, że słowo „zabytek” brzmi niekiedy jak „zmurszały rupieć”, a ta proza, gdy się w nią dobrze wczytać, mimo upływu z górą czterech wieków naprawdę nie straciła nic ze swego uroku (nie wspominając nawet o słuszności sądów).
W powszechnej świadomości Polaków ksiądz Piotr Skarga funkcjonuje przede wszystkim jako płomienny kaznodzieja napominający króla, sejm i brać szlachecką o konieczności niezłomnego trwania w katolickiej wierze, bo to fundament najpewniejszy pomyślności doczesnej i wiecznego zbawienia. Taki jego portret utrwaliła w naszym zbiorowym wyobrażeniu niezwykle ekspresywna wizja Jana Matejki, który odmalował wybitnego szermierza Kontrreformacji w postawie tchnącej pełnią oratorskiego uniesienia, powtórzonej później w większym bądź mniejszym stopniu w bryłach pomników w Grójcu i Krakowie.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednak praca kaznodziejska bynajmniej nie wyczerpywała zakresu aktywności naszego niepospolitego jezuity – jego duszpasterskie dzieło obejmowało wiele obszarów: czy to dydaktyczno-administracyjnych (był rektorem Akademii Wileńskiej), czy charytatywnych (zakładał banki pobożne), czy wręcz misjonarskich (nawrócił na katolicyzm między innymi synów zagorzałego kalwinisty Mikołaja Radziwiłła Czarnego i sześćdziesięciu siedmiu pastorów protestanckich). Tego szerokiego wachlarza poczynań w sposób nieunikniony musiało dopełnić pisarstwo.
Choć debiut późny – owoc wyborny
Na polu literackim zadebiutował Piotr Skarga dosyć późno, bo w wieku lat czterdziestu, jednak od tego momentu spod jego pióra jak z rogu obfitości posypały się liczne prace polemiczne i apologetyczne, moralistyczne i polityczne, historyczne i hagiograficzne.
Za pióro chwycił dosyć niechętnie, posłuszny zleceniu przełożeństwa, jednak wkrótce okazało się, że jest tegoż pióra prawdziwym mistrzem. Zaświadcza o tym poczytność jego dzieł zarówno za życia, jak i po śmierci, przez cały wiek XVII, praktycznie aż do „saskiej nocy”, kiedy gusta czytelnicze wynaturzyły się na równi z całą mentalnością narodu; kiedy to Polacy – jak trafnie orzekł Józef Wybicki – nie umieli mówić jak ich przodkowie, Orzechowscy, Kochanowscy, Skargowie; utworzyli sobie bełkot jakiś barbarzyński z łaciny i polszczyzny złożony.
Bezwzględną wielkość literacką Piotra Skargi najpełniej potwierdza fakt, iż na nowo – właśnie jako pisarza – odkryli go tak zwani „oświeceni”, czyli środowisko stojące na skrajnie przeciwnym biegunie ideowym. Chwalili go za użycie wybornej polszczyzny, bez epatowania makaronizmami i silenia się na barokowe koncepta. Libertyn i antyklerykał Stanisław Trembecki widział w jego dziełach wzór czystości języka, który niedługo potem psuć się zaczął. Podobnie Stanisław Potocki, mason, autor Podróży do Ciemnogrodu oraz projektu kasaty zakonów na ziemiach zaboru rosyjskiego, zachwycał się nimi co do czystości, prostoty i powagi mowy.
I trwa taki odbiór przez cały wiek XIX i XX. Henryk Rzewuski porównywał skargowskie Żywoty świętych do mickiewiczowskiego Pana Tadeusza (którego autor – dodajemy nawiasem – widział w nich najpoetyczniejsze dzieło polskie); z kolei Janusz Tazbir, niepośledni znawca kultury staropolskiej, który w ciągu całej swej długiej kariery naukowej niezmiennie stawiał Kontrreformację w rzędzie plag najsrożej doświadczających ludzkość, przyznawał otwarcie, iż proza Skargi stanowi szczytowy punkt ewolucji literackiej polszczyzny XVI wieku.
Przede wszystkim strawa duchowa
Najpoczytniejsze ze wszystkich dzieł Piotra Skargi były – i wciąż są – Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu. Od czasu wileńskiego pierwodruku w roku 1579 przez długie wieki tytuł ten trwał w polskich domach w żelaznym kanonie lektur. Do dziś jeszcze ze szczętem nie wymarło pokolenie na nim wychowane.
Był to swoisty bestseller dawnej Rzeczypospolitej – tylko do połowy XVII stulecia ukazało się dwanaście wydań (dla porównania: dzieła Jana Kochanowskiego miały ich tylko sześć, a Dworzanin Łukasza Górnickiego zaledwie jedno). Jako pierwsza tego typu publikacja na gruncie polskim Żywoty Piotra Skargi z powodzeniem zastąpiły Złotą legendę Jakuba de Voragine.
Owa ogromna, obejmująca blisko czterysta biografii (czy raczej: hagiografii) księga nie była oryginalnym pomysłem polskiego jezuity, lecz w przeważającej mierze kompilacją dorobku średniowiecznych i współczesnych autorowi historyków, ksiąg Starego Testamentu i pism ojców Kościoła. Skarga traktował swe źródła niezwykle twórczo: tłumaczył, przerabiał, skracał i uzupełniał własnymi przemyśleniami. Ponad szczegóły historiograficzne przedkładał bowiem pożytek duchowy czytelnika.
Byśmy na święte często patrzyli – pisał w przedmowie do ostatniego przed śmiercią wydania – pewnie byśmy w miłości ku Bogu gorzeli. Oni są piękniejsi niżli niebo, słońce i gwiazdy (…) Przetoż na nie i dary Boże w nich patrząc, do zamiłowania dobroci, szczodrobliwości i miłosierdzia Pana Boga naszego pobudzić się możem.
Nie czytaj tych żywotów jako samę historyją, abyś tylko wiedział, ale jako naukę i żywą Ewangeliją – zaleca autor, który wedle powyższego założenia każdy z żywotów opatrzył obrokiem duchownym, czyli nauką pobudzającą do czynienia pokuty i dobrych uczynków. Znać w tym zabiegu troskę o właściwy odbiór treści, zwłaszcza w kontekście nieustających polemik z protestantyzmem (nawiasem mówiąc, postulującym zniesienie kultu świętych). Oprócz pouczeń moralizatorskich czytelnik Żywotów znajdował w nich jasną wykładnię katolickiej dogmatyki, obronę jedności Kościoła czy prymatu papieża.
Dalekie strony, bajeczne czasy
A wszystko podane językiem pięknym i swobodnym, potoczystym w stylu i starannym w doborze wyrazów, kunsztownym a przejrzystym w budowie zdań. Dodajmy do tego szeroki horyzont czasowo-przestrzenny – wszak te opowieści z jednej strony dotykają w równej mierze zamierzchłej przeszłości pogańskiego Rzymu, co najnowszych wydarzeń w Anglii, gdzie na katolików zaczęły właśnie spadać srogie prześladowania; z drugiej zaś rozgrywają się praktycznie na całym ziemskim globie: na wschód słońca w Indyjach, na zachód w Ameryce, na północ w Japonijej, na południe w Brazylijej.
A na tle owego niekiedy nader egzotycznego krajobrazu maluje autor barwne, pełnokrwiste postaci prawdziwych herosów katolickiej wiary: gorliwych pasterzy, niezłomnych dziewic, zapalonych misjonarzy, nieustraszonych męczenników.
Śladem owych Bogiem mocnych twardzieli wiódł Skarga swoich czytelników w najodleglejsze zakątki świata, przez wszystkę Afrykę i Arabią, Persyję i dwakroć linię, gdzie słońce równy dzień z nocą czyni (…) i żywności się psują, i ludzie ledwo żywi na okrętach zostają; niby wehikułem czasu przenosił ich w odległą, tajemniczą przeszłość, gdy Agarenowie, którzy się potem z Turkami zmieszali, Damaszek miasto w Syryi opanowali i wielkie nad chrześcijany wywierali okrucieństwa, lub kiedy za czasów króla francuzkiego Dagoberta, acz siłą i męztwem sławni, Waszkonowie poganami jeszcze byli.
Trudno się więc dziwić ogromnemu zainteresowaniu tymi opowieściami, zwłaszcza gdy w XIX wieku Żywoty świętych zawitały pod strzechy, stając się podstawowym źródłem wiedzy nie tylko biblijno-apologetycznej, ale i historyczno-geograficznej polskiego ludu, który z zapartym tchem je chłonął.
Tak oto, używając beletrystyki religijnej zaspokajającej głód sensacji fabularnej w niższych warstwach (wedle określenia badacza i wydawcy literatury staropolskiej, Juliusza Nowaka-Dłużewskiego), jej autor skutecznie realizował przemyślaną jezuicką strategię ewangelizacji za pomocą atrakcyjnych mediów.
Wszechstronne zainteresowania i obserwacje
Ale przecież nie samymi Żywotami świętych literacka twórczość Piotra Skargi stoi. Nie zapominajmy, że był on równie płodnym autorem znakomitej homiletyki oraz zaangażowanej publicystyki w wielkim stylu (wspaniały mariaż obu tych gatunków stanowią słynne Kazania sejmowe).
Nie było tematu, który by go nie zajmował – żywił wszak gorące przekonanie, iż we wszystkich sferach życia można i trzeba uprawiać duszpasterstwo i apologetykę.
Bronił zatem Najświętszej Eucharystii przed herezją zwingliańską, wyłuszczał podstawy, na których stoi katolicka nauka o Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, pouczał ewangelików, zawstydzał arian, nawoływał do realnej unii Kościoła zachodniego i wschodniego, wzywał do pokuty obywateli Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, ganił rokoszan zamęt w ojczyźnie czyniących, dziękował Panu za zwycięstwa polskiego oręża, przypominał szlachcie o jej rycerskich obowiązkach, i już wtedy, u progu XVII stulecia, gdy Rzeczpospolita wciąż jeszcze u szczytu potęgi stała, przepowiadał jej upadek i rozbiór wskutek grzesznego postępowania Polaków.
Na początku XIX stulecia biskup Jan Paweł Woronicz (notabene jako kaznodzieja porównywany niekiedy ze Skargą) tak wychwalał jego wielką wszechstronność: Chcesz zostać dobrym kaznodzieją? – czytaj Skargę; filozofem? – czytaj Skargę; teologiem? – czytaj Skargę; dziejopisem? – czytaj Skargę; politykiem? – czytaj Skargę; chrześcijaninem? – czytaj Skargę. Skarga prawdziwie jest wszystkim i dla wszystkich.
Także dzisiaj.
Jerzy Wolak
Artykuł został opublikowany w 82 nr. magazynu POLONIA CHRISTIANA
Wstąp do Klubu
Przyjaciół PCh24.pl!