Media coraz częściej sugerują, że to nie Jarosław Kaczyński będzie kandydatem na premiera po najbliższych wyborach parlamentarnych. Na giełdzie nazwisk pojawia się coraz częściej szefowa sztabu wyborczego Andrzeja Dudy – Beata Szydło. Politycy PiS nie zajmują w sprawie tych spekulacji jednoznacznego stanowiska.
Rozważania, czy nie „ukryć” Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami parlamentarnymi (tak jak stało się to przed wyborami prezydenckimi) zaczęły się tuż po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Sukces kandydata PiS rozochocił środowisko. Jako twórcę sukcesu wskazuje się m.in. Beatę Szydło. Jest ona również rozważana jako kandydat tej partii na premiera.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jak ktoś mnie pyta, czy Beata Szydło byłaby dobrym premierem, to uważam, że nadawałaby się do tej roli doskonale – powiedział w rozmowie z Radiem Kraków prezydent elekt Andrzej Duda. – Jak ktoś mnie pyta czy uważam, że byłaby dobrym premierem w czasach, kiedy Polacy oczekują dobrej zmiany, to także jako kobieta i córka górnika, wychowana w trudnych warunkach czekania na ojca, nadawałaby się do tej roli doskonale. Ona pokazała wielki talent zarządczy. A tego właśnie potrzeba premierowi. Pani Szydło łączy w sobie takie bardzo dobre cechy, w sytuacji, gdy potrzeba naprawiać państwo, ale z uwzględnieniem potrzeb społecznych, taka osoba byłaby właściwą osobą na właściwym miejscu – podkreślił.
Co ciekawe, w tej samej rozmowie padło pytanie o ewentualne premierostwo Jarosława Kaczyńskiego. Jednak do tej, zdawałoby się oczywistej (w razie zwycięstwa PiS) kandydatury Andrzej Duda się nie odniósł. Jeśli sprawdziłby się scenariusz, w którym Jarosław Kaczyński nie będzie kandydatem PiS na premiera, będzie to osobiste zwycięstwo prof. Andrzeja Nowaka, który sugerował takie rozwiązanie już na długo przed wyborami prezydenckimi. „Trzeba przekonać wyborców, że prezydent Duda symbolizuje szansę na nową wiosnę dla Polski. Obok niego warto już teraz, ośmielę się powiedzieć, wskazać nowego kandydata do roli premiera” – napisał prof. Nowak w swoim liście, opublikowanym w lutym tego roku.
„Nie, chodzi o wskazanie drugiej młodej twarzy wykształconego Polaka, który rozumie doskonale potrzeby swojej Ojczyzny i czuje się jednocześnie swobodnie w Europie, gotów ją także zmieniać na lepsze. Chodzi o przekonanie wyborców, że opozycja ma realną propozycję zmiany, nie powrotu. Wiem, śmieszne jest fetyszyzowanie zmiany, jakie osiągnęło apogeum myślowej pustki w kampanii amerykańskiego prezydenta przed kilku laty. Zmiana jest jednak naprawdę bardzo potrzebna i jest na pewno nośnym hasłem po ośmiu latach pogrążania się w bagnie pod dyktando tych samych wciąż, wytartych już do ostatecznego obrzydzenia twarzy PO-PSL-TVN. Opozycja musi pokazać nową twarz. Nie samego kandydata na prezydenta. Także kandydata na premiera. Jeśli chcemy wygrać te wybory dla Polski, wydaje mi się, że powinniśmy poważnie i szybko zarazem rozważyć taką potrzebę” – wyjaśnił profesor. Po liście na historyka spadła fala krytyki ze strony osób związanych z PiS.
– Zjednoczona Prawica pójdzie do wyborów parlamentarnych wskazując przed wyborami kandydata na premiera – zadeklarował w programie TVN24 „Kawa na ławę” rzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości Marcin Mastalerek. Nie podał jednak terminu, w którym PiS owego kandydata wskaże.
kra