8 września 2024

„Jest miara wyznaczona złu”. Ks. prof. Paweł Bortkiewicz o Bożym gniewie

Pan Bóg może działać na zasadzie perswazji, ale może działać również, o czym wiemy z kar Ewangelii na zasadzie bardzo mocnych prowokacji. Nie sądzę, żeby perswazja do kupców w świątyni i innych ludzi deprawujących miejsce święte okazała się skuteczna. Niewykluczone, że Chrystus Pan początkowo przekonywał ich początkowo słowem, że czynią zło, i aby porzucili ten proceder. Skoro jednak to nie poskutkowało przeszedł do czynów rozpędzając batami na cztery wiatry całe to towarzystwo. To działanie bez wątpienia pozostało w ich i naszej pamięci – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.

 

Wielebny Księże profesorze, co pewien czas ludzkość doświadcza różnych kataklizmów. Wielu z nas pyta wówczas: czy to znaki od Pana Boga?

Wesprzyj nas już teraz!

Dla mnie jest oczywiste, że musimy patrzeć na pewne wydarzenia, jakie dzieją się wokół nas jako pewne znaki czasu i znaki interwencji Pana Boga.

Z jednej strony Chrystus Pan zachęca nas na kartach Ewangelii, żeby postrzegać rzeczywistość w ten sposób. Syn Boży podkreśla, że ludzie obserwują przyrodę i z tychże obserwacji wyciągają przyrodnicze wnioski, ale jednocześnie nie potrafią wyciągać wniosków ze znaków, które nas otaczają i dotyczą rzeczywistości nie-przyrodniczej, ale duchowej. To jest fundamentalnie ważna sprawa, ta zachęta Chrystusa Pana do odczytywania przez nas znaków czasu.

Druga kwestia: znaki czasu mają charakter wpisany w Bożą pedagogię i tak trzeba je odczytywać. Elementem Bożej pedagogii może być także to, co nazywamy gniewem Bożym, bo to jest reakcja Stwórcy na naszą rzeczywistość.

Może jeszcze tytułem krótkiego dopowiedzenia: kiedyś pisałem taki tekst zestawiający różne wydarzenia, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, takie jak na przykład tragiczne trzęsienie ziemi w Nepalu w czasie, kiedy Nepal był światowym centrum matek-surogatek. Inny przykład: trzęsienie ziemi w rejonach Los Angeles w tych akurat dzielnicach, gdzie była promowana pornografia dziecięca. Poza tym słynna historia wylewów na Wiśle w okolicach Płocka w czasie, kiedy doszło w tym mieście do skandalicznych, bluźnierczych profanacji obrazów Chrystusa Pana i Najświętszej Maryi Panny.

Reakcja na mój tekst w niektórych mediach ograniczała się do wylania na mnie wanny pomyj i wyzwisk. Ja jednak nadal podtrzymuję tezę, że można i należy spoglądać na niektóre wydarzenia naszej współczesności, jak na Boże interwencje, które mają charakter bardzo mocny, bardzo wyrazisty, ale właśnie po to, żebyśmy przeżyli swoje nawrócenie.

 

Z Pisma Świętego również znamy liczne przykłady Bożego gniewu, czy to kiedy czytamy o potopie i arce Noego; kiedy czytamy o zniszczeniu Sodomy i Gomory, gdzie nie znalazło się nawet 10 sprawiedliwych; czy to kiedy czytamy o wyjściu Izraela z Egiptu i zatopieniu w wodach Morza Czerwonego „wszystkich koni faraona, jego rydwanów i jeźdźców”. Zastanawiam się jednak, czy określenie Boży gniew jest tutaj odpowiednie. Gniew jest przecież jednym z siedmiu grzechów głównych. Czy Pan Bóg może się w związku z tym gniewać?

Określenia są często ułomne, ponieważ rzeczywistość jest dużo bogatsza niż nasz język. Kiedy mówimy o Bożym gniewie, to nie używamy pojęcia gniewu, jako takiej sytuacji, która panuje nad Panem Bogiem, i której Pan Bóg jest podporządkowany. Gniew Boży stanowi pewne narzędzie Boże pedagogii.

Swego czasu Ojciec Jacek Salij genialnie napisał, że gniew w ujęciu Świętego Tomasza z Akwinu bywa określany jako cnota, jeżeli po pierwsze potraktujemy go jako narzędzie interwencji w słusznej sprawie. Po drugie: jeśli gniew jest realizowany za pomocą słusznych, sprawiedliwych środków, a nie ponad miarę. Po trzecie: jeśli gniew nie przeradza się w nienawiść. Po czwarte: jeśli gniew służy dobru. Wówczas jest on wyrazem nieobojętności na zło.

Można oczywiście dyskutować nad tym, czy to pojęcie gniewu Bożego jest tutaj pojęciem najszczęśliwszym, najbardziej adekwatnym, ale z całą pewnością nie ma ono charakteru emocjonalnego, tylko charakter głębokiej Bożej pedagogii i Bożej reakcji na zło. Reakcji, która ma nas uchronić przed jeszcze większym złem.

To tak jak gniewamy się, kiedy widzimy, że ktoś w sposób zupełnie bezrozumny działa na swoją szkodę. To rodzi nasz gniew, ale nie jest to gniew na zasadzie wchodzenia w sferę nienawiści, tylko jest to gniew na zasadzie próby przeciwdziałania złu, jakie zagraża drugiemu człowiekowi.

 

Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę po to, żeby człowiek z niej w sposób rozumny z niej korzystał. Powiem więcej: Pan Bóg nie ma nic przeciwko temu, że człowiek z niej korzysta. Jednocześnie Pan Bóg wymierza człowiekowi, może nie karę, ale sprawiedliwość sprawiedliwość, jeśli powołując się na swoją wolną wolę czyni on zło. Czy dobre jest w tym przypadku moje rozumowanie?

Tak, aczkolwiek nie bałbym się używać słowa „kara” mimo że jest ono obciążone różnymi skojarzeniami. Sprawiedliwość może wiązać się bowiem z wymierzeniem kary.

Każde działanie Pana Boga naznaczone jest miłością. Co jednak zrobić w sytuacji, w której człowiek mając wolną wolę wybiera permanentnie zło, wybiera zło w sposób irracjonalny i jednocześnie szkodzący innym, a także samemu sobie.

Pan Bóg może działać na zasadzie perswazji, ale może działać również, o czym wiemy z kar Ewangelii na zasadzie bardzo mocnych prowokacji. Nie sądzę, żeby perswazja do kupców w świątyni i innych ludzi deprawujących miejsce święte okazała się skuteczna. Niewykluczone, że Chrystus Pan początkowo przekonywał ich początkowo słowem, że czynią zło, i aby porzucili ten proceder. Skoro jednak to nie poskutkowało przeszedł do czynów rozpędzając batami na cztery wiatry całe to towarzystwo. To działanie bez wątpienia pozostało w ich i naszej pamięci.

Podobnie Chrystus zwracając się do faryzeuszy słowami „groby pobielane” także nie działał na zasadzie emocjonalnej, tylko na zasadzie demaskującej obłudę, cynizm i hipokryzję ludzi, którzy mieli być wzorcami duchowymi Izraela, a w rzeczywistości działali na rzecz zdecydowanego oddalania od Boga, a nie przyciągania do niego.

 

W Księdze Wyjścia czytamy, że Pan Bóg chcąc ukarać Izrael zesłał na niego węże, które kąsały wszystkich – zarówno grzeszników jak i sprawiedliwych. Wielu zastanawia się do dziś, dlaczego ukąszeni zostali również sprawiedliwi. Czytałem opracowanie mówiące, że sprawiedliwi zostali ukąszeni przez węże, ponieważ nie zatrzymali grzechu, zgorszenia, bluźnierstwa. Mieli autorytet, mieli możliwości, a jednak pozwolili, aby działo się to, co się działo, czyli żeby lud odwrócił się od Pana Boga, żeby siało się zgorszenie etc. Sprawiedliwi widzieli to wszystko, byli prawowierni, ale nie zatrzymali swoich braci przed pogańskim szaleństwem.

Moim zdaniem to bardzo ciekawa i słuszna interpretacja. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za drugiego człowieka.

Jeżeli nie potrafimy, jeżeli nie chcemy zareagować; jeżeli pozostajemy obojętni wobec zła, zamknięci w swojej sprawiedliwości to wówczas przestajemy być sprawiedliwi i w związku z tym rzeczywiście reakcja Pana Boga zostaje rozłożona.

Zauważmy, że cała ta scena ukąszenia przez węże prowokuje i staje się bardzo wielkim wyzwaniem dla całego ludu izraelskiego na czele z Mojżeszem, aby zaufać Panu Bogu, aby powrócić do Pana Boga. To jest znowu gest bardzo dramatyczny, bardzo wstrząsający Bożej pedagogii, który przypomina Izraelitom o pewnym porządku rzeczy i o tym, kto jest wyzwolicielem z niewoli, o tym kto jest ostatecznym wyzwolicielem i komu mają służyć.

 

Prorok Izajasz pisze:

„Oto imię Pana przychodzi z daleka, gniew Jego palący, Jego ciężar przygniata; Jego wargi pełne są wzburzenia, Jego język jak pożerający ogień. Tchnienie Jego jak potok wezbrany, którego nurt dosięga szyi. Przybywa przesiać narody sitem zniszczenia i włożyć między szczęki ludów wędzidło zwodnicze. (…) Pan da słyszeć swój głos potężny, pokaże, jak ramię swe opuszcza w wybuchu gniewu, wśród płomieni pożerającego ognia, wśród piorunów, ulewy i ciężkiego gradu” (30, 27-30).

Czy gniew Boży wyraża się tylko przez kataklizmy? Pytam, ponieważ od wielu lat słyszymy, że II Wojna Światowa była Bożą karą. Ja osobiście się z tym nie zgadzam. To nie była kara Boża, tylko działanie złego, aby zasiać w ludziach jeszcze więcej wątpliwości, jeszcze więcej zwątpienia i defetyzmu. „Patrzcie – dzieje się tyle zła, a Pan Bóg nie dokonuje żadnej spektakularnej interwencji” – mówiono i mówi się do dzisiaj.

Na pewno tego typu pytania są bardzo trudne. Bardzo boję się jednoznacznych interpretacji i przypisywania tak złożonym działaniom bezpośredniego określenia, że to był gniew Boży, czy kara Boża.

Nie zaprzeczam tymi słowami temu wszystkiemu, co mówiłem przed kilkoma minutami wiążąc kataklizmy w określonych miejscach, w których dzieje się ewidentne zło organizowane przez ludzi w imię konsumpcji i walki z Bogiem, bo zarówno promocja pornografii dziecięcej, promocja surogacji, promocja aborcji i innych tego typu niegodziwości mają charakter anty-ludzki, anty-Boży oraz charakter ogromnych zysków finansowych, czyli krótko mówiąc są motywowane chciwości – grzechem głównym wynikającym bezpośrednio z pychy.

W takich przypadkach można powiedzieć, że działania kataklizmów, o których wcześniej mówiłem mają znamiona gniewu Bożego. Natomiast, czy II Wojna Światowa, która sama w sobie jest mechanizmem bardzo złożonym może być określana jako gniew Boży? Nie podejmowałbym się takiej oceny. Raczej szedłbym w kierunku stwierdzenia, że ta wojna odsłoniła czym staje się świat bez Boga, a jednocześnie pokazała, że mimo iż rodzi się pokusa stwierdzenia, że zło ma charakter wręcz absolutny, że to ono zwycięża, to ostatecznie Pan Bóg pokazał i w tym celu wykorzystał swoje działania poprzez postacie wielu świętych jak Maksymilian Maria Kolbe by pokazać, że jest miara wyznaczona złu, że zło nie jest absolutne. Tutaj właśnie koncentrowałbym swoje spojrzenie dotyczące działania Pana Boga. Nie na aspekcie gniewu czy kary, ale na aspekcie ocalenia, na aspekcie odkupienia.

Mamy bardzo ciekawy przykład z Pisma Świętego z historii Dawida, który za swoje grzechy zostaje postawiony przed możliwością wyboru: nieprzyjaciela, wojny czy kataklizmu z ręki Pana Boga. Dawid wybiera kataklizm, wybiera opcję gniewu Bożego, ponieważ ufa w Boże miłosierdzie. Dawid boi się tego, by kara, słuszna kara za jego występki była wymierzona za pomocą działań złego działającego przez człowieka. Dawid woli oddać się ostatecznie w ręce Pana Boga niż w ręce człowieka. Moim zdaniem jest to bardzo ważna wskazówka do rozróżnienia, że zło wojny jest złem wywołanym przez złego działającego bezpośrednio przez człowieka, natomiast gniew Boży wyraża się bardziej w kataklizmach, które pokazują bezradność człowieka wobec żywiołów tego świata i odsłaniają ludzką słabość i niewierność, ale jednocześnie mogą się odwoływać do przełamania tego gniewu przez Boże miłosierdzie.

Raz jeszcze trzeba podkreślić tę ważną myśl podaną przez Świętego Tomasza z Akwinu: w przypadku gniewu Bożego gniew nie włada nad Panem Bogiem, tylko Pan Bóg włada nad gniewem.

 

Czy częsty udział w Mszy Świętej może złagodzić gniew Boży?

Msza Święta jest momentem, w którym dokonuje się tajemnica odkupienia w sposób realny. Jakkolwiek próbowalibyśmy tutaj naszym ułomnym językiem określać rzeczywistość tego świata, jakkolwiek próbowalibyśmy ją opisywać to trzeba powiedzieć z całą pewnością i wyrazistością: Msza Święta ma wielką moc uobecnienia ofiary Jezusa Chrystusa, która jest ofiarą odkupieńczą, ofiarą zbawiającą człowieka i dlatego w tej ofierze musimy zawsze szukać źródła naszej nadziei, przezwyciężenia konkretnego zła i ratunku zarówno w wymiarze najbardziej osobistym, jak i w wymiarze całego świata.

 

W ostatnim czasie mamy coraz więcej modlitw przebłagalnych i wynagradzających Panu Bogu zło, profanacje bluźnierstwa tego świata. Modlitw przybywa, profanacji również. Na wszystkie z nich nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Kolejne kraje na Zachodzie karzą więzieniem bądź grzywnami ludzi modlących się przed tzw. klinikami aborcyjnymi. Skoro my – katolicy – nie jesteśmy w stanie reagować na każde zło. Skoro my – katolicy – jesteśmy prześladowani za walkę ze złem, to czy Pan Bóg na to zareaguje i ukarze świat za zło?

Gdybyśmy powątpiewali w to, że reakcja Pana Boga w jakikolwiek sposób nastąpi, to przyznawalibyśmy zwycięstwo złu.

Raz jeszcze wrócę do zdania, które jest zresztą zaczerpnięte z książki „Pamięć i tożsamość” Świętego Jana Pawła II, czyli „Jest miara wyznaczona złu”. Tą miarą jest odkupienie.

Zło nie jest wszechmocne, zło nie jest absolutne. Mimo że niejednokrotnie w sposób dotkliwy doświadczamy jego potęgi, to przekonujemy się także o sile dobra. Tworzą się nowe ośrodki dobra, tworzą się nowe inicjatywy świadczące o odradzającym się dobru, co nie zmienia oczywiście faktu, że musimy być czujni! Musimy czuwać i reagować na to zło.

Najlepszą reakcją na atak zła jest nie tyle obrona, co budowanie trwałego, silnego dobra poprzez życie sakramentalne. To jest nasza największa siła, największa pomoc. Życie sakramentalne, sakrament pokuty, sakrament Eucharystii, modlitwa różańcowa, cały skarbiec tradycji Kościoła ma swoją ogromną moc.

Być może czasem na imponuje ten zwiększający się arsenał różnych środków w Kościele, ale nie zapominajmy o tym, co jest największym obszarem udzielania łaski, a więc przede wszystkim sakramenty święte, a także nie zapominajmy o modlitwie różańcowej, która jak wiemy z przesłania Matki Bożej w Fatimie, ma ogromną siłę i ogromną moc także w naszym współczesnym świecie.

 

Kara Boża czeka nas na pewno. Wiemy to m. in. z Księgi Apokalipsy Świętego Jana Apostoła, który zapowiada czterech jeźdźców apokalipsy.

Wiele zdarzeń jest jakoś zestawianych z obrazami objawienia Świętego Jana Apostoła. Przyznam się, że nigdy jakoś nie intrygowała mnie wizja końca czasów w perspektywie globalnej. Myślę, że o wiele bardziej intrygującym tematem jest mój osobisty koniec świata, który kiedyś nastąpi i jak ja z tym końcem świata się zmierzę.

Musimy stawiać sobie pytania, które są najistotniejsze i najważniejsze. Niestety wielu z nas ma dziś tendencję do tego, aby nie myśleć w kategoriach życia wiecznego, zbawienia i potępienia. Wielu z nas woli zastanawiać się nad bliskim horyzontem naszych spraw i nie sięgać w stronę wieczności, co jest zasadniczym i kardynalnym błędem, dlatego musimy po prostu pobudzać naszą wrażliwość – zarówno swoją własną, jak i ludzi wśród których żyjemy. Dlatego też Kościół powinien niewątpliwie czynić to, co czyni od wieków, mianowicie przekonywać człowieka o tym, że będzie kres czasu zarówno w wymiarze ogólno-historycznym jak i w wymiarze egzystencji każdego z nas. Że na końcu tego czasu, tego kresu czasu czeka nas Sąd Boży i że ten sąd nie jest żadną fikcją, tylko rzeczywistością realną.

O tym wszystkim musimy mówić tym bardziej, że są to dzisiaj tematy zupełnie niepopularne! To nie jest tak, że na końcu czasu wszyscy przekroczymy jakieś nieograniczonej szerokości bramy Raju i znajdziemy się w jednym miejscu ciesząc się samymi sobą. Pan Bóg jest bogaty w miłosierdzie, ale jest on jednocześnie sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.

 

Miłosierdzie jest tutaj słowem kluczem. Wielu teologów i kapłanów podkreśla, że Pan Bóg jest miłosierny zapominając jednocześnie o Bożej sprawiedliwości…

Niestety mamy dzisiaj tendencję by banalizować miłosierdzie, żeby traktować je jako przyzwolenie Pana Boga wszystko, a zwłaszcza na zło. Usiłujemy wmówić sobie, że Pan Bóg jest kimś, kto właściwie niepotrzebnie podejmował dzieło odkupienia, ponieważ zło jest tak nieistotne, że nie ma ono żadnego znaczenia dla naszego życia.

Tak nie jest! tego typu poglądy są iluzoryczne! Realnym jest grzech, ale i krzyż Chrystusa Pana i odkupienie, i to właśnie sprawia, że dzieło zbawienia jest miłosierdziem, jest szansą miłosierdzia, którą każdy z nas może osiągnąć, jeżeli tylko podejmie odpowiedni wysiłek odpowiedzi na wezwanie Pana Boga i Bożej sprawiedliwości.

 

Są również ludzie, którzy zapominają, że Pan Bóg jest miłosierny i z wielkim utęsknieniem czekają już nawet nie na Bożą sprawiedliwość, tylko na Bożą karę…

Każda redukcja obrazu Pana Boga jest redukcją okaleczającą Jego wizerunek i Jego tajemnicę. To jest redukcja, która ma niestety swoje konsekwencje w dziejach teologii, w dziejach duchowości, w dziejach naszego ludzkiego życia. Musimy próbować sięgnąć po integralny obraz Pana Boga taki jak On nam się przedstawia.

Nie możemy zapominać o słowach, które są dla nas niewygodne z Jego autoprezentacji i wybierać tylko te, które nam odpowiadają. Odczytujmy Pana Boga takim, jak On nam siebie objawia na kartach Pisma Świętego i w tradycji Kościoła.

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

Cuda. W pogoni za sensacją – czy za nawróceniem? Ks. prof. Bortkiewicz dla PCh24.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij