„W czasach, gdy w Polsce spada liczba uczestniczących w niedzielnych nabożeństwach, gdy pustoszeją seminaria, a do furt klasztornych puka coraz mniej młodych, gdy każdego roku liczna grupa duchownych porzuca kapłaństwo, jest takie miejsce, gdzie kilku młodych mężczyzn postanowiło powołać nową wspólnotę – Braci Miłosiernego Pana”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Jan Pospieszalski.
Publicysta pokrótce opisuje historię ks. Radosława Siwińskiego, który kilkanaście lat temu rozpoczął tworzenie centrum modlitewnego, ewangelizacyjnego i charytatywnego nazwanego Domem Miłosierdzia.
„Istotna jest kolejność, ponieważ tak wyglądały priorytety księdza i jego przyjaciół. W pierwszym wyremontowanym pomieszczeniu powstała kaplica adoracji. Z czasem dom zaludniali podopieczni, bezdomni, byli więźniowie niemający dokąd wracać, uzależnieni walczący o trzeźwość. Wspólnota i dzieła wokół niej się rozrastały i dziś, po 15 latach, Dom Miłosierdzia to tak naprawdę cztery domy (w tym trzy usytuowane w wioskach), w których żyje ok. 170 podopiecznych”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Obok Domu powstała jadłodajnia dla ubogich, która w gigantycznym namiocie wydaje ok. 400 ciepłych obiadów dzienne. Są też kawiarnia i prężnie funkcjonująca piekarnia. To także liczne inicjatywy ewangelizacyjne, w tym rekolekcje.
Wokół domu utworzyły się społeczność darczyńców, wolontariuszy, mecenasów, lekarzy, prawników, no i właśnie wspólnoty, które chcą stać się zgromadzeniami. – To prawdziwe dzieło Miłosiernego Pana. On o to wszystko dba. Na Nim opieramy to dzieło – mówi cytowana przez Pospieszalskiego siostra Łucja.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG