W powiecie kartuskim wskaźnik pokazujący, ile nowo narodzonych dzieci przypada na kobietę w wieku rozrodczym, wynosi 1,81 i jest bezapelacyjnie najwyższy w Polsce. W kraju tzw. współczynnik dzietności wynosi średnio marne 1,29 – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Według cytowanych przez dziennik ekspertów na sukces demograficzny Kartuz i okolic złożyło się wiele czynników, głównie natury gospodarczej i kulturowej. Co bowiem szczególnie ciekawe, w regionie nie funkcjonują żadne szczególne administracyjne ani finansowe zachęty dla rodzin.
Wesprzyj nas już teraz!
Powiat kartuski od wschodu graniczy z Gdańskiem i Gdynią. Po drugiej, zachodniej stronie powiatu – odnajdujemy Szwajcarię Kaszubską, w Chmielno, Stężycę czy Sulęczyn. To tradycyjne wsie, w których mieszkańcy utrzymują się głównie z roli i turystyki. W 1999 r. w powiecie mieszkało 98 tys. osób, dziś jest to już 126 tys.
– Wielodzietność na Kaszubach bierze się również z tradycyjnej kultury, religijności i silnych więzi rodzinnych – twierdzi starosta Janina Kwiecień. – Nie ulega wątpliwości, że społeczności głęboko zakorzenione, zintegrowane, przyjmują strategie, które premiują wysoki stopień prokreacji – stwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Cezary Obracht-Prondzyński, socjolog. – Jednak sprawdza się to tylko w ujęciu statystycznym. Chodzi mi o to, że również Kaszubi są wewnętrznie zróżnicowani i przyjmują różne postawy. Ale, generalnie rzecz biorąc, istnieje wyraźna zależność: im wyższy stopień deklaracji etnicznej, tym wyższy wskaźnik urodzeń.
Kolejne pojęcie przywołane przez prof. Obrachta-Prondzyńskiego to „trwałość osadnicza”. Rzeczywiście, na Kartuzach mówi się, że wystarczy rzucić kamieniem w tłum, żeby trafić w kogoś o nazwisku Formela, Hirsz albo Konkel.
Badacz podkreśla również, że obecność dużej rodziny, która mieszkając w tym samym miejscu od pokoleń, a więc zawsze ma jakiś majątek, choćby nieduży, daje poczucie bezpieczeństwa. To z pewnością ma wpływ na podejmowanie decyzji o kolejnym dziecku.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra