7 września 2017

Jeszcze Jan XXIII jej zakazywał. Czy dziś trwa niebezpieczna kampania jednania psychoanalizy i Kościoła?

(fot. flickr.com)

Ujawnione całkiem niedawno obszerne fragmenty z książki wywiadu rzeki socjologa Dominique Woltona z papieżem Franciszkiem, w którym jest mowa nie tylko o psychoanalizie, ale w ogóle o szeroko pojętych kwestiach politycznych i społecznych, zszokowały wielu.

 

Jak wskazują sukcesywnie wykonywane ruchy watykańskich urzędników z najbliższego otoczenia Ojca świętego, publikacja ta wpisuje się w szeroko zakrojoną kampanię współpracy Kościoła z instytucjami międzynarodowymi w celu transformacji społeczeństwa zgodnie – niestety – z założeniami oenzetowskiej Agendy 2030. By ją wdrożyć konieczne jest stworzenie swoistego mixu religijnego, czegoś w rodzaju panteistycznego wierzenia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ostatnio sensację we włoskiej prasie wywołało ujawnienie przez Franciszka, że gdy był przełożonym argentyńskiej prowincji jezuitów, korzystał z pomocy psychoanalityk żydowskiego pochodzenia.

 

Wkrótce po ujawnieniu tej informacji Ferdinando Camon na łamach dziennika „La Stampa” przekonywał, że Kościół katolicki nie sprzeciwia się psychoanalizie, na co dowodem miało by być doświadczenie jezuity Jorge Bergoglio, przyszłego papieża.

 

Te daleko idące wnioski wysnuł także inny watykanista Andrea Tornielli. Na łamach „Vatican Insider” opublikował tekst pod znamiennym tytułem: „Kościół i psychoanaliza: od potępienia do częściowego pojednania”.  

 

Tornielli pisze, że istnieją różne rodzaje psychoterapii i nie wszystkie zaprzeczają istnieniu transcendencji.

 

Włoski publicysta przytoczył słowa papieża z wywiadu z francuskim socjologiem Dominique Woltonem, zebrane w książce zatytułowanej „Politique et société”, wydanej przez L’Observatoire.

 

Tłumaczy, że historia Bergoglio jest istotna chociażby z tego względu, iż ujawnia swoisty związek przyjaźni, jaką ustanowił ksiądz i lekarz. – W istocie, kobieta u progu śmierci chciała być wspomagana i pocieszana przez samego papieża. Ferdinando Camon skomentował to na łamach „La Stampy” następująco: „W przeciwieństwie do tego, co uważają niektórzy anty-katoliccy psychoanalitycy, nie ma pewności co do tego, że terapia i wiara są wrogami. Wiktor Frankl to potwierdza. A teraz również Bergoglio. Bo zakończyło się to niesamowicie. Trwało to przez krótki czas, sześć miesięcy i nie było tak częste. Jedna sesja tygodniowo. Ale w końcu wydarzyło się coś niezwykłego: u progu śmierci to psychoanalityk wezwała swojego byłego pacjenta na „duchowy dialog”. Zgodnie z teorią psychoanalityczną siłami, które dochodzą do głosu, są transfer (przeniesienie) i kontrprzeniesienie, które łączy psychoanalityka z pacjentem. Kiedy zdarza się, że ten drugi jest silniejszy od pierwszego, wówczas psychoanalityk poddaje się terapii swojego pacjenta. Czy tak było w przypadku Bergoglio?” – dopytywał Camon, którego zacytował Tornielli.   

 

Watykanista co prawda przypomniał, że już na samym początku pojawienia się freudowskiej psychoanalizy, Kościół zdecydowanie ją potępił. Nie jest tajemnicą, że Sigmund Freud uważał religię za największą przeszkodę w osiągnięciu ludzkiego szczęścia i że sam nienawidził Kościół katolicki.

 

Watykan potępił teorię „panseksualizmu” i zdecydowanie sprzeciwiał się „totalitarnej” ambicji freudowskiej praktyki psychoanalitycznej. Prace Freuda zostały zakazane i jeszcze we wczesnych latach pięćdziesiątych Wikariat Rzymu ostrzegał, że katolik, który będzie korzystał z usług psychoanalityka popełni grzech ciężki.

 

Tornielli pisze, że pewne otwarcie na psychoanalizę rzekomo nastąpiło za papieża Pius XII, który „lubił być świadomy postępów w nauce”. We wrześniu 1952 roku miał on powiedzieć – zwracając się do uczestników I Międzynarodowego Kongresu Psychoterapii i Psychologii Klinicznej – iż „błędne jest twierdzenie, że panseksualna metoda pewnej szkoły psychoterapii jest niezbędną integrującą częścią całej psychoterapii.” Często podaje się, że Pius XII negatywnie ocenił jedynie terapię panseksualistyczną.

 

W lipcu 1961 roku za pontyfikatu Jana XXIII Święte Oficjum opublikowało „monitum” zakazujący kapłanom praktykowania psychoanalizy i seminarzystom chodzenia na terapie do psychoanalityków.

 

Pierwszy znaczący punkt zwrotny miał nastąpić – wg Tornielliego – podczas pontyfikatu papieża Montiniego, który zniósł poprzednie zakazy, a wraz z encykliką „Sacerdotalis coelibatu”” z 1967 roku przyznał, że można uciekać się do „pomocy właściwego lekarza lub psychologa”. Siedem lat później Paweł VI stwierdził: „Szanujemy ten znany prąd badań antropologicznych, chociaż czasami nie zawsze są one spójne, ani nie są zawsze weryfikowalne za pomocą satysfakcjonujących i przynoszących korzyść doświadczeń”.

 

Publicysta zwraca uwagę, że obecnie wiele się zmieniło i psychoanalitycy mają wykłady na papieskich uniwersytetach, a także biorą udział w prowadzeniu śledztw dot. pedofilii wśród kapłanów.

 

Włoski socjolog Massimo Introvigne w gazecie „Mattino di Napoli” – przypomina Tornielli – przekonuje, że paradoksalnie pewne formy psychoanalizy mogłyby być sprzymierzeńcami Kościoła w walce z teorią gender (sic!).

 

Psychoanaliza, która uważa religię za „nerwicę natręctw” przezywa na nowo „swoje pięć minut”. W minionym stuleciu ta forma terapii” stała się popularna jako metoda wyjaśniania wszelkiego rodzaju społecznych lęków. Obecnie nie tylko psycholodzy i artyści uciekają się do niej, ale także dyrektorzy, politycy i ekonomiści.

 

Na przykład podczas ostatniego spotkania Światowego Forum Ekonomicznego – jak zauważył pewien profesor Gianpiero Petriglieri – w Davos wszechobecnie wyczuwało się ducha wiedeńskiego twórcy psychoanalizy. „Nie można było uczestniczyć w panelu lub rozmawiać z kimkolwiek nie napotykając klasycznych idei psychoanalitycznych” – pisał na łamach „Harvard Business Review”.

 

Dodał, że harwardzki filozof Michael Sandel przekonywał liderów światowych, by przyjęli postawę współczucia i ciekawości wsłuchując się w niepokoje społeczne, gniew, niezadowolenie, frustrację, zawsze gotowi do nauki i wyciągania wniosków, nawet z odrażających form protestów.

 

Psychoanaliza ma pomóc wyjaśnić gniew innych – zauważa Petrigrieli. Jednak – wg niego – politycy powinni dać sobie spokój z freudowską analizą (tłumaczącą lęki indywidualnych osób poprzez odwołanie do doświadczeń z przeszłości i relacji z rodzicami), a bardziej skupić się na psychoanalizie Kurta Levina, który uważał, że jedynym sposobem zrozumienia systemów społecznych jest ich radykalna zmiana.

 

Twórcą psychoanalizy jest austriacki ateista żydowskiego pochodzenia Sigmund Freud, który mylnie pojmował naturę ludzką. Twierdził, że instynkty przewyższają intelekt i zaprzeczał istnieniu świata nadprzyrodzonego, w tym istnieniu duszy.

 

Akceptacja psychoanalizy przez Kościół oznaczałaby zakwestionowanie winy i grzechu, który zgodnie z tą teorią nie jest pojmowany jako krzywda obiektywnie wyrządzona Bogu i człowiekowi, lecz jako rodzaj nierozwiązanych konfliktów psychologicznych, zaburzeń emocjonalnych itp. Zbędna jest wówczas spowiedź, która opiera się na przyznaniu do winy i poddaniu karze, a także zobowiązaniu do poprawy. Po prostu odrzuca się istnienie obiektywnego zła i grzechu w ogóle.

 

Jak pisze jeden z przedstawicieli postfreudowskiej analizy Robert Hinshelwood (1999) w słowie wstępnym do pracy zbiorowej pod tytułem „Beyond Belief”, przedstawiającej współczesne poglądy na naturę relacji między psychoanalizą i religią, odczuwa on pewien rodzaj awersji do religii w jej zinstytucjonalizowanej formie.

 

Brytyjczyk podziela punkt widzenia dwunastu współautorów ww. opracowania, którzy mniej lub bardziej odcinają się od zorganizowanej religii, odrzucają  dogmaty wiary i obrzędy. Głoszą powrót do „religii naturalnej”, która ma być rodzajem osobistego, samodzielnie zdefiniowanego mistycyzmu, pozbawionego historii, obrządku, władzy, obowiązku i pośrednictwa.

 

Źródło: lastampa.it, hbr.org, cruxnow.com, opoka.org

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram