26 maja 2020

Jeszcze nie „masa upadłościowa”. Francuscy katolicy wygrali z rządem

(Fotograf: Przemyslaw Kozlowski, Archiwum: Forum)

Decyzją Rady Stanu wznowione zostały we Francji ceremonie religijne. Rząd, który 11 maja otworzył sklepy i szkoły, uznał, że potrzeby religijne są mniej ważne i mogą czekać co najmniej do czerwca. Działania prawne ze strony katolików doprowadziły jednak do zmiany tej decyzji.

 

To nie pasterze Kościoła upomnieli się o liturgię. Było to raczej zwycięstwo laikatu a w pierwszym rzędzie tradycjonalistów. Jako pierwsze skargę złożyło stowarzyszenie Civitas.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wyłączenie religii z procesu odmrażania kraju wzbudziło falę krytyki. Niektórzy biskupi wypowiadali się zdecydowanie, nawet w ostrym tonie, jednak nie chcieli drażnić republikańskiej władzy. W końcu zamiast hierarchów, sprawy w swoje ręce wzięli zwykli wierni – skutecznie.

 

W obronie wolności stanęli głównie nieuznawani ogólnie za reprezentatywną grupę francuskiego katolicyzmu tradycjonaliści. Potwierdza to chronologia wydarzeń.

 

Organizacja Civitas już 1 maja złożyła odwołanie od decyzji rządu do Rady Stanu. To była pierwsza skarga na dekret o środkach ograniczających wolność wyznania. 2 maja trafił do tego samego gremium podobny wniosek ze strony Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra, francuskiego oddziału Instytutu Chrystusa Króla oraz Bractwa Świętego Wincentego Ferreriusza (tradycjonalistyczni dominikanie). Dzień później wpłynęły kolejne skargi – od osoby prywatnej i w imieniu grupy wiernych katolików z Metz. We wtorek 5 maja głos zabrał szef partii chadeckiej Jean-Frédéric Poisson. Tydzień później przyłączył się AGRIF Bernarda Antony’ego, a także znany były polityk Frontu Narodowego, obecnie Sojuszu Europejskich Ruchów Narodowych – Bruno Gollnisch. Tego samego dnia do Rady wpłynęła kolejna skarga, Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X.

 

W tym czasie hierarchiczny Kościół pogodził się z decyzją rządu i milczał. Kiedy Rada Stanu nakazała jednak otworzyć kościoły dla wiernych, okazało się nagle, że sukces ma wielu ojców.

 

Episkopat rządowym pasem transmisyjnym?

Po korzystnym dla wiernych wyroku rząd opublikował w Dzienniku Urzędowym dekret „odmrażający” częściowo liturgię od 23 maja. Konferencja Episkopatu Francji (CEF) „wyraziła radość” w komunikacie prasowym, ale niekoniecznie zachęcała do natychmiastowego przywrócenia publicznego kultu. CEF uważa, że ​​„zaleceniem rządu jest, aby nie rozpoczynać zgromadzeń liturgicznych do 2 czerwca”. Biskupi wybierają opcję powszechnego „wznowienia uroczystości wspólnotowych w następnym tygodniu”. Tym bardziej, że przypada wówczas święto Zesłania Ducha Świętego.

 

Konferencja i jej komunikat to właściwie rodzaj „przekaźnika” rządowych instrukcji dla wiernych.

CEF opublikowała „wytyczne” określające warunki wznowienia publicznych nabożeństw po konsultacjach z rządem. Są tu szczegółowe zalecenia, jak dezynfekcja rąk i przedmiotów liturgicznych, minimalna przestrzeń (4 metry kwadratowe na jednego wiernego), noszenie maseczek przez wszystkie osoby poniżej 11. roku życia itp.

 

Biskup Matthieu Rougé, ordynariusz diecezji Nanterre, „z zadowoleniem przyjmuje determinację stowarzyszeń, które wygrały przed Radą Stanu sprawę wolności wyznania”. Pada pytanie – dlaczego CEF nie chciał skorzystać z tej samej procedury? Hierarcha mówi: – Konferencja Biskupów wybrała drogę dialogu z rządem. Biskup de Moulins-Beaufort, przewodniczący konferencji, ponownie napisał do premiera, aby opowiedzieć mu o naszym niezrozumieniu sytuacji. Jednak pomimo dobrych relacji, w zespołach odblokowywanie szło opornie.

 

Ten brak determinacji ze strony biskupów i dziwny sojusz ołtarza z mocno laickim tronem, wywołały u niektórych katolików falę krytyki. Padły nawet słowa o administratorach tylko „zarządzających masą upadłościową”. CEF przestał być podmiotem dyskusji o Kościele we Francji. Przypomnimy, że prezydent Macron nieco wcześniej ustawił się nawet w roli „pośrednika” pomiędzy papieżem i biskupami. Najpierw konferował telefonicznie z Franciszkiem a później poprowadził „wewnętrzną” dyskusję z krajowymi hierarchami i przedstawicielami innych wyznań, nie wyłączając… masonerii.

 

Problemy hierarchów w czasie pandemii

Wielu duchownych, także biskupów, starało się znaleźć na czas zarazy nowe formy duszpasterstwa. Podobnie jak w innych krajach, pojawiły się Msze Święte w internecie, była Msza samochodowa w Chalons-sur-Marne, celebrowana przez biskupa Thuvala, były spowiedzi z aut na parkingach. Kościół organizował pomoc humanitarną, zajmował się migrantami. Te ostatnie inicjatywy były nawet wspierane medialnie, bo dobrze komponują się z rolą wyznaczoną Kościołowi przez laickich republikanów, którzy widzą w katolickiej wspólnocie rodzaj pozarządowej organizacji charytatywnej. Wielu biskupów, niestety, wpisuje się w ten jednowymiarowy format.

 

Do takich „poprawnych” inicjatyw należy na przykład zbieranie wśród katolików pieniędzy na… promocję islamu. Nie, to nie żart. Portal Info Bordeaux podał, że tamtejsza diecezja, której biskupem jest ks. abp Jean-Paul James, ogłosiła wezwanie do zbiórki pieniędzy dla wsparcia zasobów muzułmańskiej organizacji charytatywnej. Zebrane datki trafią na „wspólny fundusz meczetów odpowiedzialnych za służbę wzajemnej pomocy”. Te przekażą je studentom-muzułmanom – głównie z Afryki subsaharyjskiej – którzy w czasie pandemii znaleźli się w trudnej sytuacji. Gest jak gest, ale nie wiadomo, dlaczego wsparcia pieniędzmi katolików mają udzielać instytucje islamskie, a nie np. stworzone do takiej pomocy stowarzyszenie Secours Catholique?

 

Kapelan prefektury wspiera tworzenie cmentarzy dla muzułmanów

Ciekawe są też akcje poparcia księży katolickich dla tworzenia na cmentarzach komunalnych kwater muzułmańskich. Zależy to od merów, którzy nie są zbyt chętni do tworzenia w obrębie miejskich nekropolii takich dodatkowych kwater. Czasy zbiorowej kwarantanny pokazały, że taka potrzeba istnieje, jednak wydzielanie osobnych miejsc do pochówku islamskiego to pośrednie uznawanie zasad szariatu w laickiej przecież republice.

 

Merowie są ostrożni, ale okazuje się, że naciskają na nich… katoliccy duchowni. Ks. Denis Chautard już dwukrotnie występował w sprawie muzułmanów do merostwa w Vernon (Eure). Ratusz jest przeciwny idei autoryzowania nieformalnego placu poświęconego tylko wiernym islamu. – W Vernon cmentarze muszą pozostać neutralnymi i świeckimi miejscami – mówił mer François Ouzilleau. Muzułmanie mogą tu grzebać zmarłych zgodnie ze swoją tradycją, ale lokalne władze nie chcą osobnych kwater.

 

Katolicki kapłan wspiera jednak ten postulat. Ten dawny „ksiądz-robotnik” to przedstawiciel tak zwanej katolewicy. Wierzy w „jedność ludzkiej rodziny”, był wielokrotnie oskarżany o kryptokomunizm. Przedstawia się jako zwolennik ustawy z 1905 roku o separacji religii i państwa. Uważa jednak, że „zapewnienie muzułmanom własnej przestrzeni do chowania zmarłych nie jest komunitaryzmem, ale rodzajem życzliwości, na którą stać Republikę Francuską. Ciekawe, że nie mówi o podobnej „życzliwości” dla postulatów Kościoła w jego trosce o rodzinę, życie nienarodzone czy prawo do naturalnej śmierci.

 

Ksiądz Chautard całkiem niedawno został mianowany jednym z pięciu kapelanów głównych kultów Francji dla Prefektury Policji w Paryżu. Instytucję kapelanów powołano tam po islamistycznym zamachu pracownika wywiadu na kolegów w 2016 r. Kapelani mają dawać „duchowe wsparcie policji”. Pomysł może i ciekawy, ale wybór osoby duszpasterza pokazuje, jakimi kryteriami kieruje się tu Republika i jej władze.

 

Duszpasterz „żółtych kamizelek” przeniesiony do stanu świeckiego

Na drugim biegunie duszpasterstwa, już nie poprawnie politycznego, jest ksiądz, który od początku protestów zajął się ruchem „żółtych kamizelek”. Odwiedzał jego przedstawicieli na blokadach i pikietach, pocieszał. W czerwcu 2019 r. grupa działaczy odwiedziła księdza w kościele w Planquay, na terenie departamentu Eure. Po Mszy świętej kapłan w otoczeniu „żółtych kamizelek” zaśpiewał z nimi piosenkę niepochlebną dla Emmanuela Macrona. Wybuchł skandal. Teraz duchowny został przez hierarchię ukarany i przeniesiony do stanu świeckiego.

 

Zaraz po ukazaniu się filmu ze wspomnianego wydarzenia w internecie biskup Évreux mówił, że „był zszokowany”, bo „zakłóca to misję Kościoła”. Czyli można wspierać wbrew przepisom prawa migrantów, ale już Francuzi-katolicy w kamizelkach „zakłócają misję”? Nabożeństwo z udziałem „żółtych kamizelek” zrobiło się bardzo głośne. Miał tu z pewnością miejsce nacisk ze strony cywilnej administracji. 70-letni ks. Francis Michel został niemal od razu postawiony przez prokuraturę w Evreux w stan oskarżenia za „pogardę dla głowy państwa” i naruszenie ustawy z 1905 r. o rozdziale państwa i Kościoła. Wszystko to przez współudział w zaśpiewaniu satyrycznej piosenki kpiącej z prezydenta.

 

Teraz okazuje się, że ksiądz Michel „utracił stan duchowny”. To najsurowsza z przewidzianych w prawie kanonicznym kar dyscyplinarnych dla kapłanów. Informację o drastycznej decyzji podał dziennik „Le Parisien”. Gazeta nie podaje bezpośredniej przyczyny zwolnienia. Diecezja Evreux podała jedynie, że Francois Michel nie może odtąd odprawiać Najświętszej Ofiary, wygłaszać homilii, udzielać sakramentów Kościoła rzymskokatolickiego ani pełnić żadnego urzędu kierowniczego w duszpasterstwie lub administracji parafialnej.

 

Były już ksiądz udzielił wypowiedzi mediom. Wyjaśnił, że został wezwany przez biskupa, który po prostu powiadomił go o dymisji. Michel odmówił podpisania przedłożonej mu zgody na rezygnację ze stanu duchownego. – Jestem kapłanem, bez względu na to, co ktoś mówi – dodał.

 

Przy tej okazji przypomniano, że były ksiądz miał też pewne problemy prawne wcześniej. W 2016 roku został skazany przez sąd apelacyjny w Rouen na grzywnę w wysokości 15 tysięcy euro za rzekome „sprzeniewierzenie darowizn od wiernych”. Już wówczas miejscowy biskup diecezji Evreux zakazał mu czasowo odprawiania Mszy. Sojusz ołtarza z tronem czy realny przypadek niesforności kapłana?

 

Biskupi diecezji Evreux

Suspendowany ks. Michel był od początku duszpasterzem ruchu protestu. Towarzyszył jego uczestnikom na blokadach i manifestacjach. Naciski władzy na jego przełożonych wydają się tu więc prawdopodobne. Z drugiej strony biskup miejscowej diecezji wydaje się być na takie sugestie podatny. Diecezja Evreux nie ma szczęścia do pasterzy.

 

Biskup Christian Nourrichard to także reprezentant tzw. katolewicy. Można go zobaczyć często w krawacie, bywa gotowy do przeciwstawienia się władzy, ale tylko w obronie… migrantów. Sporo mówi o „braterstwie humanistycznym”. Wspiera dialog „z tymi, którzy nie podzielają naszej wiary lub którzy są członkami innych Kościołów lub wyznawcami innych religii”. Podważał celibat, jest zwolennikiem diakonatu dla kobiet.

To jednak i tak stosunkowo niewiele w porównaniu z jego poprzednikiem w tej diecezji z lat 1982-1995, którego postać warto przypomnieć. Jacques Gaillot został jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła, ze względu na stanowisko sprzeczne z Magisterium Kościoła, przeniesiony do diecezji czysto tytularnej. Później brnął coraz mocniej w błędy, ale nikt go nie suspendował. Doczekał się nawet swoistej nagrody, o czym później.

Gaillot także był kryptokomunistą. Walczył w okresie zimnej wojny ze zbrojeniami (tylko Zachodu), z czasem okazał się również zwolennikiem postulatów LGBT. Opowiadał się za wyświęcaniem na księży osób żonatych, za błogosławieniem par homoseksualnych, pedofila z Kanady mianował u siebie proboszczem. Afera z tym związana, która wybuchła później, odbija się diecezji czkawką do dzisiaj. Co ciekawe, bp Gaillot, który miał wiedzę o zboczeńcu zza oceanu, nie jest pociągany do odpowiedzialności karnej.

 

Nic dziwnego. Gaiilot opublikował w tygodniku LGBT „Gai Pied” artykuł zatytułowany „Być homoseksualistą i katolikiem”. Dzisiaj wspiera postulaty wspomnianego lobby, więc w tej materii okazuje się nietykalny.

W swoim czasie, jeszcze jako biskup Evreux jeździł na Polinezję, by wspierać zinfiltrowany przez Związek Sowiecki ruch pacyfistyczny i protesty przeciwko francuskim próbom nuklearnym. Nawet kosztem pielgrzymki diecezjalnej do sanktuarium w Lourdes.

 

Pozytywnie oceniał skandaliczny film „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Jego zdaniem, „istnieje prawo do bluźnierstwa”. W 2006 roku wspierał stowarzyszenia LGBT, protestujące przeciw zaostrzeniu prawa wobec homoseksualizmu w… Zimbabwe. Do tego doszła rzecz jasna obrona migrantów, a ostatnio wspieranie eutanazji i postulatów dotyczących jednopłciowych pseudo-małżeństw.

 

79-letni już biskup o poglądach krańcowo odległych od katolicyzmu 1 września 2015 roku został przyjęty na audiencji w Rzymie przez Franciszka. Twierdzi, że w czasie audiencji opowiedział papieżowi, jak to niedawno błogosławił „rozwiedzioną parę” i jak „pobłogosławił także parę homoseksualistów”. Franciszek miał mu odpowiedzieć: „to co robisz (dla wykluczonych) jest dobre”.

 

Nie można wykluczyć, że Gaillot mocno koloryzuje przebieg audiencji. Jednak jego status pokazuje, że to co oficjalnie nazywa się „Kościołem we Francji”, w dużej części odpowiada modelowi wymyślonej przez sowieckich bezbożników „żywej cerkwi”…

 

Jednak na pytanie, czy Kościół we Francji to już tylko „masa upadłościowa”, należy zaprzeczyć. Są tam w końcu przecież jeszcze prawowierni katolicy.

 

Bogdan Dobosz

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij