78-letni Joe Biden, który ma za sobą długą karierę polityczną, będzie najstarszą osobą piastującą urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jego lekarze zapewniają, że cieszy się dobrym zdrowiem. Jednak w opinii analityków częste gafy, jakie popełniał w ciągu minionego roku w trakcie kampanii wyborczej, dają wiele do myślenia. Powszechnie mówi się, że Kamala Harris, jak żaden inny wiceprezydent w historii USA, będzie miała niezwykle dużo pracy.
8 października 2020 r. speaker Izby Reprezentantów przyznała, że trzeba „odkurzyć” 25 poprawkę do konstytucji, która pozwala usunąć ze stanowiska prezydenta ze względu na jego niezdolność do rządzenia. Wyjaśniła, że jest ona istotna w sytuacji, gdyby prezydent np. dostał udaru albo musiał trafić pod respirator. Obecnie ta poprawka zastosowana w odniesieniu do Donalda Trumpa ma jeden zasadniczy cel: zaszkodzić jego dalszej karierze politycznej. Z formalnego punktu widzenia nie ma znaczenia, ze względu na kończącą się kadencję. Wydaje się, że wiceprezydent Harris spędzi więcej czasu w Gabinecie Owalnym i na odprawach niż sam Biden, dodatkowo uwikłany – wskutek działań swojej rodziny – w niejasne interesy i skandale.
Wesprzyj nas już teraz!
Powrót do normalności, czyli establishment u władzy
Były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych w latach 2009-2017 za Baracka Obamy, senator od 1973 do 2009 roku, obiecał, że jego prezydentura, mająca być zwieńczeniem kariery politycznej, oznaczać będzie „powrót do normalności”. Słusznie zauważył były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, że Biden nie będzie rządził tym krajem. On wygrał dla kogoś. Co więc wybór jego zespołu mówi o planach na przyszłość?
Już wcześniej można było zauważyć, że kluczowa dla Demokratów jest sprawa pchnięcia polityki klimatycznej, skutecznie blokowanej przez Republikanów w Senacie, stosujących tzw. procedurę filbuster. Dla partii prezydenta elekta ważny jest powrót USA do porozumienia paryskiego z 2015 r., z której Stany Zjednoczone formalnie wycofał Donald Trump jesienią ub. roku. Z polityką klimatyczną wiążą się dotacje z funduszy federalnych na szereg projektów modernizacyjnych, mających doprowadzić do dekarbonizacji gospodarki amerykańskiej do 2050 r. – państwa, któremu przypisuje się odpowiedzialność za 15 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Tymi kwestiami zespół Bidena ma się zająć już w pierwszych dniach urzędowania w Białym Domu. Ściśle z nimi z kolei łączy się walka o dominację technologiczną (5G) i przewodzenie globalizacji.
20 grudnia ub. roku prezydent elekt wyznaczył kandydatów do zespołu klimatyczno-energetycznego. Jego gabinet – mający osiągnąć parytet płci i składać się w większości z osób kolorowych – tworzą raczej „starzy wyjadacze”: ludzie mające wieloletnie doświadczenie w różnych agencjach rządowych. Wielu pełniło mniej lub bardziej eksponowane funkcje w administracji Obamy, a część także w administracji Busha. Są tam ludzie establishmentu i liczni lobbyści. Sami współpracownicy Bidena mówią, że stosują „politykę otwartych drzwi” wobec różnych zainteresowanych stron. Grupy lobbystów cieszą się, że wreszcie wszystko wróci do normy i zawczasu –a nie nagle za pośrednictwem mediów społecznościowych – będą dowiadywać się o zamierzeniach rządu. Będą mieć też czas, by odpowiednio zareagować i spotkać się przed wydaniem decyzji z przedstawicielami administracji. Doradcy Bidena wskazują, że jednym z celów, jakie wyznaczył sobie kandydat na prezydenta, było zasygnalizowanie w Waszyngtonie, iż jego prezydentura oznacza „powrót do kompetentnego, stabilnego rządu”.
Według zaufanego doradcy Baracka Obamy, Dana Pfeiffera, „Joe Biden obejmuje urząd w najtrudniejszych okolicznościach stulecia”. Dlatego też nie ma czasu na szkolenia zawodowe. Trzeba ludzi sprawdzonych z establishmentu, by natychmiast mogli przystąpić do działania. To bowiem, co wydarzy się w ciągu pierwszych sześciu miesięcy prezydentury, najprawdopodobniej określi trajektorię na całą kadencję.
Gabinet Bidena nie będzie skompletowany do końca stycznia. Senat musi potwierdzić zaproponowanych kandydatów, ale nie zaplanował jeszcze przesłuchań w przypadku wielu wyborów. Wyjątkiem jest gen. Lloyd Austin, mający objąć stanowisko sekretarza obrony. Początek przesłuchań przed Senacką Komisją Sił Zbrojnych miał rozpocząć się 19 stycznia. Niektóre nominowane osoby – np. Neera Tanden, która miałaby pokierować Biurem Zarządzania i Budżetu – wręcz irytują Republikanów. Rzecznik Bidena, Andrew Bates, zapewnia, że prezydent elekt „pracuje w dobrej wierze z obydwoma partiami w Kongresie w celu szybkiego potwierdzenia, ponieważ przy tak dużej stawce, z zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa narodowego oraz utratą życia i pracy każdego dnia, nasz naród nie może pozwolić sobie na marnowanie czasu”.
Według Erica Schultza, byłego starszego doradcy Białego Domu, ważne jest, by Biden wybierał doświadczonych weteranów do gabinetu, ponieważ w przeciwieństwie do Obamy, będzie musiał „odbudować morale i sprawność operacyjną” wielu departamentów. Nie mogą tego zrobić nowicjusze. „Stara” ekipa będzie również musiała poradzić sobie z żądaniami postępowców, którzy chcą poważnych zmian w różnych agencjach, począwszy od Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez Agencję Ochrony Środowiska po Departament Sprawiedliwości.
Do szybkiego przyjęcia są ustawy klimatyczne, dotyczące tzw. sprawiedliwości rasowej, nierówności, walki z „terroryzmem wewnętrznym”. W tym celu m.in. kandydat na szefa Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Alejandro Mayorkas – Żyd o korzeniach sefardyjskich – spotkał się z liderami ponad 20 organizacji żydowskich, domagających się powołania specjalnego wysłannika do zwalczania antysemityzmu w USA, na wzór wysłannika w Departamencie Stanu, który walczy z antysemityzmem na świecie. Chcą także zdecydowanego zwalczania „terroryzmu wewnętrznego”. Doświadczona Demokratka, wybrana na doradcę Bidena ds. polityki wewnętrznej, Susan Rice, odbyła rozmowy z przedstawicielami różnych wyznań. Z kolei kandydat na szefa departamentu rolnictwa – z ekipy Obamy – Tom Vilsack spotkał się ze zwolennikami Black Farm, w celu opracowania zasad walki z dyskryminacją czarnych rolników w tejże agencji.
Nawet te grupy, które były dotychczas bardziej sprzymierzone z Trumpem i Republikanami, ponoć wyraziły zadowolenie z podejścia Bidena do rządzenia. Demokratyczny lobbysta, Steve Emendorf twierdzi, że jego klienci biznesowi, a także inni waszyngtońscy lobbyści są dobrej myśli i podoba im się to, co robi Biden. Uważa ponadto, że nawet ci, którzy nie zgadzają się ze wszystkim, co proponuje ekipa prezydenta-elekta, cieszą się, że skończy się rządzenie za pośrednictwem Tweetera i Fox News. Wszystko powróci do „normalnego stanu pracy”.
Lobbyści i byli pracownicy sektorów siłowych, służb wywiadowczych i dyplomaci
Biden wybrał więc urzędników z czasów Obamy, kongresmenów i byłych współpracowników z kręgu Białego Domu, gdy pełnił funkcje wiceprezydenta. Do takich ludzi należy m.in. kandydat na sekretarza rolnictwa, także szef sztabu Obamy, Denis McDonugh, który ma zająć się sprawami weteranów, Susan Rice, która w gabinecie Obamy zajmowała się sprawami bezpieczeństwa narodowego. Doświadczeni politycy z bardzo długim stażem na Kapitolu pokierują programami inwestycyjnymi w zakresie rozwoju mieszkalnictwa, smart cities, sprawiedliwości, polityki zdrowotnej, edukacji itp.
Doświadczony dyplomata William Burns stanie na czele CIA. Pełnił on funkcję m.in. zastępcy sekretarza stanu USA w administracji Obamy, a także ambasadora w Rosji. Cieszy się uznaniem również części Republikanów. Burns, jeśli zostanie zatwierdzony, będzie drugim zawodowym dyplomatą, który stanie na czele głównej agencji wywiadowczej w kraju. – Bill Burns jest wzorowym dyplomatą z wieloletnim doświadczeniem na arenie międzynarodowej w zapewnianiu bezpieczeństwa naszym ludziom i naszemu krajowi. Podziela moje głębokie przekonanie, że jednostka wywiadowcza musi być apolityczna i że oddani specjaliści wywiadu, służący naszemu narodowi, zasługują na wdzięczność i szacunek – mówił Biden.
Burns spędził 33 lata w amerykańskiej służbie zagranicznej, przechodząc na emeryturę w 2014 roku. Biegle włada językiem arabskim, rosyjskim i francuskim, Był m.in. ambasadorem USA w Moskwie, a także zastępcą sekretarza stanu ds. Bliskiego Wschodu podczas pierwszej kadencji George’a W. Busha. Obecnie jest szefem Carnegie Endowment for International Peace. Podobno – zdaniem Micka Mulroy’a, byłego zastępcy sekretarza obrony USA ds. Bliskiego Wschodu w administracji Trumpa – posiada on „dogłębną wiedzą na temat niektórych z najbardziej krytycznych problemów bezpieczeństwa narodowego, z którymi się borykamy”. Odegrał także pewną rolę w zawarciu porozumienia z Iranem w 2015 r. Był orędownikiem interwencji USA z sojusznikami z NATO w Libii (obalenie Muammara Kaddafiego). Zgodnie współpracował z CIA za czasów, gdy pełnił swoje obowiązki w Departamencie Stanu.
„Inspirujący wybór” – tak skomentował tę nominację Douglas London, który ostatnio służył jako szef CIA ds. zwalczania terroryzmu w Azji Południowej i Południowo-Zachodniej. Burns jest „szanowany, otwarty, bezpretensjonalny” i „ma ogromne wpływy na scenie w Waszyngtonie”. W trakcie kadencji Trumpa bronił starych, zwalnianych dyplomatów. Ekipa Bidena zapewnia również komfort lobbystom. Kilka kluczowych stanowisk w państwie obejmą osoby związane z założoną w 2017 r. – przez współpracowników Obamy i Clinton – grupą konsultingową WestExec Advisors. Jej inicjatorem był nie kto inny jak Joe Biden, a także Tony Blinken, kandydat na szefa Departamentu Stanu czy Michèle Flournoy, pierwotnie czołowa kandydatka na sekretarza obrony, która ma jednak przeciwników w samej Partii Demokratycznej.
Firma doradztwa biznesowego ma powiązania z mało znanym funduszem venture capital. Ridgeline Partners, współzałożonym przez Blinkena, ma „zapewniać strategiczny wgląd w potrzeby USA i sojuszników w zakresie bezpieczeństwa narodowego oraz pojawiających się możliwości”. Firmy wymienione na stronie internetowej Ridgeline obejmują z kolei start-upy zajmujące się big data i technologiami. Współpracowały z Departamentem Obrony. Ludzie z WestExec i Ridgeline Partners oraz powiązanej spółki Pine Island Capital Partners, mają zająć czołowe stanowiska w państwie. Tony Blinken, generał Lloyd Austin, Neera Tanden opłacana przez finansjerę z Wall Street i gigantów z Doliny Krzemowej, będą decydować w ważnych kwestiach.
Jedna z byłych dyrektorów firmy, Avril Haines, została zaproponowana na dyrektora wywiadu narodowego. Członkowie grupy konsultingowej ominęli prawo i mimo że opłacają ich różni lobbyści, a także sami działają jak lobbyści, nie musieli się jako tacy zarejestrować. Nie muszą w związku z tym ujawniać dla kogo pracują. Nie są też związani ograniczeniami, jaki obowiązują kandydatów na najwyższe stanowiska w państwie w związku z pracą dla biznesu w ciągu ostatnich lat. Lobbyści unikają rejestracji, przedstawiając się jako „konsultanci strategiczni”. W WestExec jest wielu byłych najwyższych urzędników z Partii Demokratycznej ds. bezpieczeństwa narodowego, z CIA i Departamentu Stanu. Zbierali oni pieniądze na kampanię Bidena. Byli jego nieoficjalnymi doradcami. Osoby z tych firm trafią do agencji odpowiadających za politykę zagraniczną, gospodarkę i bezpieczeństwo. Jen Psaki, były dyrektor ds. komunikacji w Białym Domu za Obamy, który pracował dla WestExec, obecnie doradza zespołowi przejściowemu.
W Waszyngtonie jest więcej takich „firm konsultingowych”, w których znajdują zatrudnienie byli dyplomaci, oficerowie wojskowi i byli współpracownicy Białego Domu, często „służący jako rząd w oczekiwaniu” – twierdzi Meredith McGehee z Issue One. Na przykład Albright Stonebridge Group założona przez byłą sekretarz stanu Madeleine Albright („dyplomacja handlowa”) z której pochodzi Linda Thomas-Greenfield, mająca być ambasadorem USA przy ONZ. Nelson Cunningham, współzałożyciel firmy McLarty Associates, zajmującej się dyplomacją sektora prywatnego, który doradzał Chevronowi i Walmartowi, również zasili szeregi zespołu Bidena…
Priorytet ekipy Bidena? Promocja uroszczeń mniejszości seksualnych
Prezydent elekt ogłosił niedawno, że Samantha Power stanie na czele agencji pomocowej USAID. Była ambasador przy ONZ za Obamy ma być odpowiedzialna za dystrybucję miliardów dolarów pomocy zagranicznej. Wcześniej służyła m.in. w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta Obamy. Odegrała ważną rolę w czasie jego drugiej kadencji, uczestniczyła w negocjacjach z Iranem. Jest wysoko ceniona w Partii Demokratycznej ze względu na swoje umiejętności dyplomatyczne, a także niezwykłe zaangażowanie na rzecz propagowania uroszczeń wszelkich mniejszości seksualnych na świecie.
Biden pochwalił Power jako „światowej sławy głos sumienia i moralnej jasności”. – Wiem z pierwszej ręki o jej niezrównanej wiedzy i niestrudzonym zaangażowaniu w zasady amerykańskiego zaangażowania – komentował prezydent-elekt. Dodał, że „jej wiedza specjalistyczna i perspektywa będą miały zasadnicze znaczenie, gdy nasz kraj potwierdzi swoją rolę lidera na arenie światowej”. Prezydent-elekt ogłosił również, że podniesie rangę administratora USAID, który będzie zasiadał w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu. Power dołączy do zespołu urzędników ds. polityki zagranicznej, w skład którego wchodzą Antony Blinken jako sekretarz stanu, Linda Thomas-Greenfield jako ambasador przy ONZ oraz John Kerry jako specjalny wysłannik prezydenta ds. klimatu.
Biden poprzez nominację byłych dyplomatów chce podkreślić swoje zaangażowanie w odbudowę historycznych sojuszy, osłabionych za Donalda Trumpa. Power ma kontynuować politykę promocji uroszczeń mniejszości seksualnych za granicą, co było kamieniem węgielnym polityki zagranicznej Obamy w czasie drugiej kadencji. Zawsze opowiadała się za natychmiastową interwencją zbrojną w razie zagrożenia ludobójstwem i naruszeń „praw człowieka”. Dziennikarka nagrodzona Pulitzerem, była pracownica Rady Bezpieczeństwa Narodowego, skupiła się na promocji sodomii na świecie po objęciu stanowiska ambasadora przy ONZ w 2013 r. Poparła rezolucje z uroszczeniami osób LGBT i utworzenie w ONZ specjalnego organu ds. osób LGBT w Radzie Praw Człowieka. W 2015 r. USA i Chile były współgospodarzami pierwszego w historii posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego kwestiom prześladowania homoseksualistów z Syrii i Iraku. Power zabrała kilku ambasadorów ONZ do Stonewall Inn w Nowym Jorku dla upamiętnienia zamieszek w nocnym klubie gejowskim. Tam też odbyło się spotkanie strategiczne Grupy Głównej LGBT ONZ.
Współorganizowała także OutRightAction International w ONZ i szereg wydarzeń, których celem było jednoczenie środowiska mniejszości seksualnych oraz promocja ich uroszczeń na arenie międzynarodowej. Podczas jednej z takich imprez zaznaczyła, że walka o ich prawa musi być prowadzona na arenie międzynarodowej i musi być „bardzo skutecznym sposobem dotarcia do wielu krajów w sposób skoordynowany i agresywny”.
Chiny
Poza kwestiami klimatycznymi, polityką zdrowotną obejmującą ułatwienia dot. aborcji oraz walką z tzw. terroryzmem wewnętrznym, ekipa Bidena ma skupić się na zjednoczeniu sojuszników w Europie, Azji, Afryce i Ameryce Południowej, by Waszyngton mógł znowu przewodzić światu, a także na reakcji na politykę Chin. Dla Xi Jinpinga ten rok ma być przełomowy. Chiński lider chce uzyskać przewagę nad Bidenem wskutek zawarcia przełomowej umowy inwestycyjnej z UE. Umowa ma wykraczać daleko poza to, co wcześniej Pekin proponował zagranicznym partnerom. Biden zapowiedział, że pomimo swej determinacji, by odbudować relacje z sojusznikami, umowy handlowe nie będą priorytetem, ale zamierza współpracować z Chinami w tych sprawach, w których to jest możliwe, np. w kwestii polityki klimatycznej.
Ustępujący negocjator handlowy, szef USTR Robert Lighthizer, zaapelował do Bidena, by utrzymał dotychczasową twardą politykę sankcji, ponieważ „zmieniła ona układ sił na korzyść Waszyngtonu”. Jego zdaniem poprzednia strategia zbytnio koncentrowała się na dialogu, co było „stratą czasu”. Stosowana zaś od 2018 r. taktyka nakładania ceł na warte setki miliardów dolarów chińskie towary, miała „zmienić sposób myślenia ludzi w Chinach”. Lighthizer ostrzegł przed powrotem do polityki z lat 90.
Chiny podpisały na początku ub. roku porozumienie z USA, zobowiązując się do zakupu dodatkowych amerykańskich towarów i usług o wartości ponad 200 mld dol. i otwarcia rynków finansowych. Pekin zobowiązał się także do złagodzenia presji na firmy amerykańskie. Biden zapowiedział, że nie planuje natychmiastowej zmiany polityki wobec Chin…
Wojna z „terroryzmem wewnętrznym”
Duże zaniepokojenie może budzić determinacja prezydenta i jego ekipy oraz całej Partii Demokratycznej, by zająć się zwalczaniem tzw. terrorystów wewnętrznych. Prezydent-elekt stoi m.in. za ustawą Patriot Act z czasów Busha, znacznie zwiększającej uprawnienia inwigilacyjne rządu amerykańskiego. W trakcie kampanii i w ostatnim czasie, w związku z szarżą na Kapitol, zadeklarował, że po objęciu urzędu uchwali kolejną ustawę o „krajowym terroryzmie”. Podobnie jak w 2001 r., po ataku na World Trade Center, tak teraz po opanowaniu Kongresu przez zwolenników Trumpa, wydaje się, że istnieje podatny grunt dla przyjęcia ustawodawstwa, które znacznie ograniczy wolności obywatelskie. Biden chce „zarazić” swoimi pomysłami także rządy w innych krajach, by walczyć z „populistami” i „skrajną prawicą”, sprzeciwiającymi się postępowym programom.
Dla Polski rządy ekipy Bidena oznaczają ogromne naciski w kwestiach światopoglądowych, ideologii gender, edukacji seksualnej i aborcji, a także w sprawie roszczeń żydowskich i zwalczania antysemityzmu. Dalej będziemy „zachęcani” do zakupu amerykańskiego gazu skroplonego. Biden może być bardziej stanowczy wobec Rosji w związku z budową gazociągu Nord Stream 2. Do ukończenia tego rurociągu pozostało około 160 kilometrów. Zaktualizowana ustawa Protecting Europe Energy Security Act (PEESA) rozszerza restrykcyjne środki i sankcje wobec firm świadczących usługi dot. finansowania, budowy i modernizacji gazociągu.
Ameryka ma być liderem
Sam Biden zapowiedział podjęcie natychmiastowych kroków, by odnowić demokrację w kraju i na świecie oraz sojusze i chronić przyszłość gospodarczą Stanów Zjednoczonych. Będzie zabiegał o to, by Ameryka ponownie była światowym liderem. Jak pisał w zeszłorocznym artykule na łamach „Foreign Affairs”, „to nie jest moment na strach. Nadszedł czas, aby wykorzystać siłę i śmiałość, które doprowadziły nas do zwycięstwa w dwóch wojnach światowych i zburzyły żelazną kurtynę. Triumf demokracji i liberalizmu nad faszyzmem i autokracją stworzył wolny świat. Ale ta walka nie definiuje tylko naszej przeszłości. Określi również naszą przyszłość”.
Deklaruje jak Trump, że czas zakończyć niekończące się wojny. Jednak dodaje, że „możemy być jednocześnie silni i sprytni. Istnieje duża różnica między wielkoskalowymi, otwartymi dyslokacjami dziesiątek tysięcy amerykańskich żołnierzy, które muszą się zakończyć, a wykorzystaniem kilkuset komandosów i zasobów wywiadowczych do wspierania lokalnych partnerów przeciwko wspólnemu wrogowi. Te misje na mniejszą skalę są zrównoważone pod względem militarnym, ekonomicznym i politycznym oraz służą interesom narodowym”.
Doradca chińskiego rządu Zheng Yongnian, szef Advanced Institute of Global and Contemporary China Studies, think-tanku z Shenzhen, sugeruje, że Biden to będzie „bardzo słaby prezydent”, który jest zdolny wywołać wojnę w razie niepowodzeń w polityce wewnętrznej. Zheng dodaje, że istnieje konsensus między Demokratami i Republikanami w kwestii ostrej polityki wobec Chin. Biden obejmując urząd będzie musiał sprawować władzę w silnie spolaryzowanym społeczeństwie. – On będzie z pewnością bardzo słabym prezydentem i jeśli nie poradzi sobie z wewnętrznymi problemami, to zrobi coś na polu dyplomatycznym, przeciwko Chinom (…) Trump nie jest zainteresowany wszczynaniem wojen, ale prezydent Demokratów może wojny wywołać – komentował jesienią ub. roku.
Agnieszka Stelmach