Istnieją trzy sposoby rozumienia historii i naszego w niej miejsca. Możemy uważać, że historia zmierza ku złotemu wiekowi w przyszłości albo że cofa się w rozwoju od złotego wieku w przeszłości, albo że jest nieustanną walką dobra i zła, niezależnie od istnienia jakiegokolwiek mitycznego złotego wieku. Możemy wierzyć w to, że sprawy stopniowo się polepszają, stopniowo pogarszają albo że pozostają zasadniczo takie same. Te trzy spojrzenia można uważać za historyczny optymizm, historyczny pesymizm i historyczny realizm.
Poglądem G. K. Chestertona było – tak jak jest poglądem autora tego szkicu – to, że każde pokolenie stoi w obliczu tej samej odwiecznej walki dobra i zła, niezależnie od pojęcia „postępu”. Taka była teza Wiekuistego człowieka Chestertona – książki napisanej w odpowiedzi na historyczny optymizm i progresywizm Historii świata H. G. Wellsa. Zasadniczo Chesterton argumentował, że Wcielenie stanowi centrum historii i jest także jej końcem. Wszystko przed Chrystusem wskazuje w oczekiwaniu na Niego, a wszystko od czasów Chrystusa wskazuje także w oczekiwaniu na Niego. Wszystko w historii wskazuje na Chrystusa, ponieważ sam Chrystus jest celem. Wszystko kończy się wraz z Chrystusem, ponieważ sam Chrystus jest końcem historii, w tym rozumieniu, że jest jej samym celem, końcem, na który wskazuje historia.
Takie spojrzenie na historię jest zakorzenione w rozumieniu własnego celu człowieka. Jeśli Chrystus jest Wiekuistym Człowiekiem, my także jesteśmy wiekuistymi ludźmi z Jego powodu. Naszym przeznaczeniem nie jest ostateczne nie-istnienie po przejściu przez grób, ale wiekuiste istnienie poza grób. Narodziny Chrystusa to śmierć Śmierci. To jest ta Dobra Nowina Ewangelii, którą świętujemy w Boże Narodzenie.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeśli tak, to musimy postrzegać historię jako wiekuistą walkę wiekuistych ludzi, którzy mają dostąpić zjednoczenia z Wiekuistym Człowiekiem. Takie rozumienie historii postrzega ją jako utkaną z trzech metafizycznych wątków: dobra, zła i piękna. Każdy z tych wątków jest jedynie odegraniem w historii trzech permanentnych i odwiecznych aspektów człowieka: homo viator, homo superbus i anthropos.
Homo viator to człowiek w podróży albo człowiek poszukujący. Jest to człowiek pielgrzym, który wie, że jego jedynym celem w życiu jest dostać się do nieba. Homo viator to człowiek walczący o to, by zostać świętym, polegający na nadprzyrodzonym wsparciu, które ma pomóc mu w tej podróży.
Homo superbus to człowiek pyszny. To ten, który odrzuca poszukiwanie, by zamiast tego chodzić własnymi drogami. Schodzi on z głównego szlaku w poszukiwaniu swoich własnych żądz, aż gubi drogę. Traci swój locus poszukując lotosu i zapomina drogi do domu.
Anthropos to ten, kto patrzy w zachwycie na kosmos i widzi, że jest on piękny. Używa on swojej wyobraźni, imago dei w nim samym, by dostrzec Stworzenie i w dziękczynieniu tworzyć piękne rzeczy.
To walka pomiędzy tymi trzema aspektami ludzkiej kondycji tka samą tkaninę czasu przy pomocy wątków dobra, zła i piękna. W każdym pokoleniu homo viator, dobry człowiek, który stara się być świętym, zostaje zaatakowany przez homo superbus, człowieka pysznego, zniewolonego swoimi żądzami. Homo superbus jest zazwyczaj potężniejszy w rozumieniu doczesnym niż homo viator i wykorzystuje władzę, by prześladować swojego cnotliwego bliźniego. To dlatego święci zawsze są męczennikami; dają oni świadectwo prawdzie na terytorium okupowanym przez wroga.
Anthropos także daje świadectwo prawdzie, tworząc piękne dzieła sztuki, które promieniują stwórczą obecnością Boga w Jego stworzeniach. Rozumiał to papież Benedykt XVI, kiedy głosił, że jedynego prawdziwego argumentu na rzecz Kościoła należy szukać w świętych, jakich Kościół wydał i w pięknej sztuce, jaką zainspirował. Oto dobre i piękne wątki, które wiją swą drogę poprzez Czas, przeplatając się z doczesnym wątkiem Pychy, która rzuca swój cień, nigdy nie zwyciężając światłości.
Te trzy wątki można dostrzec, jak wiją swą drogę w ewangelicznej narracji o Bożym narodzeniu. Dobroć Maryi Panny nie oddala jej od ciemności Jej czasów. Polityka tamtych dni wymaga od Niej podjęcia długiej i mozolnej podróży, chociaż jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Nie ma miejsca dla Matki i nienarodzonego Dziecięcia w gospodzie, tak jak nie ma miłości w sercu grzesznego człowieka dla samego Dzieciątka. Maryja rodzi w ciężkich warunkach stajenki. Jej Dziecię zostaje złożone w żłobie, gdyż nie ma kołyski, która mogłaby służyć za łóżeczko. Garstka ludzi dobrej woli, pod wpływem łaski, odwiedza Dzieciątko, adorując Jego Obecność, ale stanowią oni znaczną mniejszość. Niezważająca na nic większość hula po ulicach Betlejem, żyjąc chwilą i nieświadoma światła miłości pośród nich.
Po narodzinach Dzieciątka, świeckie państwo, domena homo superbus, jest tak rozsierdzone tym rywalem władzy, że planuje zabicie Dzieciątka. Tak naprawdę to państwo jest gotowe zabić każde dziecko, by zachować swą władzę, dokonując masakry niewiniątek, by zniszczyć prawdziwą Niewinność. Wrogość państwa jest tak ogromna, że Święta Rodzina zostaje zmuszona do ucieczki z własnej ojczyzny, stając się uciekinierką w kraju wygnania.
Co to wszystko mówi nam o ciężkim losie dobrych i szlachetnych dusz w trakcie historii? Pokazuje nam, że dobrzy ludzie są uciekinierami w krainie wygnania, dostrzegając iskierkę nadziei w złym położeniu, jakim jest ten padół łez. A jednak pokazuje nam także, że radość Matki w chwale narodzin Dzieciątka przewyższa wszelki smutek. Dobroć Matki i piękno Dzieciątko przezwyciężają całe zło w pysznej historii ludzkości. To dobro i piękno, które wskazują na Złoty Wiek poza czasem, w którym Matka i Dzieciątko triumfują na wieki w obecności tych, którzy podejmują pielgrzymkę życia, idąc za gwiazdą prowadzącą do nieba.
Joseph Pearce
Źródło: theimaginativeconservative.org
Tłum. Jan J. Franczak