Błogosławieni twórcy legend, obdarzeni talentem,
jakiego się nie spotyka
w epoce pisma i nagrań fonograficznych[1].
Wesprzyj nas już teraz!
J.R. R. Tolkien (z poematu Mythopoeia)
To rok świętowania dla wszystkich wielbicieli dzieł J. R .R. Tolkiena i C. S. Lewisa. Wrzesień tego roku oznacza pięćdziesiątą rocznicę odpłynięcia Tolkiena na Mistyczny Zachód, gdy w listopadzie przypadnie sześćdziesiąta rocznica przejścia Lewisa przez drzwi Stajni dalej wzwyż i dalej w głąb. Wydaje się, iż właściwe byłoby świętowanie tych radosnych punktów zwrotnych wyrazami uznania dla spuścizny Tolkiena i Lewisa oraz tych, którzy wpłynęli na nich i którzy znaleźli się pod ich wpływem.
Zacznijmy od związku między „wiarą a fantazją”, który jest nieodłączony od „wiary i rozumu”, jak to Tolkien przedstawił w nieodparty sposób w swoim doniosłym eseju O baśniach:
„Fantazja to naturalny aspekt ludzkich działań. Na pewno nie niszczy rozumu ani go nawet nie obraża; nie stępia też apetytu na prawdę naukową i nie zaciera jej postrzegania. Wręcz przeciwnie. Im bystrzejszy i trzeźwiejszy umysł, tym wspanialsze będzie snuł fantazje. Gdyby ludzie kiedykolwiek mieli popaść w stan, w którym nie potrafiliby albo nie chcieli widzieć prawdy (faktów lub dowodów), fantazja zaczęłaby obumierać – aż do ich ozdrowienia. Gdyby zaś mieli trwać w takim stanie (a to wcale nie jest tak nieprawdopodobne), fantazja zniszczałaby i przemieniła się w chorobliwą ułudę”[2].
W epoce, w której chorobliwa ułuda stała się w kulturze domyślnym defektem i niedoskonałością, te słowa Tolkiena ożywają jak światło, które pozwala nam widzieć. Dalekie od bycia ucieczką od rzeczywistości, wtórne światy[3] stworzone przez Tolkiena i Lewisa umożliwiają nam ucieczkę od chorobliwej ułudy ducha czasu do miejsc, gdzie władzę wciąż dzierżą podstawowe prawdy. Tolkien mówi nam w tym samym eseju O baśniach, że udana fantazja przystawia lustro człowiekowi. Pokazuje nam nas samych. Ale robi coś więcej niż tylko to. Nie jest jedynie lustrem, które odbija sposób, w jaki istnieją rzeczy; jest także magicznym lustrem, które pokazuje sposób, w jaki rzeczy powinny być i sposób, w jaki być nie powinny. „Kraina bajek to nic innego jak słoneczna kraina zdrowego rozsądku – pisze G. K. Chesterton. – Nie ziemia osądza niebiosa, lecz niebiosa osądzają ziemię; tak więc, przynajmniej dla mnie, nie ziemia krytykowała krainę elfów, ale kraina elfów krytykowała ziemię”[4].
Słowa te zostały zaczerpnięte z Etyki w krainie elfów, rozdziału Ortodoksji, klasycznego dzieła Chestertona poświęconego apologetyce chrześcijańskiej. Ten konkretny rozdział okaże się wpływowy w twórczym rozwoju zarówno Tolkiena, jak i Lewisa. Jest na przykład oczywiste, że chestertonowska kraina elfów rzuca cień na tolkienowskie „baśnie”, czy raczej bardziej poprawnie: powinniśmy powiedzieć, że kraina elfów rzuca światło na myśl Tolkiena, oświecając ją swym dodanym blaskiem.
Jednak światło, jakie rzuca Chesterton, nie jest, mówiąc ściśle, jego własnym blaskiem, nawet jeśli jego pirotechniczny i paradoksalny dowcip i mądrość mogą sprawić, by światło iskrzyło się oślepiającą jaskrawością. Samo światło jest darem kreatywności, twórczą zdolnością, która jest jedną z oznak imago Dei – obrazu Boga w człowieku. Najlepiej wyrażają to wersy ze wspaniałego arcydzieła Tolkiena pt. Mythopoeia:
„Człowiek, stwórca pomniejszy,
stwarza świat w każdym ze swych wierszy,
zapatrzony w boski akt stworzenia,
który jak załamane światło odmienia
się w jego duszy i rozszczepia jak samotną Biel
na wiele barw i odcieni, na uwadze mając cel,
który w nieskończonej ilości kombinacji
wyrazi jego zachwyt wobec boskich racji
w zwierciadle słowa. Miriady stworzeń
o kształtach, które wskazują na dzieło Boże,
powtarzają się w snach,
żyją przekazywane w legendach.
Chociaż wszystkie zakamarki i szczeliny
świata zamieszkują elfy i gobliny,
jednak odważyliśmy się zbudować bogom miłości
domy ze światła i ciemności,
świątynie pradawnych smoków,
gdyż takie było nasze prawo, choć nie wiemy, skąd się wzięło
(korzystne czy nie), i Prawo nie zginęło.
Wciąż żyjemy zgodnie z prawem, które się nie zmienia,
gdyż jesteśmy Koroną stworzenia”[5].
Jesteśmy stworzeni na obraz kreatywnego Boga, Stwórcy, który przekazał nam dar kreatywności. On stwarza i my tworzymy na Jego obraz; albo raczej – jak twierdzi Tolkien – Bóg stwarza, podczas gdy my jesteśmy tylko pomniejszymi twórcami. On stwarza rzeczy z nicości – ex nihilo; my tworzymy rzeczy z innych rzeczy, które już istnieją. My bierzemy to, co już istnieje, i robimy z tego rzeczy. To dlatego samo światło, dar kreatywności, jest przekazywane z pokolenia na pokolenie wraz z przekazywaniem pochodni tradycji. Tolkien i Lewis robią różne rzeczy światłem, które przekazuje im Chesterton, podczas gdy cała ta trójka robiła różne rzeczy światłem George’a Macdonalda, pod którego byli wspólnym wpływem.
„To oczywiste – napisał Chesterton że tradycja to nic innego jak demokracja rozciągnięta w czasie. (…) Tradycję można zdefiniować jako rozszerzanie przywilejów. Tradycja oznacza oddawanie głosów na najmniej znaną spośród klas społecznych, na naszych przodków. To demokracja zmarłych”[6].
I tak oto widzimy, jak Tolkien i Lewis zapraszają na ucztę wyobraźni naszych przodków, z których każdy ma wpływ na ich dzieło: poetę Beowulfa, autorów nordyckich sag, poetów arturiańskich, Dantego, Miltona, Bunyana i różnorodnych pozostałych. Ostatnio J. K. Rowling, autorka ogromnie popularnej serii opowieści o Harrym Potterze, przyznała się do długu wdzięczności wobec pochodni tradycji przekazanej jej przez Tolkiena i Lewisa, którzy mieli na nią najbliższy i największy wpływ.
Nieprawdopodobne opowieści wciąż są opowiadane. Światło wciąż świeci. Pochodnia jest wciąż przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dzięki niech będą Bogu, dawcy światła, dzięki niech będą Chestertonowi, Tolkienowi, Lewisowi i wszystkim innym twórcom legend oraz niosącym pochodnię tradycji.
Joseph Pearce
Źródło: theimaginativeconservative.org (tytuł oryginalny: Faith & Fantasy: Chesterton, Tolkien, Lewis, Rowling & Other Tellers of Tall Tales)
Tłum. Jan J. Franczak
[1] J. R. R. Tolkien, Mythopoeia, tłum. Marek Obarski, [w:] J. R. R. Tolkien, Drzewo i liść oraz Mythopoeia, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1994, s. 109.
[2] J. R. R. Tolkien, O baśniach, tłum. Joanna Kokot, [w:] op. cit., s. 57-58.
[3] Wtórne światy – termin ukuty przez Tolkiena w eseju O baśniach (przyp. tłumacza).
[4] G. K. Chesterton, Ortodoksja, tłum. Adam Szymanowski, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1998, s. 62.
[5] J. R. R. Tolkien, Mytopoeia, tłum. Marek Obarski, [w:] op. cit., s. 107.
[6] G. K. Chesterton, Ortodoksja, op. cit., s. 61.