Droga do zbawienia kojarzy się, ewangelicznie zresztą, z „wąskim” i wyboistym szlakiem. By osiągnąć spełnienie chrześcijańskiej nadziei, trzeba natrudzić się w „dobrych zawodach”, ćwiczyć w cnocie i unikać złego. W kanonie świętych znajduje się jednak ktoś, kto chwałę nieba zdobył nieporównywalnie łatwiej. Mowa o świętym Dyzmie, znanym pod popularnym określeniem „dobrego łotra”. Niestety, kościelni postępowcy upierają się, by grzesznicy XXI wieku nie wstępowali w jego ślady. Skruchę i ufność w Boże Miłosierdzie „Kościół witający” zastępuje afirmacją grzechu oraz apologią nieprawości.
Szokująca świętość
Wesprzyj nas już teraz!
Trudno chyba o bardziej spektakularne nawrócenie, niż to, którego dokonał, wisząc na krzyżu obok Zbawiciela, „dobry łotr”. Święty Dyzma – bo takie imię nadaje mu tradycja – zadziwia już samym mianem. Skoro „dobry”, to jakże łotr? A skoro łotr, to jak to możliwe, że dobry? A tym bardziej, że… święty?
A jednak: człowiek, o którym wiemy jedynie, że był bandytą i zasłużył sobie na najwyższy wymiar kary w kontrolowanej przez Rzymian Judei, rzeczywiście figuruje w kalendarzu liturgicznym. Miejsce w nim przyznał mu zresztą nie byle jaki autorytet, bo sam Chrystus. „Dziś będziesz ze mną w raju” – obiecał współskazańcowi Boski Odkupiciel.
Na Golgocie, w dniu, w którym obmyła ją Najświętsza Krew, stały jednak nie dwa, a trzy krzyże. Radosna obietnica nie dotarła do więźnia konającego po lewej stronie Zbawiciela. Między „złym łotrem”, a wspominanym dziś świętym, istniała kolosalna różnica postaw. Na tyle kluczowa, że przypieczętowała miejsce Dyzmy wśród zbawionych, a Gestasowi – jak tego pierwszego nazywa apokryficzna tradycja – zapewniła pozycję na liście ewangelicznych „szwarccharakterów”.
Skąd tak „nierówny” podział? Sedno sprawy dokładnie opisuje ewangeliczne świadectwo św. Łukasza: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”, kpił z konającego Chrystusa biblijny antagonista. Zły łotr kierował się logiką zyskującą dziś ekspresowo na popularności: Skoro Jezus z Nazaretu miał być wyczekiwanym „Królem Żydowskim”, to ocaliłby Siebie i współwięźniów od przepisanej prawem kary. Jeśli Odkupiciel sam cierpiał i pozwalał na mękę Gestasa, to w oczach niedowiarka był jedynie mało wiarygodnym uzurpatorem…
Św. Dyzma, przejęty ciężarem własnej winy, widział rzecz zupełnie inaczej. Gryzące sumienie pozwoliło mu wyraźnie dostrzec, ile obłudy było w słowach przedmówcy, a nawet zmusiło do odpowiedzi… mimo wysiłku, na jaki zdobyć musi się konający, by przemówić. „Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”, wspomina słowa „dobrego łotra” Łukaszowa Ewangelia.
Ukrzyżowany po prawej stronie Chrystusa łotr miał świadomość, że pomiędzy wymierzoną mu karą a Odkupieńczą Męka Chrystusa występuje poważna różnica. Podczas, gdy Zbawiciel cierpiał niewinnie, dwóch złoczyńców spotykała zasłużona kara za bezprawie, jakiego się dopuszczali. Dyzma nie oczekuje, że Mesjasz wyrwie go z pęt – dlaczego miałby to robić, skoro sprawiedliwie założono je na ręce złoczyńcy?
Zamiast spierać się z losem skazaniec zapłakał nad swoimi grzechami. Dobrze wiedząc, w jak fatalną kondycję moralną popadł, szukał ratunku u Chrystusa. Akt skruchy był jedyną formą pokuty, jaka mu została. Niezmierzona dobroć Boża sprawiła, że wraz z wiarą w Syna Bożego wystarczyła ona, by do uszu grzesznika dotarła zbawcza zapowiedź.
Spektakularna pokuta Dyzmy obrazuje to, co musi stać się w sercu każdego człowieka poszukującego pojednania z Chrystusem. Dobry Łotr, choć działał wbrew nim, to jednak uznawał obiektywne zasady moralne. Wiedział, że za zło, jakiego się dopuścił można było wymierzyć mu karę. Zachował więc resztki poczucia grzechu, cnoty i sprawiedliwości. Wiara w prawo etyczne – determinujące słuszność lub bezprawność ludzkich czynów – to fundament nawrócenia, który w przypadku Dyzmy w ostatniej chwili przeważył szalę. Łotr rozumiał, że był łotrem i, że opryszkowi lepiej szukać nadziei w Zbawicielu, niż żądać bezkarności…
Antypost i Gestas w biskupich szatach
Tymczasem, choć łotrostwo na świecie szerzy się z zawrotnym tempem, „otwarta na świat” część Kościoła robi co może, by grzesznicy XXI wieku nie poszli w ślady tego świętego. Paradoksalnie w czasach, gdy nieprawość stała się bez mała stylem bycia, o skrusze i pokucie mówić wypada coraz mniej. Zamiast nich wpływowi hierarchowie zachwalają Gestasową zatwardziałość – ukrytą w programie „kościoła witającego”.
W ramach „otwartego” podejścia tak sakramentalna dyscyplina, jak i samo nauczanie etyczne przechodzą gruntowną rewizję pod okiem postępowców. W jej rezultacie rozwodnicy w ponownych związkach skutecznie przeszli „z peryferii do centrum” Kościoła, w wielu diecezjach przystępując do sakramentów mimo grzechu śmiertelnego na sumieniu. Niemiecka Droga Synodalna zachęca, by w ogóle wyłączyć spod osądu moralnego ludzkie zachowania seksualne, a prominentni członkowie Papieskiej Akademii Życia dumają nad liberalizacją antykoncepcji. Wszystkiemu przyświeca tylko jeden motyw – zatwardziałość w grzechu, posunięta aż do jego apologii, mimo jasnej sprzeczności „liberalnych opinii” z Objawieniem.
Zgodnie z Gestasową manierą, organizacje katolików „LGBT”, czy Franciszkowe „Amoris Laetitia” nie dowierzają, że kary – np. ograniczenia w życiu religijnym, wynikające z trwania w grzesznych związkach – mogą być sprawiedliwe. Nie… To praktyki Kościoła, zabraniające konkubinatu i sodomii muszą być homofobiczne i sztywne. Jesteś Bogiem? Pozwól nam iść do ołtarza! Posłał Cię Ojciec, abyś świat zbawił? Powiedz biskupowi, aby dał nam komunikować – kpią z Chrystusowego prawa współcześni zatwardzialcy.
Fatalnie i niesmacznie podobne tendencje objawiły się w czasie tegorocznego Wielkiego Postu. W wielu diecezjach czas ten zamiast pokutę i nawrócenie wykorzystano na wybielanie grzechu.
Na przykład w okolicznościowym newsletterze austriackiego biskupstwa Graz-Seckau znalazło się „dziękczynienie” za „różnorodność płciową”, zgodnie ze stanowiskiem teorii gender. Ideologia wyraźnie sprzeczna z chrześcijańskim depozytem wiary doczekała się reklamy w źródle rekomendowanym przez władze duchowną.
Skandaliczne bluźnierstwo, również o „tęczowym” podłożu, miało też miejsce we Włoszech za sprawą arcybiskupa Modeny. W wystawie „artystycznej” prezentowano fragmenty Męki Pańskiej i Najświętszą Maryję Pannę w kontekstach erotycznych, również homoseksualnych. Celem podobnych zabiegów jest oczywiście nic innego, jak normalizacja sprzecznych z naturą skłonności i znalezienie dla nich miejsca w Kościele…
Kontrast między próbami „dostosowania” chrześcijańskiej etyki do ideologicznych wymagań współczesności, a wielkopostną atmosferą pokazuje, że „afirmacyjne” podejście zwolenników „Kościoła otwartego” stoi w jasnej sprzeczności z nawróceniem i skruchą. W istocie progresiści powielają zatwardziałość, jaka przekreśliła szansę złego łotra na podzielnie losu Św. Dyzmy. Gestas pokpiwał z mesjaństwa Chrystusa – skoro ten nie zamierzał ściągnąć go z krzyża. Mimo życia pełnego zbrodni żałował jedynie kary, jaka go spotkała. Współczesny świat, a co najgorsze przywódcy Kościoła, idą w jego ślady – stawiając znak równości między etyką a bilansem doświadczeń. Postawa złego łotra stanowi w rzeczywistości posunięty do skrajności przykład bezwarunkowej samoakceptacji… Dziś próbuje się przedstawiać ja jako cnotę, a nawet warunek sine qua non psychicznej równowagi.
W obronie zatwardziałych
Wiele o fatalnej walce z nawróceniem mówi widoczna w ostatnich latach apologia czarnych charakterów z historii Kościoła i dziejów Zbawienia. Całkiem niedawno głośną próbę obrony Judasza podjął Tomasz Terlikowski. „Świeżość” zaproponowanego przez niego podejścia to poszukiwanie winy za zdradę braku wsparcia reszty apostołów i opuszczeniu, jakich miał doświadczać Judasz. To obce środowisko, a być może i doświadczenia dzieciństwa miały odpowiadać za zdradę, oczyszczając niejako niewiernego apostoła z winy. On sam przecież o miłosierdzie nie błagał. Mimo, że przyznał arcykapłanom, że postąpił źle, to ani do Grobu Pańskiego nie poszedł, ani u stóp Krzyża się nie znalazł…
Niegdyś to nawróceni – uwidaczniający współdziałanie z Bożą Łaską – przyciągali oczy wiernych. Dobry Łotr, czy Maria Magdalena pokazują nam, że droga do przemiany życia nigdy nie jest zamknięta. Dziś zamiast nich „na tapecie” są grzesznicy zatwardziali. Apologii doczekał się z ust Franciszka chociażby Marcin Luter, a „synodalne” reformy dostosowywane są pod tych, którzy usilnie kontestują zasady moralności chrześcijańskiej, przekonani, że grzechem nie może być to, co przypada im do gustu. Zmienić ma się wszystko, tylko… nie grzesznik. Pycha współczesności ustawia tak wielu po lewej stronie Krzyża…
Filip Adamus