Praktyki stosowane przez niemiecki Jugendamt wywołały sprzeciw francuskich eurodeputowanych. Okazuje się, że stosowane praktyki dotyczące dzieci par międzynarodowych są standardem, nie tylko wobec Polaków.
Niemiecki urząd ma zwyczaj podejmować interwencję w przypadku, kiedy międzynarodowa para przestaje walczyć o swój związek i decyduje się na tzw. rozwód. W takim wypadku Jugendamt zabiera dzieci rodzicom zagranicznym i oddaje pod opiekę niemieckim, tak żeby mogły być wychowywane w Niemczech.
Wesprzyj nas już teraz!
Zwykle taka decyzja wiąże się też z ograniczeniem praw drugiego rodzica, w tym pojawia się zakaz używania przy dziecku drugiego języka.
Ta karygodna praktyka wielokrotnie była nagłaśniana w Polsce, bo dotykała naszych obywateli, ale podejmowane interwencje nie zmieniły postepowania urzędu. Teraz głos zabrali też francuscy deputowani, pisząc o gigantycznej machinie biurokratycznej i sądowniczej, z którą zagraniczny rodzic musi się zmierzyć, nie posiadając ani stosownej wiedzy, ani wsparcia czy środków.
Jak podała rp.pl, doświadczenie Wojciecha Pomorskiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Rodziców Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, to kosztowne procedury. Jego walka o córki pochłonęła 120 tys. euro, z czego 80 tys. euro na adwokatów.
W sprawie Jugendamtów do Parlamentu Europejskiego wpłynęło już 300 skarg. Pochodzą one głównie od: Francuzów, Polaków, Szwedów, Włochów. Każda skarga dotyka tego samego problemu: niemiecki urząd, a za nim niemiecki sąd uznają, że to rodzic niemiecki najlepiej podoła obowiązkom wychowania dziecka. W ocenie francuskich europosłów, ta sytuacja wymaga zmiany i mówią w tym kontekście przynajmniej o koordynacji krajowych kodeksów rodzinnych.
rp.pl
MA