Piotr i Delfina, młode polskie małżeństwo żyjące do niedawna za naszą zachodnią granicą, zostali niezwykle skrzywdzeni przez niemiecką instytucję państwową. Mogłoby być jeszcze gorzej, gdyby mecenas Stefan Hambura nie pomógł rodzinie obronić się przed Jugendamtem. Sprawę na łamach „Gazety Polskiej” opisuje Dorota Kania.
Dziecko młodego małżeństwa ugodziło się w miejscu zamieszkania rodziny – w Niemczech. Było wcześniakiem i trafiło z tego powodu na stosowny oddział. Dziewczynka nie musiała być jednak w inkubatorze. Tata i mama troskliwie opiekowali się pociechą, jednak pani Delfina z czasem zaczęła mieć problemy ze snem i jedzeniem. Koniecznym było podjęcie jej leczenia przez lekarzy psychiatrów. Mąż – pan Piotr – zaczął kursować między szpitalami. W jednym przebywała córka, w drugim żona.
Wesprzyj nas już teraz!
Pan Piotr uważał, że to sytuacja przejściowa. Innego zdania byli wszechwładni niemieccy urzędnicy z owianego złą sławą Jugendamtu, instytucji służącej państwu już w czasach hitlerowskiego totalitaryzmu.
Pracownice Jugendamtu, wbrew wcześniejszej opinii lekarza, stwierdziły, że matka pozostanie w szpitalu 10 tygodni. Lekarz mówił o 2-3 tygodniach, jednak podczas wizyty w szpitalu przedstawicieli instytucji nie miał odwagi zabrać głosu. Ponadto ktoś powiadomił niemiecki sąd o sprawie i ten wydał orzeczenie o przymusowym leczeniu pani Delfiny. Pozytywna opinia lekarza o matce dziewczynki nie została zauważona. Jugendamt jednoznacznie dążył do obrania dziecka. Informował nawet ojca o fakcie, że będzie musiał finansować przebywanie córeczki u obcych ludzi.
Jak czytamy w „Gazecie Polskiej”, Pan Piotr wraz z innymi członkami rodziny skontaktował się z polskim adwokatem znanym ze sporów z Jugendamtem, panem mecenasem Stefanem Hamburą. Ten odpowiednio pokierował sprawą. Dziecko uzyskało polski paszport i ojciec wywiózł je do Polski tuż przed wizytą wszechwładnych urzędników. Nad Wisłą dziecko jest bezpieczne i nie grozi mu porwanie w majestacie niemieckiego prawa.
Obecnie cała rodzina przebywa w Polsce i nie planuje przez wiele najbliższych lat wyjeżdżać do Niemiec, które wniosły do ich życia wiele bólu, na zawsze niszcząc piękny moment, jakim jest przyjście na świat wyczekiwanego dziecka. Jugendamt swoim zachowaniem przyczynał się również do pogorszenia staniu zdrowia pani Delfiny.
Źródło: „Gazeta Polska”
MWł
ZOBACZ RÓWNIEŻ : Polskie dzieci germanizowane