Na liberalnym modelu polityki migracyjnej zyskują głównie dwie grupy interesów – pracodawcy wykorzystujący armię „taniej siły roboczej” do wyzysku i szantażu dotychczasowych pracowników, oraz szeroko pojęta klasa średnia, korzystająca z tanich usług świadczonych przez imigrantów. Najgorzej na wszystkim wychodzą natomiast sami imigranci – przekonuje znany m.in. z łam „Tygodnika Powszechnego” i Salonu24, Rafał Woś.
Promowana przez lewicowo-liberalne środowiska polityka otwartej migracji przestaje zyskiwać w oczach samej lewicy. Okazuje się, że proces niekontrolowanego (lub słabo kontrolowanego) napływu imigrantów uderza w samych przybyszów, oraz rynek pracy państwa przyjmującego.
Do takich wniosków dochodzi znany z lewicowych poglądów publicysta i ekonomista Rafał Woś. Na łamach „Interii” opublikował artykuł stwierdzający, że rząd, chcąc zaradzić zarysowanym problemom potrzebuje odpowiedniego moratorium migracyjnego. Dotychczasowy model premiuje bowiem jedynie wybrane grupy społeczne.
Wesprzyj nas już teraz!
Do pierwszych z nich Woś zalicza pracodawców, traktujących imigrancką „armię rezerwową” jako przedmiot szantażu zatrudnionych na rynku pracy. – Ta presja utrudnia światu pracy wszelkie próby polepszania swojego położenia (np. domagania się wyższych pensji albo przynajmniej lepszych warunków zatrudnienia). Pracodawcom zaś pomaga sięganie po niezawodny argument „nie podskakuj, bo na twoje miejsce mam dziesięciu takich”. Im słabiej wykwalifikowany pracownik, tym łatwiej go w ten sposób szantażować. A im łatwiej go szantażować, tym większa szansa, by trzymać go pod butem. A więc przechwytywać większą część wytworzonej przez niego wartości – tłumaczy publicysta.
Drugą „uprzywilejowaną” przez liberalny model migracji grupą społeczną jest w opinii publicysty szeroko pojęta klasa średnia, polegająca „najmocniej na dostępności tanich usług, jak opieka nad dziećmi czy starszymi osobami zależnymi, sprzątanie, albo drobna i świadczona przez migrantów gastronomia”.
Powyższe grupy, jego zdaniem nigdy nie przyznają się do czerpania benefitów wynikających z obecnego modelu.
– O nie! Będą raczej tworzyć wygodne racjonalizacje i posiłkować się wielkimi słowami. Właśnie po to, by jednocześnie korzystać z migracji i jeszcze na dodatek czuć się… lepszymi ludźmi. Tak, właśnie „lepszymi”! Otwartymi na inne kultury i pozbawionymi uprzedzeń wobec inności. Czasem idą oni jeszcze dalej i przekonują, że przyjmowanie migrantów i korzystanie z taniej pracy ukraińskiej sprzątaczki albo bengalskiego kuriera to wręcz… altruistycznie pomaganie biednym ludziom w realizacji ich życiowych pasji – uzasadnia.
Źródło: biznes.interia.pl
PR