26 października 2015

Już po wyborach. Nie o nie jednak tutaj chodzi. A przynajmniej nie bezpośrednio. Chcę napisać o czymś, co zdarzyło się nieco wcześniej, a czego nie zauważyliśmy. Otóż 22 października w telewizyjnym programie z cyklu TVP Kultura „Hala Odlotów”, zorganizowano debatę „Kultura i Polityka”.  „Hala…” to modelowy przykład promowania marksizmu kulturowego, a mając zagwarantowany monopol emisyjny, program ten już dawno stał się jałowy, tak formalnie, jak i merytorycznie. Tym razem, emitowany w czas przedwyborczy, był dodatkowo złowieszczy.

 

Postanowiono porozmawiać o kulturze z przedstawicielami biorących udział w wyborach komitetów wyborczych, o tym, jak oni postrzegają kulturę w polityce państwa i co by zrobili w zakresie jej funkcjonowania. Zaproszono: urzędniczkę od kultury, Bożenę Żelazowską – PSL; Elżbietę Kruk, posłankę na Sejm IV, V, VI i VII kadencji, byłą przewodniczącą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – PiS.; radną miejską z Torunia, Joannę Scheuring-Wielgus – Nowoczesna Ryszarda Petru; Iwonę Śledzińską-Katarasińską – działaczkę polityczną UD, UW i obecnie PO; pederastę Krystiana Legierskiego – Zjednoczona Lewica; Tomasza Sommera, redaktora naczelnego tygodnika „Najwyższy Czas” – KORWIN; Tomasza Lipińskiego –muzyka; pochodzącą z Gorlic absolwentkę nauk politycznych na UW, Elżbietę Borowską – KUKIZ’15; doktorantkę historii literatury na UW, Magdalenę Malińską – Partia RAZEM; Agnieszkę Morawińską, etatową urzędniczkę kultury III RP, od 2010 dyrektorkę Muzeum Narodowego w Warszawie; Jolantę Janiczak – dramatopisarkę, życiową tzw. partnerkę reżysera Pawła Wojtczuka. Skład przedstawionego gremium zapowiadał klasyczną „ustawkę”, co już prolog tej „odlotowej” rozmowy jednoznacznie to potwierdził.   

Wesprzyj nas już teraz!

 

Otóż prowadzący najpierw zaprosili swych gości do stołu, na którym wyeksponowali książki tegorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla oraz nagrodzonej Nagrodą Nike książkę Olgi Tokarczuk. Nie było tam innej oferty czytelniczej, np. książek nagrodzonych Literacką Nagrodą J. Mackiewicza, czy choćby do tegorocznej jej edycji nominowanych. I od razu mamy dyskutantów ustawionych „pod ścianą”, bo komentuje się na gorąco znaną wszystkim antypolską wypowiedź Tokarczuk, ale przedstawia się to, jako normalny przejaw wolności słowa i dopuszczalnej różnicy poglądów. I kto „przypadkiem” zabiera głos, niby za wszystkich? Oczywiście reprezentantka PO i jeszcze bardziej oczywiście przedstawiciel Zjednoczonej Lewicy. No i zaraz mamy konkluzję o opluwającym pisarkę „hejcie” i o pełnych nienawiści ludziach „tego kraju”.

Co robi obecna tam reprezentacja tzw. prawicy? Milczy. A kiedy się już odzywa (pani Kruk), to na tyle mętnie, że jest bez problemu zagadana i to z pobłażającym uśmiechem reszty zgromadzenia dla jej – jak ma to widz odebrać – niekompetencji i zaściankowości. A kiedy się odzywa pan Sommer, skądinąd słusznie definiując antypolskość i prosemityzm Tokarczuk, to słyszymy okrzyki o „prawdziwych Polakach” i oczywiste grymasy, że oto, proszę – antysemita… Ech, wyć się chce. I tak naprawdę to już przegraliśmy tę telewizyjną konfrontację dwóch kultur – europejskiej i „brukselskiej”; przegraliśmy zanim się zaczęła.

 

Przejdźmy jednak do samej dyskusji i prezentowanych poglądów na kulturę, bo i prowadzący uznali, że te pierwsze 5 minut ustawiania sprawy wystarczy i można przejść do drugiego stołu. Tutaj dyskurs ustawiły odtwarzane filmowe wypowiedzi nieobecnych, ale przecież – tak to zapodano – bardzo ważnych dla kultury artystów. I kogóż tutaj mamy? Zaczyna Agnieszka Holland, i zaczyna od wyświechtanego stwierdzenia, że „kultura potrzebuje wolności i pieniędzy”. I zaraz robi „wrzutkę”, że „trzeba skończyć z takim wykluczeniem z kultury, które zapanowało w naszym kraju”. Pusty śmiech ogarnia… Reżyserująca w teatrach Monika Strzępka, zgodnie ze swym światopoglądem, raczy nas innym komunałem, że „kultura poddana prawom rynku ma bardzo szkodliwe skutki dla społeczeństwa”. Raczy bez uzasadnienia. I jeszcze Jerzy Zelnik, który ewidentnie robi tutaj za „listek figowy” (dlaczego się zgodził?!) i jakże naiwnie pyta się polityków, czy kochają sztukę, tak jakby owo uczucie miało gwarantować kulturze cokolwiek dobrego. A może ta miłość miałaby zmienić obecny trend ku, jak to pan Jerzy trafnie nazwał – „kulturze fizjologicznej”? Trafnie, ale w sumie cała ta wypowiedź, to zasłanianie się kawiarnianą serwetką przed kulą z magnum.

W końcu rozpoczyna się rozmowa o pieniądzach – skąd i ile na kulturę… I słuchamy jednostajnego ble,ble,ble. To „ble” jest równie okropne w ustach starych wyjadaczy, jak i politycznych świeżynek. Może tylko warto wspomnieć o votum separatum Tomasza Sommera, który nie chce dawać na kulturę nawet złotówki, co dało nam okazję do zobaczenia sojuszu ponad podziałami, sojuszu wszystkich przeciw jednemu. Podobnie potraktowano panią Kruk, gdy jak najbardziej logicznie stwierdziła, że „środki państwowe muszą iść na kulturę, która jest pozytywna, która buduje wspólnotę, która nie jest antypolska”. Co ciekawe w gronie najbardziej „oburzonych” takim stanowiskiem była para prowadzących program, skądinąd pracowników telewizji publicznej. Panią poseł porównano natychmiast do komunistycznego aparatczyka od kultury – Sokorskiego, a tym jakże eleganckim epitetem popisała się pani dyr. Morawińska.

Spuentujmy ten akapit wyborem oratorskich „kwiatków” tego spotkania.  „Jestem religijna i nie ma dla mnie czegoś takiego, jak obraza uczuć religijnych” – mówi, podpierając się zwrotem „jakby”, Janiczak. I pyta: „Co to są te wartości? Co to jest ta sztuka wyższa?” Pani poseł Kruk poucza w te słowa: „Naród, wartości, pozytywne itd., a ja mówię, że kultura jest dla ludzi”. Żelazowska: „Twórcom musimy taki klimat stworzyć, aby oni mogli tworzyć. Aby sztuka była wolna”. I jeszcze pani Wielgus od Petru: „Kultura jest fundamentem tego kraju i żaden polityk nie ma prawa wpływać na twórczość artystyczną”. „Co to pana obchodzi, kto z kim w jaki się sposób kocha?” – atakuje muzyk Lipiński Sommera. I pani Janiczak z całym przekonaniem: „Trzeba zająć się totalnie edukacją w szkołach”.

 

Aby „dać” widzom jeszcze większą dawkę kultury, zaczęto w końcu rozmawiać o tym, jaka ma być sztuka. Użyłem słowa „rozmawiać”, ale to raczej eufemizm, bo niewiele dało się zrozumieć z wzajemnie się przekrzykujących głosów. Oczywiście, w którymś momencie musiała się pojawić sodomicka tęcza z Placu Zbawiciela, a tym samym sofistyczne argumenty o tolerancji i o tym, że ludzie chcą różnej sztuki. I tak dalej i tym podobne. Do bólu i do znudzenia.

I gdzieś zniknęło to, co najważniejsze, a co zaczęło kiełkować, gdy poruszono temat finansowania sztuki, kultury przez państwo. Nie zechciano zauważyć stwierdzenia pani Kruk, że nikt nie zabrania artystom tworzyć tego czego chcą, ale w ramach mecenatu prywatnego. I oczywiście nikt w tym dyskursie nie pamiętał o artystach od lat nieobecnych na państwowych listach dotacyjnych czy grantowych, o twórcach kultury zwanej umownie „prawicową” czy „patriotyczną”, a których powinno się zwać po prostu twórcami kultury polskiej.

 

A jak na aktywność zdobytej przez lewicę telewizji reagują media „patriotyczne”? Nijak, czyli nie zauważają sprawy. Nie dziwi mnie to, oj nie. Już nie raz pisałem i mówiłem o ambiwalencji tzw. prawej strony medialnej oraz o wynikającym z tego ewidentnym szkodzeniu sprawie polskiej. Niezależna nic nie widzi, Nasz Dziennik razem TVTrwam nie dostrzega, Do Rzeczy się nie zainteresowało, Gazeta Warszawska nieobecna w temacie, Solidarni 2010 ponadczasowi, itd. itp. A wSieci zupełnie gdzie indziej, bo jak rozumieć choćby wywiad z „resortowym dzieckiem” twórcą Skolimowskim w ostatnim przed wyborami numerze?

A „Oni” natomiast, pozostają wciąż na bieżąco, są konkretni. I oczywiście temat owej „rozmowy” w Hali Odlotów szeroko i pryncypialnie komentuje Gazeta Wyborcza. Oni bardzo dobrze wiedzą, czego należy pilnować i co i jak komentować. Mija ćwierć wieku i niczego się nie nauczyliśmy. I nawet, jak coś wygrywamy, na przykład wybory, to i tak skazujemy Polaków na korzystanie z nie naszych teatrów, galerii i hal odlotów.

 

Tomasz A. Żak

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram