1 lutego 2022

Kaganiec na Big Tech czy zielone światło dla bezprecedensowej cenzury? Europarlament zatwierdza „akt o usługach cyfrowych”

(Obraz Thomas Ulrich z Pixabay )

Uzgodniony w czwartek przez Parlament Europejski „Akt o usługach cyfrowych” (DSA) ma zapewnić odpowiedzialność platform takich jak Google i Facebook za funkcjonowanie algorytmów oraz poprawić moderację ich zawartości. Właściciele social mediów zostali również zobowiązani do bardziej zdecydowanej rozprawy z „dezinformacją” i nielegalnymi treściami. Ustawa czeka jeszcze na zatwierdzenie przez Radę Unii Europejskiej.

Zaproponowany przez eurokratów dokument zwiększa poziom kontroli publicznej nad działalnością platform internetowych, głównie Google i Facebooka. Nowe przepisy mają zapewnić lepszą transparentność i skuteczniejszą moderację ich zawartości, jak podkreślono, w imię bezpieczeństwa, zwłaszcza młodszych użytkowników.

I tak platformy zostaną zobowiązane do jeszcze szybszej weryfikacji i momentalnego usuwania nielegalnych usług, produktów i treści. Przykładowo, w celu zapewnieniu użytkownikowi bezpiecznych zakupów, wprowadzono konieczność weryfikacji sprzedawców oraz usprawnienia algorytmów proponujących reklamy. Zakazane zostaje również wprowadzania w błąd lub nakłanianie usługobiorców do określonego działania za pomocą zwodniczych interfejsów.

Wesprzyj nas już teraz!

W celu jeszcze szybszej weryfikacji ustanowiono tzw. mechanizm powiadamiania. Dostawcy usług hostingowych po otrzymaniu powiadomienia powinni działać „bez zbędnej zwłoki, z uwzględnieniem rodzaju nielegalnych treści, które są zgłaszane i pilności działań, które mają zostać podjęte”. Jak zaznaczono, „powiadomienia będą przetwarzane w sposób niearbitralny i niedyskryminujący oraz z poszanowaniem praw podstawowych, w tym wolności słowa”.

Ponadto, giganci mediów społecznościowych zostaną obarczeni dodatkową odpowiedzialnością. Zgodnie z przepisami, użytkownicy będą mogli dochodzić wysokich odszkodowań wynikających z nieprzestrzegania przez platformy nowych obowiązków.

Część komentatorów uznaje DSA jako pierwszą z „wielu fal nowych przepisów, które sprawią, że korporacje cyfrowe będą musiały zadbać najpierw o użytkowników, a dopiero potem o swoje zyski”, kończąc tym samym „erę toksycznych mediów społecznościowych”. Rozwiązanie niewątpliwie zawierające liczne plusy, stwarza jednak poważne zagrożenia.

Mimo zapewnień o jeszcze lepszym poszanowaniu praw użytkowników (w tym wolności słowa), nowe przepisy domagają się jeszcze skuteczniejszej moderacji treści, zwłaszcza w obszarze tzw. „walki z dezinformacją”. Oznacza to wprost konieczność rozbudowania cenzorskiego aparatu kontroli informacji. Jak zauważył portal Euroactiv, Facebook był odpowiedzialny za 68 proc. wszystkich interakcji w obrębie „zweryfikowanych jako nieprawdziwe” informacji dotyczących pandemii COVID-19.

Ponadto, inne platformy (Twitter, Instagram, YouTube, Facebook) „nie podjęły żadnych działań” w przypadku 37 proc. treści „uznanych za dezinformację”. Należący do Google’a YouTube okazuje się „największym winowajcą”, dopuszczając  92 proc. materiałów uznanych przez „niezależnych weryfikatorów” jako nieprawdziwe.

Problem nie dotyczy jednak walki z kłamstwem, lecz metodologią i sposobem uznawania treści stanowiących „dezinformację”. Na liczne nieprawidłowości w tej materii zwracał uwagę chociażby prestiżowy British Medical Journal, którego krytyczny artykuł dotyczący badań klinicznych nad szczepionkami Pfizera został oznaczony jako „wprowadzający w błąd”. Trzeba nadmienić, że BMJ dopuszcza do publikacji jedynie artykuły poddane rygorystycznemu procesowi naukowej recenzji.

W odpowiedzi na nieuzasadniony akt cenzury, redaktorzy naczelni „najstarszego i najbardziej wpływowego” czasopisma naukowego na świecie – Fiona Godlee i Kamran Abbasi wystosowali do Marka Zuckerberga specjalny list otwarty, w którym wyjaśniają rzetelność badania, oraz wzywają założyciela platformy do „ponownego rozważenia (…) podejścia do sprawdzania faktów”.

Z kolei w zamieszczonym również na łamach BMJ artykule o wymownym tytule „Covid-19: Who fact checks health and science on Facebook?”, autorka dostarcza przekonujących dowodów, że metody stosowane przez Facebooka do weryfikacji informacji polegają jedynie na publikacji „kontropinii, udających fact-checking”.

Do myślenia daje również historia zmiany narracji dotyczącej pochodzenia wirusa SARS-CoV-2. Podczas, gdy w pierwszym roku pandemii niedozwolone było powielanie jakichkolwiek informacji o laboratoryjnej genezie koronawirusa, w maju 2021 Facebook zmienił zdanie i przestał traktować doniesienia o stworzonym przez człowieka wirusie jako „dezinformację”.

Źródło: euroactiv.com / politico.com / rp.pl
PR

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(9)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 251 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram