Dorastający w dobie popularności kina akcji mieszkańcy Los Angeles mogli przez moment poczuć się niczym statyści na planie zdjęciowym. Zarejestrowane przez naocznych świadków obrazy ewakuacji ludności z zagrożonych pożarem obszarów miasta przypominały sceny z filmów katastroficznych. Czy niszcząca południową Kalifornię burza ogniowa była karą za rozliczne grzechy jej mieszkańców, a szczególnie hollywoodzkich gwiazd? A może tragicznym w skutkach dla ofiar żywiołu zbiegiem okoliczności, który jednak przypomina: „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”?
Słynąca z luksusu dzielnica mieszkaniowa LA Pacyfic Palisades, w której na początku stycznia pojawił się ogień, przypomina aktualnie skąpane w pyle pogorzelisko. Płomienie strawiły roślinność oraz tysiące obiektów budowlanych, w tym najdroższe rezydencje hollywoodzkich gwiazd. Z mapy tej części aglomeracji zniknęły obok domów, popularne bary i restauracje, drogie sklepy, szkoły, siedziby banków czy pralnia chemiczna. Podobnie pod dotychczasowe adresy zamożnych rejonów Malibu i Santa Monica nie powróci na długo wielu mieszkańców. Wśród poszkodowanych znalazły się najbardziej rozpoznawalne osobistości z celebryckiego światka. Dach nad głową stracili m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Billy Crystal, John Goodman, James Woods, Jamie Lee Curtis czy Paris Hilton.
Skalę pustoszącego „Miasto Aniołów” żywiołu zarejestrowały urządzenia satelitarne. W udostępnionych przez Europejską Agencję Kosmiczną zdjęciach widać unoszący się nad płonącymi dzielnicami dym. Zdaniem amerykańskich ekspertów z narodowych agencji i służb, rozmiar katastrofy spowodowały „najgorsze warunki pogodowe, jakie mogą sprzyjać powstawaniu pożarów”, czyli niska wilgotność powietrza wynikająca z długotrwałego braku opadów deszczu, sucha roślinność, a także wyjątkowo silne wiatry ze sprzyjającego rozwojowi pożaru kierunku. W opinii zajmujących się walką z niszczycielskimi siłami przyrody, zaistniały stan należy zaliczyć do historycznych katastrof, jakie dotknęły USA. W związku z sytuacją kalifornijskie władze ogłosiły stan wyjątkowy.
Wesprzyj nas już teraz!
Z racji wcześniejszych zaniedbań potęgujących rozprzestrzenianie się pożaru, w ogniu krytyki znalazł się urzędujący gubernator Kalifornii oraz dotychczas rządząca w Stanach Zjednoczonych administracja Joe Bidena. Stanowym władzom zarzucono rażącą niekompetencję. W uwagach podnoszono brak sprzętu, wody w dostępnych na terenie miasta hydrantach oraz niezbędnych funduszy do walki z żywiołem, które cofnięto z federalnych rezerw. Mieszkańcy spalonych lokali w rozmowach z dziennikarzami podnosili też kwestię niekorzystnej dla klientów polityki firm ubezpieczeniowych, które wykreśliły ze swoich ofert opcję przeciwpożarową. Wielu osobom zamieszkujących Los Angeles pożoga zabrała majątek życia.
Wśród medialnych wypowiedzi ludzi poszkodowanych, wytykających aktualnie błędy urzędnikom odpowiedzialnym za rozmiary katastrofy, pojawiły się głosy mówiące o publicznych grzechach miejskiej społeczności. Komentujący dramat Kalifornijczyków chrześcijanie dopatrują się w powstałym po kataklizmie pogorzelisku wyroków Bożej Sprawiedliwości. Do tych przekonań odniósł się na swoim kanale Nick Jones, wierzący w Chrystusa „jutuber”, pokazując nagranie, w których słychać, jak jeden z rozmówców twierdzi, że przyczyną katastrofy są homoseksualiści, a dokładnie gay people from LA.
Na „jutubowym” kanale o nazwie Abednego Lufile inny amerykański chrześcijanin omówił z kolei „artystyczne widowisko” Nikki Glaser, aktorki i stand-uperki, która podczas zorganizowanej w Los Angeles na dzień przed wybuchem pożaru gali wręczania nagród „Złote Globy” szydziła z papieża i wiary wyznawców Chrystusa. Najbardziej znamiennym fragmentem z wystąpienia Glaser był moment, w którym prezenterka, wraz rechoczącą w odpowiedzi publiką, zakpiła z samego Boga-Stwórcy. Według bluźnierczego żartu, God Creator Of The World nie został wspomniany w żadnym z „PŁOMIENNYCH” (on fire) przemówień laureatów, a zatem nie stanowi – w domyśle – żadnej wartości dla ludzi z branży. Ten wątek swojego show aktorka spuentowała słowami: „Nic dziwnego w tym bezbożnym mieście” (NO SURPRISE IN THIS GODLESS TOWN).
Wielu użytkowników społecznościowych kont postanowiło wyrazić swój pogląd w odniesieniu do sprawy, udostępniając w sieci wspomniany fragment z filmowej gali w powiązaniu z nagraniami palącego się miasta. Komentujący swoje materiały nie szczędzili krytycznych uwag pod adresem celebrytów, których ekscentryczny styl bycia, skąpy sposób ubioru czy ciągła zmiana życiowych partnerów przestały specjalnie już kogokolwiek szokować. Postępujące zobojętnienie obserwatorów w ocenie prywatnego życia sław nie zmniejsza jednak ich moralnej winy za błędne wybory. Nie zmywa też odpowiedzialności za swoje i innych czyny. Do tego nieskrywana fascynacja ciemną stroną duchowej rzeczywistości pozwala odkryć „źródło” ich jawnych grzechów.
W tym właśnie kontekście pojawiły się głosy przytaczające wyjątek z Listu św. Pawła do Galatów: Nie łudźcie się: Bóg nie pozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. W czynieniu dobra nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy (Ga 6, 7-9).
Patrząc na pozostawione przez kataklizm zgliszcza, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pojawienie się ogania w dzielnicy zamieszkałej przez gwiazdy filmowe nie było dziełem przypadku. Z pewnością nie możemy mówić o braku celowości w ukazanej św. Siostrze Faustynie Kowalskiej wizji, w której Pan Jezus powiedział, że „spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej. Kara ta miała być [taka], jaką Bóg ukarał Sodomę i Gomorę” (por. Dz 39; z.I). Nagłośniona niedawno przez światowe media sprawa Seana „Diddiego” Combsa, oskarżonego o przestępstwa seksualne amerykańskiego producenta muzycznego i rapera, pokazała, jak do szpiku kości niemoralna jest celebrycka kasta. Śledząc kolejne wątki związanej z muzykiem afery, niezmiernie trudno uciec od myśli, że żądający po trzykroć „POKUTY” Anioł z wizji fatimskich pastuszków niebawem ukarze tak postępujących ludzi deszczem siarki i ognia.
Przekonanie wielu chrześcijan o sprawiedliwej karze, jaką ponieśli jawnie grzeszący „w tym bezbożnym mieście”, budzi u innych pewne wątpliwości. Utrata arcykosztownej nawet posiadłości dla osób tak majętnych i znanych, jak wspominani wcześniej aktorzy, nie musi oznaczać jakieś wielkiej katastrofy. Dla niektórych z nich kalifornijska pożoga będzie jedynie rezygnacją z niepojętego dla większości mieszkańców ziemskiego globu przepychu. Można być za to pewnym, że dużo mniej zamożni właściciele spalonych lokali przeżywa aktualnie życiowy dramat. Dla tych osób wizja słusznej kary Bożej będzie jedynie obrazem Bożego okrucieństwa.
Biorąc na poważnie sąd wyznawców Chrystusa o wymierzonej przez Stwórcę grzesznikom z Los Angeles karze, warto wyroki Bożej Opatrzności widzieć w kluczu Bożego Miłosierdzia. W świetle biblijnych wydarzeń, jedną z funkcji zsyłanej z Nieba kary było ostrzeżenie ludzkości przed śmiercią grzechu lub sprowadzenia jej z powrotem na drogę przyjaźni z Bogiem przez nawrócenie (zob. Ez 18, 32). Kara doczesna pojawia się więc po to, aby człowiek uniknął kary wiecznej. Pełni również funkcję terapeutyczną. Dzięki niej grzesznik otrzymuje szansę na uzdrowienie od trapiącej go niemocy, szkodliwych upodobań czy materialnych przywiązań. Zatem Bóg karci ludzi, aby ci mogli przejrzeć na oczy, uznać swój grzech i wrócić na drogę sprawiedliwości. Nieszczęścia, plagi, klęski mogą być dla śmiertelników narzędziem oczyszczenia i remedium na popełniane zło.
Mimo niezwykłego zbiegu okoliczności, nie sposób stwierdzić bez wątpienia, że kalifornijska burza ogniowa była przejawem Bożego działania. Wielu komentatorów podnosi obecnie trudną do wyjaśnienia kwestię braku wody w miejskich hydrantach. W tej sprawie wypowiedział się też Mel Gibson, ujawniając znane mu informacje o wypuszczaniu rezerw wody ze zbiorników. Twórca słynnej „Pasji” miał nawet wskazać ukryty w tych działaniach zamiar. Według jego niepewnych przypuszczeń, celem może być doprowadzenie do wyludnienia stanu. Inni są zdania, że pożary celowo wywołała hollywoodzka i polityczna elita, by ukryć obciążające ją dowody przed zbliżającym się procesem wspomnianego wcześniej Seana „Diddiego” Combsa. W ocenie pewnej grupy internautów, ogień został sprowokowany w celu oczyszczenia terenu pod budowę tzw. inteligentnych miast zgodnych z założeniami ONZ.
Niezależnie od przywołanych opinii co do przyczyn katastrofy, obrazy obróconych w popiół luksusowych posiadłości niosą w sobie uniwersalny przekaz: nic trwałego na tym świecie. Pokładanie swojego szczęścia w ziemskich dobrach jest ułudą. Doświadczenie pokoleń pokazuje, że do tego wniosku każdy człowiek musi dojść sam. Wielu ludziom dopiero na starość otwierają się oczy, ale bywają i tacy, którzy do końca swoich dni nie potrafią wyzwolić się z potrzeby posiadania rzeczy materialnych. Dlatego naprawdę szczęśliwi są wszyscy ci, co poszli za radą Księgi Przysłów: O bogactwo się nie ubiegaj i odstąp od twojej chytrości! (Prz 23,4).
Dużo głębsze przesłanie odnajdziemy w Jezusowym nauczaniu. Jego słowa: Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6,19-21), odnoszą do bogactwa, które nigdy nie może zostać utracone. Tym dorobkiem jest miłość, którą każdy z nas włożył w czasie i która została nam dana. Św. Paweł poucza, abyśmy nikomu nie byli nic dłużni, aby nikomu nic się nie należało z naszej strony, poza… wzajemną miłością (zob. Rz 13, 8).
Warto więc, patrząc na kalifornijskie pogorzelisko, zastanowić się nad tym, co kryje się na dnie naszego serca, na co poświęcamy czas, jakie są najważniejsze dla nas troski i przywiązania. Rozważyć należałoby też, czy angażujemy się tylko we własne sprawy, czy jest w nich miejsce dla innych, a także czy motywacją naszego działań jest wielkoduszna służba Bogu i ludziom. Św. Jan od Krzyża powiedział bowiem: „pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości”.
W styczniowych wydarzeniach warto dostrzec również zachętę, nie tylko dla ludzi wierzących, do częstszego namysłu nad wezwaniem, które kapłan wypowiada podczas corocznego liturgicznego obrzędu sypania głów popiołem: „Pamiętaj: z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. To przypomnienie podstawowej prawdy o kruchości i przemijalności ludzkiego życia zyskuje w pełni swoje znaczenie z przywoływanym czasem dopowiedzeniem: „…ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym”.
W przeciwieństwie do zalegających Los Angeles popiołów, proch, z którego powstaliśmy, Stwórca zapragnął wziąć w ręce i uczynić zeń swój obraz i swoje podobieństwo. I choć ulepieni z ziemskiej gliny, to przeznaczeni zostaliśmy do wiekuistej nieśmiertelności. Nie łudźmy się jednak, ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani mężczyźni współżyjący ze sobą; Ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani złorzeczący, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego (1 Kor 6, 9-10). Zatem tak długo, jak Bóg daje czas, nawracajmy się i wierzmy w Ewangelię (por. Mk 1,15).
Anna Nowogrodzka-Patryarcha