Na kilka dni przed wyborami partie polityczne ubiegające się o wejście do Bundestagu starają się zrobić wszystko, by pozyskać głosy ostatnich niezdecydowanych wyborców. Przedwyborcza gorączka udziela się chadekom z CDU/CSU, którzy dziś liczą się z każdym głosem, choć sondaże nadal wskazują na ich przewagę. Tylko jedno wydaje się być pewne – kanclerzem Niemiec pozostanie Angela Merkel.
Sondaże dają zdecydowaną przewagę CDU/CSU. Z badań opinii publicznej wynika, że formacja ta może liczyć na ok. 40-procentowe poparcie, natomiast socjaldemokraci z SPD na ok. 25 procent głosów. Socjaliści odnotowali znaczącą poprawę notowań po telewizyjnym pojedynku Peera Steinbrücka z Angelą Merkel.
Wesprzyj nas już teraz!
Poparcie tracą natomiast Zieloni, ale także liberałowie z FDP. Dla tych ostatnich jest to powodem do zmartwień, jeśli chcą pozostać koalicyjnym partnerem chadeków, liberałowie muszą przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy. Ich popularność jednak znacznie spadła, o czym mogli się przekonać podczas wyborów do parlamentu lokalnego Bawarii, które miały miejsce w ostatnią niedzielę 15 września. 49-procentowe poparcie dla CSU z pewnością wzmocniło przed wyborami pozycję centroprawicy, osłabiło natomiast FDP, która uzyskując zaledwie 3 procent głosów, nie weszła do krajowego parlamentu Bawarii.
Na sytuacji Zielonych piętno odcisnęły kolejne informacje dotyczące uwikłania członków tej partii w pedofilię. Chodzi o byłego ministra środowiska, jednego z czołowych kandydatów Zielonych do Bundestagu, Jürgena Trittina, który przyznał się w ostatnich dniach, że startując w wyborach samorządowych w roku 1981, poparł program Alternatywnej Listy Zielonych Inicjatyw (AGIL), postulujący zniesienie kar za kontakty seksualne między dorosłymi i dziećmi.
Możliwe konstelacje
Komentatorzy wskazują na kilka możliwych wariantów koalicyjnych. Wszystko jednak będzie zależało od ostatecznego wyniku liberałów i ich obecności w Bundestagu. Dwa najbardziej realistyczne scenariusze, to „stara” koalicja CDU/CSU z FDP lub wielka koalicja z SPD. Sama kanclerz ostrzega jednak przed współpracą socjaldemokratów z SPD, partii Lewicy oraz Zielonych. Sama SPD kategorycznie odrzuca możliwość koalicji z Lewicą kierowaną przez Klausa Ernsta. Najmniej prawdopodobna jest koalicja czarno-zielona, tj. chadecja z Zielonymi.
Głównym zagrożeniem dla Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) okazuje się być Alternatywa dla Niemiec, która także walczy o przekroczenie progu wyborczego. To właśnie eurosceptycy stali się głównym rywalem rządzącej dotąd koalicji. Sondaże daję AfD szansę na zdobycie mandatów, co oznaczałoby utratę nadziei CDU/CSU i FDP na uzyskanie większości parlamentarnej. Sama Angela Merkel stanowczo sprzeciwiała się ewentualnej koalicji z formacją Bernda Lucke, Frauke Petry i Konrada Adama. Mimo tego prof. Bernd Lucke podkreślał otwartość na ewentualną współpracę z chadecją.
Kandydat na kanclerza Peer Steinbrück z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec stara się przekonać wyborców, że sytuacja polityczna i gospodarcza wymaga poważnych zmian. Krytyka skierowana w stronę chadeków dotyczy niewielkiego – jak dotąd – zainteresowania CDU/CSU stanem szkolnictwa i dającym się we znaki brakiem żłobków. Socjaldemokraci podkreślają, że na starość wielu Niemców będzie musiało się borykać z biedą.
W trakcie kampanii wyborczej podjęte zostały także kwestie afery podsłuchowej amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego oraz konfliktu w Syrii. Steinbrück zarzucał Merkel niedostateczne zainteresowanie polityką zagraniczną, dodatkowo oskarżając ją o złamanie przysięgi kanclerskiej. Zdaniem szefa socjaldemokratów kanclerz nie była w stanie ochronić Niemiec przed inwigilacją ze strony amerykańskich służb.
Z kolei Alternatywa dla Niemiec – której początkowo dawano niewielkie szanse na zaistnienie na niemieckiej scenie politycznej – swoją zaledwie kilkumiesięczną uczyniła z kondycji strefy euro zasadniczy temat dyskusji. Partia wskazała elektoratowi na zasadniczą alternatywę dla polityki proponowanej tak przez chadeków, jak i socjaldemokratów. Potencjalni wyborcy eurosceptyków mogą jednak obawiać się „zmarnowania” głosu udzielając poparcia formacji, która walczy o przekroczenie progu wyborczego. Bliskim poglądom AfD stał się m. in. Kai Konrad, doradca ministra finansów Wolfganga Schäuble. W jednym z wywiadów Konrad stwierdził, że Niemcy nie są w stanie uratować strefy euro – w porównaniu ze swoimi sąsiadami mieli oni znacznie zubożeć w ciągu ostatnich 15 lat. Konrad zaproponował jednak, aby to Berlin opuścił eurostrefę, bowiem – jak podkreśla – tylko w taki sposób można uratować gospodarczą kondycję Unii.
Ponadto Alternatywa dla Niemiec próbuje wskazać problemy, które w ostatnich latach były wyraźnie zaniedbywane. Należą do nich m. in. rozliczenia podatkowe, ulgi rodzinne, zmniejszenie składek emerytalnych dla kobiet wychowujących dzieci, zwiększenie obciążeń podatkowych dla bezdzietnych małżeństw, czy wprowadzenie bardziej restrykcyjnych zmian w polityce imigracyjnej.
Optymizmem nie napawa wroga obcokrajowcom działalność Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD), która wspólnie z Ruchem Obywatelskim na rzecz Niemiec (Die Bürgerbewegung pro Deutschland) wykorzystuje imigracyjne niepokoje niektórych Niemców, zwłaszcza mieszkańców berlińskiej dzielnicy Hellersdorf. Sytuację pogarsza lokalizacja ośrodków dla azylantów w dzielnicach dotkniętych ubóstwem.
U progu wyborów
Choć wielu Niemców uważa, że kampanię mają już za sobą, kanclerz Merkel ostrzega, że liczy się każdy głos. Pytania o wynik FDP i Alternatywy dla Niemiec mają zasadnicze znaczenie dla sytuacji wewnątrz jej partii. Okazuje się, że według badań opinii większość wyborców partii Merkel nie życzy sobie dalszej współpracy z liberałami, chętniej opowiadając się za wielką koalicją, która mogłaby podjąć się głębszych reform gospodarczych.
Po dwóch kadencjach Angela Merkel stała się dla wielu Niemców symbolem stabilności i przewidywalności, także w polityce zagranicznej. Na korzyść obecnej kanclerz wpłynęła także opinia, według której to jej rząd uchronił Niemcy przed najgorszymi skutkami kryzysu gospodarczego. Taką ocenę chadecy starali się podkreślać w trakcie kampanii. Na tym tle szczególnie bolesne okazały się wpadki Peera Steinbrücka z SPD. Pokazując środkowy palec w jednym z wywiadów dla „Süddeutsche Zeitung” potwierdził, że jego osobisty styl nie uległ zmianom. Nadzieje, na ukazanie kandydata socjaldemokratów jako spontanicznego polityka, który „mówi, co myśli i robi, co mówi” – jak głosi jedno z haseł wyborczych Steinbrücka – mogły okazać się nieuzasadnione.
Klaud