Sprawa odnalezienia mniemanych grobów indiańskich dzieci, które miały masowo umierać wskutek polityki tłoczenia ich w tzw. szkołach rezydencjonalnych, prowadzonych przez europejskich kolonistów, była do czerwoności rozgrzewana przez media i wywołała falę antychrześcijańskich zamieszek w Kanadzie. Powstała jednak wątpliwość, czy informacje były prawdziwe…
W czasopiśmie naukowym The Dorchester Review ukazał się artykuł Jacques’a Rouillarda, emerytowanego profesora na Wydziale Historii Uniwersytetu w Montrealu, który przekonuje, że cała sprawa stanowi mistyfikację, a w rzeczywistości nie ma pewnych dowodów na to, że doszło do masowego pochówku doprowadzonych do śmierci dzieci.
Główną wadą przeprowadzanych w ubiegłym roku badań jest zdaniem prof. Rouillarda użycie georadaru zamiast oparcia się na rzeczywistym przekopaniu ziemi. Sceptycyzm wobec użycia tej technologii wyraził także antropolog Scott Hamilton, który przez kilka lat badał cmentarze szkolne. Ponadto podważył skuteczność użycia georadaru w dokładnym ustalaniu, co znajduje się pod ziemią.
Po ujawnieniu hipotezy na temat masowych grobów lewicowe rządy, media i opinia publiczna zawrzały, oskarżając Kościół katolicki o dokonanie „ludobójstwa” na rdzennych mieszkańcach. W wyniku tego oskarżenia demolowano świątynie i dopuszczano się innych aktów agresji. Autorom nagonki i wandalom nie przeszkadzał przy tym fakt, że tzw. szkoły rezydencjonalne były inicjatywą rządu Kanady i pozostawały pod jego zwierzchnością. Do tej narracji przyłączył się premier Justin Trudeau, który skierował do papieża Franciszka apel o wzięcie odpowiedzialności za rzekome zbrodnie i wypłacenie odszkodowań przez Kościół.
Źródło: dorzeczy.pl
FO
