W sprawie byłego homoseksualisty z Saskatchewan, który roznosił ulotki określające homoseksualizm jako „plugastwo”, za które odpowiedzialność spadnie na młode pokolenie, kanadyjski Sąd Najwyższy uznał, że ośmieszanie czy umniejszanie godności nie jest przejawem mowy nienawiści. Sama penalizacja takich zachowań jest pewnym ograniczeniem konstytucyjnej wolności słowa.
Nawrócony na chrześcijaństwo homoseksualista z Saskatchewan w ulotkach, pozostawianych m. in. na terenach kościołów, wzywał do zwalczania homopropagandy i „trzymania homoseksualistów daleko od publicznych szkół”. Pozwy przeciwko niemu złożyły trzy osoby, które miały zostać urażone przez jego zachowanie. Lokalna komisja praw człowieka orzekła, że doszło do „mowy nienawiści” i oskarżony musi zapłacić 17,5 tysiąca dolarów. Sąd apelacyjny odrzucił ten wyrok i sprawa trafiła przed Sąd Najwyższy.
Wesprzyj nas już teraz!
Opierając się na dotychczas wydanych wyrokach dotyczących „przestępstw z nienawiści”, według sądu, obywatel musiałby świadomie traktować swoją wypowiedź jako narażającą pewną grupę na „nienawiść”. Sama „nienawiść” bądź „pogarda” powinny być w tym przypadku interpretowane w możliwie ścisły sposób, jako emocje skrajnego obrzydzenia. Taki zabieg ma oddzielać wypowiedzi skrajne, ale ze względu na brak aspektu emocjonalnego, nie prowadzące ku dyskryminacji od faktycznych „hate crimes”. Ostatecznie, sąd musi także ocenić, czy dane wypowiedzi stwarzają faktycznie zagrożenie. Penalizowana mowa nienawiści ma kłaść podstawy pod kolejne, także fizyczne ataki, aż po przemoc i morderstwa.
W przypadku mężczyzny z Saskatchewan sędziowie uznali, że samo ośmieszanie, czy umniejszanie godności nie jest bynajmniej mową nienawiści. Wyrok sądu apelacyjnego został częściowo utrzymany.
Źródło: polskatimes.pl / scc.lexum.org
mat