„Mark Carney, który zastąpił Justina Trudeau na stanowisku premiera Kanady, podjął decyzję o zniesieniu opłaty klimatycznej doliczanej do ceny paliw. Likwidacja uciążliwego podatku nie obejmie przemysłu, który nadal będzie musiał płacić za emisję dwutlenku węgla”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Konrad Kołodziejski.
Publicysta przypomina, że wprowadzenie w Kanadzie „opłaty ekologicznej” spowodowało „dotkliwą drożyznę, która coraz mocniej dawała się we znaki mieszkańcom Kanady”. Jego zdaniem to jednak nie drożyzna skłoniła następcę Justina Trudeau do zniesienia „zielonego podatku”, tylko czysta polityka.
„Liberalny rząd obawiał się konserwatywnej opozycji, która od dawna zapowiadała zniesienie uciążliwego podatku i nabiła sobie tym postulatem bardzo wysokie poparcie. Carney postanowił więc wytrącić rywalom oręż z ręki i dwa miesiące przed wyborami skasował kontrowersyjny podatek”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
„Opłata ekologiczna” ma zostać zlikwidowana 1 kwietnia, a wraz z tym – według wstępnych obliczeń – litr benzyny będzie tańszy o 18 centów, a cena za metr sześcienny gazu ziemnego spadnie o 15 centów.
„Przeciwko tym zmianom zaprotestowały radykalne organizacje ekologiczne z Greenpeace na czele, które lobbowały za dalszym zwiększaniem obciążeń dla obywateli w obronie klimatu i bioróżnorodności. Ich protesty nie znalazły jednak zrozumienia. Okazało się bowiem, że jedną szybką decyzją można wycofać się z zielonego szaleństwa, o ile jest do tego wola polityczna i presja społeczeństwa”, czytamy.
Czy „opłata klimatyczna” zostanie zniesiona już na zawsze? Wielu ma co do tego wątpliwości i uważa, że to jedynie zagrywka wyborcza. Większość ministrów gabinetu Carney’a głosowala za „opłatą ekologiczną” i w związku z tym pojawia się mocno uzasadniona obawa, że podatek klimatyczny zostanie przywrócony „dwa dni po wyborach”.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG