To pisanie znów chciałoby się zacząć od podróżowania z Teatrem Nie Teraz. Podróże, jak wiemy, kształcą. Mogą też podnosić włosy na głowie, bo właśnie wróciła do nas zgroza estetycznej degrengolady, czyli kolejnej w historii III RP odsłony przedwyborczego marketingu. Na tym targu nie ma jednak szans na zakup czegoś, co jest nam potrzebne. Tutaj „wciska się kit”. Tutaj handluje się ordynarną iluzją. I to właśnie widzimy z okien naszego teatralnego busa.
Jak Polska długa i szeroka, wlepiają w nas wzrok kandydaci. Wszyscy odświętni, uśmiechnięci, jak kto tam potrafi i uzbrojeni w kolor, symbol oraz hasło. W sumie nie wiem, co w tym jest najgorsze? Czy infantylizm języka i kaleczenie polszczyzny? Czy plastyczny kicz wspomagany photoshopem? Czy może jednak to „wycieranie sobie gęby” Biało-Czerwoną? Tak, dobrze Państwo odczytują mój sarkazm – ja im nie ufam. Nie wierzę w ich periodyczne, raz na cztery lata do mnie – wyborcy „zalecanie się”. Nie wierzę w te fryzury i garnitury. W te gesty wystudiowanego zatroskania. W te intelektualnie przekrzywione głowy i patrzące zza okularów niebieskie oczy. Nie wierzę w te ich dęte hasła, od których zęby bolą. Nie wierzę w ten cały ochlokratyczny market, który miele kolejne pokolenie wypełniaczy list wyborczych. Za plecami tych dalszych numerów czają się bowiem znów ci sami cyniczni gracze. To oni, z racji bardzo, oj, jak bardzo wysłużonych lat, z reguły oznaczeni są „wchodzącym” numerem 1.
Wesprzyj nas już teraz!
Ja jednak nie chciałbym się tutaj skupiać li tylko na tych wszystkich semantycznych oszustwach, jakim jesteśmy poddawani. Pomimo to dla przykładu zacytujmy kilka przymiotników: „Pracowity”, „Uczciwy”, „Nowoczesny”, „Zatroskana”, „Młody”, „Doświadczony”, „Rozsądny”, „Kochająca”, „Solidna”, Prawy”, „Skuteczny”. I może jeszcze takie bardziej flagowe hasła-klucze: „Zróbmy to razem”, „Wybierz skutecznie”, „Przede wszystkim człowiek”, „Zgoda buduje”, „Zasługujecie na więcej”, „Bezpieczeństwo jest najważniejsze”, „By żyło się lepiej”. Każdy z nas mógłby ten katalog rozbudować o dziesiątki innych haseł, wystarczy wyjść z domu i popatrzeć na najbliższy płot. No właśnie – płot. Ale także przydrożne drzewo, słup, skrzynkę transformatorową czy ścianę stodoły. Jest w tym jakaś prawidłowość, że stręczone nam „buźki” wiesza się w takich miejscach, które zwykle, czyli nie w czas wyborczy, służą do przyklejania anonsów typu: „szukam pracy”, „sprzedam, kupię”, lub informacji o zbiórce makulatury, złomu, okresowych szczepieniach psów albo deratyzacji. W czas niewyborczy znajdziemy w takich miejscach również reklamy nocnych lokali i domów uciech.
I tutaj przychodzi refleksja o rozmijaniu się popytu z podażą. Proszę wybaczyć, iż w tym felietonie używam określeń stosowanych w świecie handlu i reklamy, ale właśnie one najlepiej oddają „ducha” opisywanego tematu. Tyle dygresja, a wracając do tego rozmijania się, to serwowane nam hasła i znaki tylko pozornie są nam bliskie. One, bazując na prostej emocji odbiorcy, wciągają go w taką grę, w jaką nałóg wciąga tego nałogu ofiarę. Chodzi o stworzenie odczucia, że jest przyjemnie, a będzie jeszcze przyjemniej. Trochę tak, jak w tej puencie rozmowy telefonicznej nowoczesnej mamy z nowoczesnym dzieckiem: – Kocham cię! – Ja ciebie też kocham!
O dziwo, nie wszystko jednak zagospodarowano wyborczo. Chodzi mi przede wszystkim o kwestię wiary. Skuteczną dekonstrukcję sacrum dokonano już w działaniach artystycznych i to przy wsparciu publicznych pieniędzy, ale jeszcze żaden kandydat na samorządowca czy parlamentarzystę nie odważył się (przynajmniej ja takiej wiedzy nie mam) na eksponowanie w kampanii swojej niewiary lub wiary. Wyobraźmy sobie choćby takie określenia: Wierzący, Wyznawca Chrystusa Króla, Członek Trzeciego Zakonu, Katolik, Twórca Kół Różańcowych, Propagator Objawień Fatimskich. Albo takie: Ateista, Schizmatyk, Zwolennik Aborcji, Wyznawca Szatana, Propagator Krzewienia Kultury Świeckiej, Wróg Kościoła. Tymczasem wciąż jest tak, że osoba wierząca często oddaje głos osobę niewierzącą, kierując się owymi tzw. humanistycznymi emocjami. I coraz częściej jest tak, że katolik głosuje na wroga Kościoła, poddając się hasłowym czy wizualnym sentymentom.
W tym wszystkim dziwi mnie najbardziej to, że tak prostackie chwyty i tak kiczowata forma mogą spowodować tak katastrofalnie nieracjonalne zachowania ludzi. Nieracjonalne, bo w efekcie ich tzw. demokratycznych wyroków, do takiej czy innej władzy dochodzą ich wrogowie. To dość smutna konstatacja, że nasza ogólna wiedza i świadomość są coraz mniejsze i że tak łatwo jest z nas „zrobić głupków” przy pomocy tej „płotowej” propagandy. Jednak jest jeszcze bardziej smutna refleksja, że tzw. opozycja patriotyczna w podobny sposób traktuje swoich potencjalnych wyborców i swój program, swoje twarze wiesza tak samo i na tym samym płocie.
Tomasz A. Żak