Brak elementarnego poszanowania dla prywatności i godności pacjentek, fałszowanie dokumentacji, ignorowanie prawa medycznego – to niektóre spośród problemów jednego z amerykańskich centrów aborcyjnych.
Obrońcy życia otrzymali dokumentację odnalezioną na… śmietniku. Wraz z korespondencją pracowników odnaleziono… karty medyczne osób korzystających z usług „Aid for Women”. Rozpoczęło to dziennikarskie śledztwo, w wyniku którego ukazano szereg nowych nieprawidłowości i przerażających okoliczności, towarzyszących funkcjonowaniu tego ośrodka.
Wesprzyj nas już teraz!
Materiały odnalezione na makulaturze obejmowały, poza kartami personalnymi, danymi osobowymi, informacjami o płatnościach za „usługi” także skserowane formularze zawierające już negatywną odpowiedź na pytanie o to, czy do zapłodnienia doszło na skutek przestępstwa. Równocześnie, umowy oferowane kobietom zawierała klauzulę, że w przypadku komplikacji pacjentki nie będą intubowane a sam „zabieg” asystowany jest przez personel nie posiadający odpowiednich kwalifikacji medycznych. Fałszowanie dokumentacji wymaganej prawem przez stanowy departament zdrowia natychmiast zaalarmowało władze. Okazuje się jednak, że sprawa nie spotkała się z żywym zainteresowaniem lokalnej prokuratury, na co wskazują dziennikarze.
Odnalezione koperty opatrzone nazwiskami kobiet poddających się zabiegom przeczą oficjalnemu zapisowi opłat pobieranych przez klinikę. Różnice sugerują, że w tym przypadku oficjalne dochody aborcyjnego biznesu mogły być znacznie zaniżane. Jak się okazało, centrum narusza także regulacje określające sposób zabezpieczania odpadów medycznych.
Kierownictwo ośrodka i jego właściciel odnieśli się już do tych zarzutów. Przyznają, że doszło do niedbałości w odniesieniu do poufnych danych… równocześnie odrzucając faktyczne oskarżenia. Nie przeszkadza to równocześnie kierownictwu w złożeniu pozwu blokującego ustawę wprowadzającą obowiązek licencjonowania ośrodków aborcyjnych.
Jak się okazało, faktycznym właścicielem kliniki nazwanej „Central Family Medical” jest… były aborcjonista, którego licencja lekarska została zawieszona w 1994 roku na skutek błędów i nieprawidłowości w prowadzonej przez niego praktyce. Został skazany za przeprowadzanie nieudanych aborcji, fałszowanie recept i naruszanie prawa regulującego obrót lekami. Osobny pozew w tej sprawie złożyła jedna z pacjentek, która po nieudanym zabiegu wylądowała na sali operacyjnej z ranami szarpanymi macicy. Ubiegając się o licencję medyczną w roku 1984 zataił przed władzami stanowymi fakt, iż był już skazany za posiadanie narkotyków, w tym LSD i haszyszu.
Knarr nie tylko został pozbawiony prawa do prowadzenia praktyki lekarskiej, otrzymał także zakaz jakiegokolwiek udziału w świadczeniu usług medycznych a nawet przebywania na terenie szpitali i gabinetów lekarskich w Kansas. Mimo tego wyroku był on dalej zaangażowany w promowanie aborcji i działalność ośrodków świadczących „usługi” zabijania dzieci nienarodzonych. Klinika „Central Family Medical” kontrolowana jest przez Knarra za pomocą specjalnie w tym celu powołanej firmy. Według deklaracji podatkowej złożonej w hrabstwie Wyandotte, dzięki spółce Mercantile Properties kontrolującej klinikę aborcyjną jak i całe „centrum” medyczne Knarr zarobił oficjalnie 4,2 miliona dolarów.
źródło: lifesitenews.com / operationrescue.org
mat