Zarówno przed Mszą Świętą, jak i po Eucharystii, w rozmowach sportowcy i działacze byli zdegustowani tym, co zobaczyli podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Wszyscy mówili, że to było niepotrzebne, że było to celowe… Że była to narracja jakiejś grupki sfrustrowanych, nieuznanych ludzi. Było to bardzo niesmaczne – mówi ks. Edward Pleń SDB, od dwudziestu dwóch lat jest kapelanem sportowców. W styczniu 2022 roku Prezydent Andrzej Duda podczas „Dnia Polskiego” odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi na rzecz środowiska sportowego, za działalność społeczną i duszpasterską. Igrzyska olimpijskie w Paryżu są jedenastymi, w których uczestniczy.
Specjalnie dla Czytelników portalu PCh24.pl, prosto z Paryża – Ks. Edward Pleń SDB, który znalazł czas w codziennych obowiązkach krajowego duszpasterza sportowców i podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami i odczuciami.
Wesprzyj nas już teraz!
Proszę Księdza, czy można mówić o przypadkowych symbolach w czasie ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu?
To nie był przypadek. To było naprawdę zaplanowane, ponieważ świat odchodzi od wartości.
Świat potrzebuje tego, co jest próżne, puste, gdzie można bez jakiegokolwiek namysłu przedstawiać życie bez idei. Taki właśnie współczesny świat został pokazany na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich. Ten świat nie ma nic wspólnego z ideą igrzysk.
Ci, którzy oglądali ceremonię otwarcia, zwrócili uwagę na złotego cielca/byka. Symbole, które pojawiły się na tak dużej imprezie sportowej mogą niepokoić?
Wszystkie symbole, które widzimy na igrzyskach są zaplanowane. To bardzo niepokoi nie tylko katolików, chrześcijan, ale wszystkich ludzi, którzy mają jakby wpisany w swoje życie szacunek dla drugiego człowieka, szacunek dla innych religii, szacunek dla światopoglądu. Tutaj wszystko jakby stanęło na głowie. Wszystko, tylko i wyłącznie po to, aby zaistnieć, wypełnić ten czas.
Wypełnić czas – w jakim sensie?
To była dłużyzna. Nie było żadnej dynamiki w tym otwarciu. To co się wydarzyło naprawdę niepokoi, ale powinno też dać wszystkim okazję do refleksji i zastanowienia się czy w naszym życiu – życiu każdego chrześcijanina, każdego człowieka – nie ma takich elementów, że przechodzimy nad złem jakby to było w porządku dziennym.
Istotnie, porządek świata się odwraca. To, co było bardzo czytelne, jasne, klarowne jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu – teraz, tym widowiskiem na otwarcie igrzysk, temu zaprzeczyliśmy.
Po raz jedenasty jest ksiądz na igrzyskach. Czego księdzu brakowało podczas tegorocznej ceremonii otwarcia?
Podczas ceremonii otwarcia brakowało mi przesłania pokoju, braterstwa, miłości, szacunku, przyjaźni. To wszystko było jakieś pogmatwane. Czuło się zamieszanie w tym wszystkim… Kto szybciej, kto jeszcze z jakimś większym dziwactwem tam wyskoczy…
Było to bardzo celowe, bo z drugiej strony nie było na przykład Joanny d’Arc – bohaterki narodowej, świętej Kościoła i patronki Francji. Joanna d’Arc jest symbolem wiary i odwagi, jej postawa inspirowała ludzi do pobożności.
Po co święta na olimpiadzie? Są drag gueen…
Nie było też innych, wielkich kobiet francuskich, ale widzimy, że taki już ten świat jest…
Co Ksiądz sądzi o działaniach TVP względem Przemysława Babiarza?
Przemysław Babiarz nie powiedział nic nadzwyczajnego. Powiedział tylko to, co widział na ceremonii otwarcia. Otwarcie było dedykowane jakby tym, którzy chcą świata bez Boga. Powtarzam jeszcze raz: bez Boga. Przemysław Babiarz powiedział prawdę, która zabolała tych, którzy w budowaniu tego świata nie widzą Boga.
Powiedział Ksiądz o szacunku dla drugiego człowieka, ale moment… Tolerancja powinna mieć swoje granice?
„Są granice, których przekraczać nie wolno” – to słowa Fiodora Dostojewskiego. Ci, którzy przekraczają granice powinni brać odpowiedzialność, ponieważ zapominamy o piękniej idei sportu, jakim jest wychowanie, edukacja, szacunek dla drugiego człowieka. W czasie igrzysk olimpijskich wszystkie te granice naprawdę zostały naruszone.
Jest Ksiądz wszędzie tam, gdzie są nasi sportowcy. Jakie były ich reakcje na to, co zobaczyli?
Zarówno przed Mszą Świętą, jak i po Eucharystii, w rozmowach sportowcy i działacze byli zdegustowani tym, co zobaczyli podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Wszyscy mówili, że to było niepotrzebne, że było to celowe… Że była to narracja jakiejś grupki sfrustrowanych, nieuznanych ludzi. Było to bardzo niesmaczne.
Wielu sportowców nie wstydzi się swojej wiary, przyznają się, że wierzą w Pana Jezusa. Kpiny z chrześcijaństwa, drag queen – jak to wszystko wpłynęło na nastroje sportowców?
Pierwsze dwa, trzy dni, było bardzo głośno, ale sportowcy są zobowiązani do rozkładu, do startu, do przygotowania się… Do dziś w indywidualnych rozmowach temat ceremonii otwarcia igrzysk ciągle wraca. Naszym sportowcom było bardzo przykro, że ten temat dotyka Pana Jezusa, chrześcijan.
Ktoś tak pięknie powiedział, że nie został zaatakowany ani Mahomet, ani islam czy inne religie, bo tylko Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Powiedziałbym nawet, że możemy czuć, że jesteśmy zauważani, ponieważ Pan Jezus jest tylko atakowany, bo Pan Jezus zwyciężył wszystkie religie. On przyszedł na świat, został ukrzyżowany na tym świecie, ale jako jedyny – Zmartwychwstał. To jest nasza nadzieja.
Proszę Księdza, dzień 7 czerwca zapisze się na długo w naszej pamięci…
Przychodzą mi na myśl słowa Pana Jezusa: „kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony”. Środa na igrzyskach olimpijskich była jakby podsuwaniem tych słów, dopisaniem nowego rozdziału dla naszej reprezentacji. Wydaje się, że najcudowniejsza odpowiedź na te słowa to mecz siatkarzy z Amerykanami, kiedy po ludzku wydawało się, że wszystko już jest rozstrzygnięte – nasi zawodnicy pokazali charakter, determinację, zadziorność, nieustępliwość. Pokazali to, co jest w sporcie najbardziej potrzebne i osiągnęli ogromny, ogromny sukces. Myślę, że dziś bardzo wielu mówi, że wierzyło w naszych, ale to w czwartym secie wcale nie było takie proste. Trudno było nawet myśleć o tym, że się podniosą, bo nic nam nie wychodziło.
To wszystko pięknie podsumował Wilfredo Leon, który powiedział: „jeśli Bóg jest na miejscu to niczego się nie boję”. Tylko ludzie, którzy nie pokładają ufności w Bogu mogą się poddać. Nie ma sytuacji przegranej, nie ma sytuacji bez wyjścia dla tych, którzy w swoim życiu mają Boga.
Co jest dla Księdza – krajowego duszpasterza sportowców – najtrudniejsze w tym czasie?
Igrzyska olimpijskie są dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Tak mi się wydaje, że nawet nie zasłużyłem na to, żeby być na tak wielu igrzyskach… Staram się podchodzić co każdego z szacunkiem, ze zrozumieniem, bo w tej chwili też sytuacja medalowa jest trudna, ale miejmy nadzieję, ufamy Panu, że wszystko się ustawi we właściwych proporcjach, we właściwej formie.
Słowa Chrystusa, które napawają nas nadzieją, że „moc w słabości się doskonali” – im więcej grzechu, tym większa łaska. Starajmy się zaufać Panu, być z Nim, dawać o Nim w każdej sytuacji świadectwo. Myślę, że to jest najważniejsze.
Bóg zapłać za rozmowę.
Marta Dybińska