1 września 2020

Kapłaństwo kobiet, antykoncepcja i rewolucja feministyczna

(źródło: pixabay.com)

Katolicy muszą zmierzyć się z debatą o kapłaństwie kobiet. Rewolucyjne postulaty głoszą biskupi i świeccy w Niemczech i innych krajach Europy i obu Ameryk. Trzeba koniecznie wierzyć, że Stolica Apostolska obroni prawdę wiary; ale by właściwie rozmawiać z modernistami o problemie, należy uświadomić sobie istotę problemu, a tą jest antykoncepcja i rewolucja feministyczna.

 

Awangardziści

Wesprzyj nas już teraz!

W czerwcu 2020 roku biskupi z Niemiec ogłosili, że ich pragnieniem jest przedyskutowanie postulatów Drogi Synodalnej na forum Kościoła powszechnego. Mają nadzieję, że ich pomysły na zmiany w Kościele zainspirują katolików w innych krajach, a Stolica Apostolska dostrzeże w nich program dla całego świata.

 

Jednym z najważniejszych elementów Drogi Synodalnej jest kwestia kapłaństwa kobiet. W Kościele katolickim nigdy takowych nie było; Tradycja jest tu jednoznaczna. W 1994 roku tym problemem zajął się osobiście św. Jan Paweł II. W liście apostolskim Ordinatio sacerdotalis, przytoczywszy najpierw szereg argumentów historycznych, teologicznych i filozoficznych przeciwko kapłaństwu kobiet, napisał:

 

Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne.

 

Użyte przez papieża-Polaka sformułowanie o „ostatecznym” charakterze tego orzeczenia sugeruje, że Ordinatio sacerdotalis jest w tej kwestii nieomylne; tak rzecz postrzega wielu teologów, między innymi jeden z najwybitniejszych ekspertów w dziedzinie problemu kapłaństwa kobiet, ks. prof. Manfred Hauke, dogmatyk z Uniwersytetu w Lugano. Moderniści mają odmienną ocenę; podnoszą, że Ojciec Święty nie użył tu żadnej uroczystej formy dokumentu, jak uczynił to choćby Pius XII ogłaszając w 1950 roku w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus dogmat o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.

 

Niepewność panującą wokół charakteru orzeczenia Ordinatio sacerdotalis wykorzystać chcą teraz biskupi i świeccy w Kościele w Niemczech. W ramach Drogi Synodalnej działają cztery różna fora dyskusyjne; jedno z nich poświęcone jest wyłącznie miejscu i roli kobiet w Kościele. Zdecydowana większość uczestników całej Drogi jak i tego konkretnego forum uważa, że kobiety mogłyby zostać dopuszczone do święceń.

 

Jasno wyraził się na ten temat arcybiskup Hamburga, Stefan Heße, członek wspomnianego forum. Przemawiając kilka dni temu w swoim mieście opowiedział się za pełnym otwarciem debaty nad kapłaństwem kobiet i zadeklarował, że propozycja Drogi Synodalnej w tym zakresie zostanie w przyszłości przedłożona Ojcu Świętemu. Jeszcze jaśniej wyraziła się przewodnicząca forum, Dorothea Sattler, profesor teologii ekumenicznej i dogmatyki z Münster. Według uczonej Ordinatio sacerdotalis nie jest nieomylne i stąd możliwa jest nie tylko sama dyskusja o święceniach kobiet, ale też i zgoda na ich udzielanie; Sattler uważa, że używane przez Kościół argumenty historyczne, teologiczne i filozoficzne przeciwko kapłaństwu pań są niewystarczające i Stolica Apostolska jest władna, by dokonać tu zmiany.

 

Podobnego zdania jest ks. prof. Ansgar Wucherpfennig SJ, rektor katolickiej Filozoficzno-Teologicznej Wyższej Szkoły Sankt Gallen we Frankfurcie. Ten zagorzały modernista w 2018 roku wszedł w spór z Watykanem odnośnie oceny homoseksualizmu; głosił publicznie, że św. Paweł nie potępiał jakoby praktyk homoseksualnych; przyznawał też, że sam błogosławił jednopłciowe związki. Dzięki poparciu wpływowych jezuitów i biskupów konflikt wygrał – i wbrew woli Kongregacji Nauki Wiary otrzymał prawo dalszego kierowania wspomnianą placówką. Teraz zabrał głos w sprawie święceń dla kobiet. W jego ocenie nie trzeba już trwać przy Ordinatio sacerdotalis. – Uważam, że jest teologiczne sensowne, by zrezygnować z tego werdyktu. Tabu i tak już upadło – powiedział. Według jezuity św. Jan Paweł II dokonał po prostu swoistego teologicznego „samoograniczenia” – a to miałoby oznaczać, że dziś można zrobić coś wprost przeciwnego. Według ks. Wucherpfenniga należy najpierw wprowadzić w Kościele diakonat kobiet, potem prezbiteriat – a wreszcie pojawią się i kobiety kardynałki. Kapłan wierzy, że do tego przyczyni się niemiecka Droga Synodalna; uważa, że ten proces reform to ostatni dzwonek, by wprowadzić Kościół na nową drogę wyznaczoną mu przez Sobór Watykański II.

 

Głosy „ze świata”

W podobnym tonie wypowiada się zresztą większość biskupów i świeckich zaangażowanych w Drogę Synodalną, o ile ten temat podejmują. Kapłaństwo kobiet ma jednak zwolenników nie tylko w Niemczech – i nie tylko w innych krajach niemieckojęzycznych, gdzie jest postulatem bardzo popularnym (zarówno w Szwajcarii, Austrii jak i w Luksemburgu ruch na rzecz dopuszczenia kobiet do święceń jest silny tak wśród biskupów, jak i wśród świeckich). O sprawie dyskutuje się także w innych krajach europejskich, w których pojawił się już problem braku nowych powołań kapłańskich (czyli, praktycznie rzecz biorąc, we wszystkich). Niedawno z koncepcją udzielanie święceń kobietom wyszedł na przykład irlandzki ksiądz Paddy Byrne, komentując fakt, że w roku 2020 we wszystkich 26 diecezjach Irlandii wyświęcony zostanie tylko jeden jedyny kapłan. Według ks. Byrne’a właściwą odpowiedzią na kryzys powołań byłoby właśnie dopuszczenie kobiet do sakramentalnego diakonatu i prezbiteriatu.

 

Zwolennicy kapłaństwa kobiet pojawili się ostatnio również w Watykanie. Papież Franciszek do nowoutworzonej Papieskiej Rady ds. Ekonomicznych powołał niemiecką profesor Charlotte Kreuter-Kirchof, która komentując w prasie swoją nominację poparła wyraźnie zmiany odnośnie święceń dla kobiet.

 

Specyficzna inicjatywa poruszyła ponadto katolików we Francji: swoją kandydaturę na biskupa Lyonu złożyła Anne Soupa, francuska teolog i pisarka. W sieci pojawiła się też petycja popierająca jej kandydaturę; podpisało ją ponad 17 tysięcy osób, zarówno z Francji, jak i na przykład z Nowej Zelandii.

 

Sprawa idzie też „naprzód” w Ameryce Łacińskiej. W czerwcu powołana została do życia Konferencja Eklezjalna Regionu Amazonii, grupa, która zrzesza biskupów i świeckich z krajów Ameryki Łacińskiej; wśród jednych z deklarowanych celów jest forsowanie „nowej roli” kobiet w Kościele ze szczególnym uwzględnieniem diakonatu kobiet – tak, jak prosili Ojcowie Synodalni w dokumencie końcowym Synodu Amazońskiego.

 

O diakonacie mówi się tym chętniej, że nie ma jak dotąd żadnego rozstrzygnięcia nauczycielskiego na ten temat. Od strony historycznej nie da się ustalić nic zupełnie pewnego: od kilkudziesięciu lat kolejne watykańskie komisje próbują ustalić, czy sakramentalny diakonat kobiet jest historycznie poświadczony, czy też raczej można dowieść, iż go nigdy nie było. Bez skutku, stąd moderniści mają nadzieję, że w tej sytuacji uda im się doprowadzić do zmiany.

 

Rewolucja feministyczna i antykoncepcja

Można byłoby na to wszystko machnąć ręką, ufając, że Stolica Apostolska będzie wiernie strzec depozytu wiary i papież – ani ten, ani żaden kolejny – nie zwrócą się przeciwko prawdzie Ewangelii. Kłopot polega na tym, że niezależnie od decyzji Watykanu, w wielu krajach zapanowało wielkie zamieszanie odnośnie roli kobiet w Kościele – i tylko czekać, aż ferment pojawi się również nad Wisłą.

 

To proste: rewolucja feministyczna staje się także w naszym kraju coraz bardziej ugruntowana. „Emancypacja” kobiet polegająca na odrywaniu matek od ich dzieci i kierowaniu na ścieżkę zawodową postępuje naprzód. Dominuje, także w Kościele i na szeroko pojętej prawicy, całkowicie fałszywy świecki pseudo-dogmat o możliwości łączenia macierzyństwa z pracą. Hołdują mu zresztą coraz częściej biskupi – a nawet sam papież; Watykan chętnie zatrudnia dziś kobiety „na kierowniczych stanowiskach”. Tymczasem jak wygląda w praktyce łączenie macierzyństwa z pracą zawodową pokazują banalne dane – dzietność w krajach, w których praca kobiet to norma. Polska jest na czele – a raczej w samym ogonie, bo mało w którym kraju świata rodzi się tak niewiele dzieci, jak u nas.

 

Triumf feminizmu – bo inaczej tego nazwać nie można – byłby oczywiście niemożliwy bez wcześniejszego upowszechnienia antykoncepcji. Skalę problemu opisuje bardzo celnie Mary Eberstadt w głośnej książce „Adam i Ewa po pigułce” (w Polsce wydana w 2018 roku). Amerykańska publicystka stawia tezę – i myślę, że fakty jasno dowodzą jej słuszności – że wprowadzenie łatwo dostępnej antykoncepcji stworzyło grunt pod olbrzymie zmiany społeczne. Kobiety – albo szerzej, pary – zyskały niesłychanie łatwy sposób na „uwolnienie się” od dzieci. Powszechne przyzwolenie, ba, wręcz promocja pracy zawodowej kobiet są niczym innym, jak tylko zachęcaniem do rezygnacji z macierzyństwa – dzisiaj tak łatwej, jak nigdy wcześniej w historii ludzkości.

 

W tym świetle można spojrzeć także na pomysły wyświęcania kobiet. Trudno wytłumaczyć współczesnym katolikom, dlaczego kobieta może kierować wpływowym i ważnym urzędem Stolicy Apostolskiej, ale nie może pełnić funkcji urzędu kapłana na niewielkiej wiejskiej parafii. Argumenty filozoficzne i teologiczne trafiają w próżnię w świecie niemal totalnego zrównania ról i zadań obu płci. Przecież w życiu świeckim już nic nie różni kobiet i mężczyzn. Jedna, dwie ciąże – to w perspektywie 40 lat zawodowego życia w gruncie rzeczy tylko epizod.

 

Dlatego bez właściwego przemyślenia i przepracowania problemu rewolucji feministycznej i rewolucji seksualnej będziemy bezsilni w polemicznym starciu ze zwolennikami kapłaństwa kobiet. Argument, że tak nie można, bo zawsze tak było i taka jest Tradycja – choć prawdziwy, nie będzie wysłuchany. Trzeba więcej; trzeba przywrócić do właściwego miejsca powołań mężczyzny i kobiety w życiu rodziny i społeczeństwa. W naszym życiu. Bez tego także w Kościele narastać będzie poważny chaos. Duszpasterze powinni wreszcie zacząć mówić wiernym o głębokim moralnym źle antykoncepcji. My, w rodzinach, córkom stawiajmy za wzór nie popularną w tej roli Marię Skłodowską-Curie, ale Maryję – Matkę; synom zaś św. Józefa, który nie wspierał kariery zawodowej swojej małżonki, ale własną pracą pozwalał Jej poświęcić się macierzyństwu.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij