5 czerwca 2017

Kara śmierci. Przerwać milczenie!

(Fot. Krzysztof Kuczyk/FORUM)

Doniesienia o makabrycznych zbrodniach, zarówno dokonywanych z zimną krwią bez udziału świadków, jak i tych popełnianych w świetle kamer niemal zawsze pobudzają opinię publiczną do refleksji dotyczącej wymiaru kary, adekwatnej do grozy popełnionego czynu. W wielu wypadkach zdrowy rozsądek podpowiada, że w pewnych przypadkach jedyną i słuszną odpłatą za zbrodnię stanowi kara śmierci. Jednak prawie zawsze najgłośniej krzyczą ci, którzy chcą aby dyskusja nad możliwością stosowania kary głównej została przywalona głazem milczenia.

 

Można odnieść wrażenie, że dyskusję nad karą śmierci, jej filozoficznym, etycznym, oraz politycznym i prawnym wymiarem uznano za zakończoną. Dla jednych ostatecznym argumentem przeciwko karze głównej okazała się jej „nieeuropejskość” i „nienowoczesność”, dla innych rzekoma sprzeczność z nauką Kościoła. Nad tym tematem zapadła nomen omen martwa cisza.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A przecież przez lata toczono wokół kary śmierci fascynujące debaty, jej zwolennicy i przeciwnicy ścierali się w niekończących się dyskusjach. Swego stosunku do niej nie omieszkał zaprezentować i uzasadnić niejeden z wielkich myślicieli, filozofów i polityków. Etycy i moraliści prezentujący różnorodne światopoglądy i wyznania poszukiwali przez lata odpowiedzi na pytania o prawo i możliwości stosowania kary śmierci.

 

I nagle cisza…

 

Kto dziś pamięta znakomite rozprawy dotyczące problemu kary głównej autorstwa Piotra Bartuli, ojca Tadeusza Ślipko SJ, czy prof. Bogusława Wolniewicza? Czy z podawanymi w książce „Kara śmierci. Powracający dylemat” argumentami antyabolicjonistycznymi zechcą zmierzyć się współcześni „wrażliwcy”? A może politycznie poprawna omerta jest tak silnie przestrzegana, że nawet najdrobniejsze wspomnienie o tej sprawie jest traktowane jako ciężka myślozbrodnia?

 

Kluczową datę dla procesu rugowania z polskiego prawa kary głównej stanowi 6 czerwca 1997 rok. Tego dnia bowiem Sejm uchwalił ustawę Kodeks Karny (wszedł on w życie 1 września 1998 r.), w którym kara śmierci została zastąpiona przez dożywotnie pozbawienie wolności. Kara, która jak zauważa dr Bartula jeszcze do niedawna była powszechnie akceptowanym elementem ładu społecznego i cywilizacyjnego, znikła z polskiego systemu prawnego.

 

Szansa na jej przywrócenie pojawiła się w 2004 roku, dzięki złożonemu przez PiS projektowi nowelizacji kodeksu karnego. Niewiele zabrakło, aby w Polsce powrócono do utrwalonej przez wieki praktyki sprawiedliwego karania za najcięższe zabójstwa jedyną współmierną odpłatą.

 

Posłowie postanowili jednak kurczowo trzymać się abolicjonistycznej ścieżki. Sejm trzema głosami zdecydował o odrzuceniu projektu. O porażce PiS zdecydowała m.in. nieobecność jego liderów – w głosowaniu nie wziął udziału ani prezes PiS Jarosław Kaczyński, ani wiceprezes i wicemarszałek Sejmu Kazimierz Ujazdowski. Ten pierwszy przebywał na urlopie, drugi miał wówczas obronę pracy doktorskiej.

 

Mówiąc o politycznych losach debaty nad karą śmierci toczącej się w III RP, trzeba podkreślić zasługi lidera Unii Polityki Realnej i Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwina-Mikkego. Jego bezkompromisowa postawa w tej sprawie z pewnością stanowiła źródło inspiracji dla polskich obrońców stosowania najwyższego wymiaru kary.

 

Operacja „ani słowa o k.s.” niestety powiodła się, obecnie żadna licząca się partia polityczna nie zająknie się nawet o rozpoczęciu dyskusji na ten temat. Zabierające głos na niemal każdy temat „gadające głowy” tym razem milczą. Czasem tylko, kiedy dochodzi do kolejnej makabrycznej zbrodni, przez media przelatują lotem błyskawicy sondaże wskazujące, iż Polacy gremialnie uważają, że kara śmierci powinna powrócić do polskiego systemu prawnego. Demokratycznym politykom powinno to dawać do myślenia… ale cóż, akurat w tej sprawie „suwerena” się nie słucha.

 

Najwyższy czas przerwać to milczenie.

 

 

Paweł Tarnowski

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij