Kościół katolicki musi uwolnić się z toksycznego koszmaru – pisze kardynał George Pell w artykule, który napisał na krótko przed swoją śmiercią dla brytyjskiego „The Spectator”. Mianem toksycznego koszmaru kardynał określił Synod o Synodalności.
„Katolicki Synod Biskupów zajmuje się obecnie konstruowaniem tego, o czym myśli jak o «marzeniu Boga» o synodalności. Niestety, ten Boży sen zamienił się w toksyczny koszmar, pomimo deklarowania przez biskupów dobrych intencji” – napisał kardynał.
Purpurat odniósł się do 45-stronicowego Dokumentu Kontynentalnego, który został przez Synod o Synodalności ogłoszony w październiku 2022 roku. W PCh24.pl dokonaliśmy obszernej analizy tego dokumentu, wskazując na jego liczne słabe punkty lub zgoła potencjał rewolucyjny.
Wesprzyj nas już teraz!
Hierarcha zwrócił uwagę, że dokument nie zachęca do tego, by głosić Ewangelię całemu światu, ale raczej zaprasza wszystkich, aby wsłuchiwali się w Ducha. Dokument wskazuje, że synodalność, jako droga Kościoła, nie ma być definiowana; ma być po prostu przeżywana. Dokument zwraca uwagę na konieczność budowania współpracy; ze względu na fakt, że istnieją różne opinie na temat aborcji, antykoncepcji, święceń kobiet czy homoseksualizmu, nie można według dokumentu wypracować wspólnego stanowiska w tych tematach, podobnie jak w kwestii poligamii czy rozwodu.
Jaki ma być tego wszystkiego efekt? „Nie chodzi o podsumowanie wiary katolickiej czy nauczania Nowego Testamentu. To rzecz niekompletna, w istotny sposób wroga wobec tradycji apostolskiej; nigdzie nie uznaje Nowego Testamentu za Słowo Boże, normatywne dla całości nauczania na temat wiary i moralności. Stary Testament jest ignorowany, patriarchat odrzucony, a o prawie mojżeszowym, w tym o dziesięciu przykazaniach, w ogóle się nie wspomina” – napisał.
Według kardynała Pella można stwierdzić, że dwa synody w Rzymie w latach 2023 i 2024 będą zajmowały się nauczaniem na tematy moralne; wiemy to stąd, że relator generalny synodu – czyli jego główny zarządca i twórca dokumentu finalnego – kard. Jean-Claude Hollerich publicznie odrzucił fundamenty nauczania Kościoła na temat seksualności, jako że przeczą one twierdzeniom współczesnej nauk. „W normalnych czasach oznaczałoby to, że dalsze pełnienie przezeń funkcji relatora byłoby niewłaściwe, w istocie niemożliwe” – stwierdził Pell.
„Synody muszą wybrać, czy są sługami i obrońcami tradycji apostolskiej na temat wiary i moralności, czy też ich rozróżnianie wiąże się z roszczeniem do władzy nad nauką katolicką. Muszą zdecydować, czy podstawowe nauki na takie tematy jak kapłaństwo i moralność mogą zostać wpasowanej w pluralistyczną otchłań, gdzie niektórzy wybierają redefinicję grzechów, a większość zgadza się, aby różnić się z szacunkiem” – stwierdził.
Purpurat zwrócił następnie uwagę, że biskup diecezjalny jest następcą Apostołów, głównym nauczycielem w swojej diecezji, punktem jedności lokalnej i zarazem jedności powszechnej wokół papieża. Tymczasem dziś biskupi głoszą sprzeczne poglądy, a w takich kwestiach jak błogosławienie związków homoseksualnych niektórzy działają po prostu niezgodnie z nauczaniem Kościoła – i nie są w żaden sposób dyscyplinowani.
Według kard. należy przypomnieć, że decydującą rolę na synodach muszą odgrywać biskupi. Trzeba to uczynić przy okazji kontynentalnej fazy Synodu o Synodalności, tak, by inicjatywy duszpasterskie pozostawały w granicach zdrowej doktryny. „Biskupi nie są tam tylko po to, by potwierdzać cały proces i udzielać nihil obstat temu, co tam zaobserwują” – podkreślił.
Jak zaznaczył, nie jest też właściwe, by na synodach zabronione było głosowanie czy żeby nie można było zgłaszać wniosków; proste przekazywanie opinii komitetu organizacyjnego Ojcu Świętemu, aby sam podjął decyzję, jest odsunięciem biskupów na bok i nadużyciem synodalności. Jak podkreślił kardynał Pell, jest to nieuzasadnione przez Pismo Święte oraz przez Tradycję.
Kardynał zwrócił uwagę, że na Synod o Synodalności wdarł się też duży zamęt, używa się neomarksistowskiego żargonu dotyczącego wykluczenia, wyobcowania, tożsamości i marginalizacji; nie mówi się za to o rzeczywistości ostatecznej – śmierci, sądzie, niebie, piekle.
„Jak dotąd droga synodalna lekceważyła, a w istocie umniejszała to, co transcendentne, zakrywała centralność Chrystusa apelami do Ducha Świętego i wzbudzała resentymenty pośród uczestników” – stwierdził. Ta rzeczywistość jest do zmiany – i to raczej szybszej niż późniejszej.
„Kardynał Pell, były szef watykańskich finansów, nie krytykuje wprost papieża Franciszka w artykule, który napisał dla The Spectator. To jednak właśnie [papież] stworzył drogę synodalną”, którą kardynał tak negatywnie ocenia, wskazał na łamach „The Spectator” Damian Thompson, redaktor odpowiedzialny za publikację artykułu purpurata. Thompson uważa, że istotą krytyki Pella jest zarzut, iż uczestnicy kontynentalnej fazy synodu nie będą mogli głosować, ale po prostu przekażą swoje opinie papieżowi, by zrobił z tym to, co zadecyduje. Dla Pella jest to nadużycie synodalności, manipulowanie nią.
„To ostatnia publiczna wypowiedź bardzo wpływowego kardynała, który był kiedyś członkiem bliskiego kręgu papieża. Mówiąc wprost, wyraża uzasadnioną wściekłość na kierunek teologiczny tego pontyfikatu, wskazując, że dochodzi tu do zdrady samego Chrystusa” – ocenił dziennikarz. Thompson wskazał, że komentarz Pella ukazał się przypadkiem w tym samym czasie, w którym opublikowane zostały wspomnienia abp. Georga Gänsweina, wskazujące na żal Benedykta XVI wobec decyzji podjętych przez Franciszka w sprawie Mszy łacińskiej. „W z związku z tym wszystkim można się zastanawiać, jak długo jeszcze Kościół będzie gotów na to, by pozwalać Franciszkowi, by «robił, jak zadecyduje»”.
Źródło: spectator.co.uk
Pach